Rozdział 1

199 16 2
                                    

Kiedy otworzyłam oczy, znalazłam się na brudnej ziemi. O dziwo byłam żywa, a przecież spadłam z samego nieba. Kurwa, przecież ja od dawna nie żyje.  Podniosłam się na nogi i otrzepałam z piachu. Rozejrzałam się. Byłam na jakimś pustkowiu.
'Świetnie' pomyślałam, a moja twarz wyrażała pełne niezadowolenie.
'Muszę znaleźć jakąś cywilizację i poprosić o pomoc'.
Spróbowałam rozpostrzeć skrzydła, co jednak okazało się trudne, kiedy przeszył mnie okropny ból.
Spojrzałam na swoje skrzydło, które było wygięte w nienaturalny sposób.
Na sam widok przeszedł mnie dreszcz. Z lotu były nici, więc czekała mnie wędrówka na nogach, co nie bardzo mi się uśmiechało, ale czy miałam inne wyjście? Ruszyłam przed siebie i szłam tak długo, aż padłam na ziemię z wycieńczenia. Wątpiłam w czyjąś pomoc. Przewidywałam raczej, że ktoś mnie znajdzie, zgwałci lub zabije a w najlepszym przypadku po prostu zostawi na pastwę losu. Nie znałam tego miejsca i nie wiedziałam czego mam się spodziewać po mieszkających tu stworzeniach. Udawałam twardą, choć w rzeczywistości przerażała mnie  zaistniała sytuacja.
Usilnie powstrzymywałam łzy, które zaczęły mi się zbierać w kącikach oczu. 'Nie rycz, jakoś dasz sobie radę' powtarzałam jak mantrę, dodając sobie tym otuchy.

- No witam, witam.

Z zamyślenia wyrwał mnie głos, sprawiając że natychmiast się spięłam. Uniosłam głowę i dostrzegłam przyglądającego mi się chłopaka. Miał na sobie czerwony płaszcz i przyklejoną do niego czarną muszkę. Włosy również były w kolorze  czerwonym ze sterczącymi uszami. Nienaturalnie się uśmiechał, co sprawiło że odebrało mi mowę. Właśnie takiego demona bałam się spotkać.

- Jestem doprawdy zaskoczony, że spotykam tutaj...anioła.

Jego uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył, o ile było to wogóle możliwe, biorąc pod uwagę że był już naprawdę szeroki.
Odchrząknęłam, zbierając myśli.

- Część- zaczęłam. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Na nic by się zdały moje wyjaśnienia, gdyby mnie zaraz zabił, dlatego nie odzywałam się czekając na jego ruch.

- Nie jesteś chętna do rozmowy jak widzę. Nie bój się mnie, nie zamierzam zrobić Ci krzywdy.
Z jego ust brzmiało to jak najsłabsze kłamstwo, w które bardzo chciałam wierzyć.

- Nie?- zapytałam.

- Nie. Jestem natomiast bardzo ciekawy co robisz tutaj w piekle. Nie jesteś jakby to ująć... codzinnym widokiem. 

Jego głos był przerażający, ale domyślałam się, że była to zasługa laski z radiem, którą miał w ręce.

- Jeśli mi pozwolisz, zabiorę Cię w pewne miejsce, gdzie napewno otrzymasz należytą pomoc. Wybór należy do Ciebie.

Nie miałam dużo do stracenia, więc nie zastanawiałam się długo. Wstałam i skinęłam głową, dając do zrozumienia, że przyjmuję jego propozycję.

- Dobrze, pójdę z Tobą.

- Świetnie! Jego oczy zaświeciły. - A więc chodźmy.

W odmęty piekła - Hazbin Hotel WorldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz