Rozdział 11

109 11 9
                                    

Spojrzałam z przerażeniem na Angel'a. On tak jak ja, nie miał pojęcia co się dzieje.

- Nie mogę otworzyć drzwi... - poinformowałam drżącym głosem chłopaka.

- Jak to kurwa nie możesz?
Angel wstał i podszedł do mnie, następnie tak samo jak ja wcześniej zaczął szarpać za klamkę.

- Co jest... - wymamrotał pod nosem.

Nagle usłyszeliśmy krzyki. Wymieniliśmy zaniepokojone spojrzenia. Starałam się nie panikować, ale zawsze w takich sytuacjach serce biło mi jak szalone. Wyjęłam komórkę i wybrałam numer do Husk'a. Po kilku długich sygnałach, usłyszałam pocztę głosową. Czemu nie odbierał? 

- Co teraz zrobimy? - spojrzałam przestraszonym wzrokiem na białowłosego, wkładając telefon do kieszeni.

- Wywarzę te drzwi - odpowiedział mi poważnym głosem, co tylko sprawiło że się zaśmiałam.

- Prędzej się połamiesz - odparłam z rozbawieniem.

- No to patrz.

Angel wycofał się do tyłu i kiedy już miał wziąć rozbieg, drzwi same wyleciały w powietrze. Pisnęłam z zaskoczenia i odskoczyłam na bok. Do środka wpadł zdyszany Husk.

- Zmywamy się stąd.

- Husk co się dzie - nie dokończyłam, bo złapał mnie za rękę i wyciągnął na zewnątrz. Za mną wybiegł Angel.

Wszędzie panował chaos i zamęt. Dostrzegłam niewyraźną sylwetkę Alastora, który zaraz zniknął mi z pola widzenia. Za nim podążyli inni, okładając go ciosami, które on skutecznie odpierał. Resztę nie byłam w stanie zobaczyć, bo widok zasłonił mi facet, który ni stąd ni zowąd znalazł się naprzeciwko mnie. Uśmiechnął się chytrze.

- Panienka ze mną pójdzie.

Naskoczył na mnie, a ja szybko zrobiłam unik, turlając się po ziemi. Potem zobaczyłam Angela, który wymierzał spluwą prosto w niego. Najwyraźniej znalazł ją gdzieś pośród walających się przedmiotów.

- Wypierdalaj staruchu - powiedział i wycelował w niego bronią, naciskając na spust. Zamknęłam oczy kiedy padły dwa strzały. Gdy je otworzyłam, facet leżał już bez życia na ziemi, a z jego klatki piersiowej ciekła krew, plamiąc podłogę na czerwono.

Chłopak podszedł do mnie i podniósł z ziemi.

- W porządku? - zapytał.

- T-tak dzięki.

- Niezły strzał - pochwalił go Husk.

Skierowaliśmy się w stronę wyjścia.  Obejrzałam się za siebie w poszukiwaniu radiowego demona, którego jakiś czas temu widziałam.

- Alastor został w środku - poinformowałam chłopaków, kiedy znaleźliśmy się na zewnątrz.

- Poradzi sobie. Jeszcze chwila i wszyscy w tym barze będą martwi - Husk machnął ręką - chodźmy.

Może i tak było, jednak pod wpływem impulsu cofnęłam się i mimo krzyków Husk'a żebym wracała, wbiegłam do baru. W środku panowała cisza, co bardzo mnie zdziwiło, gdyż jeszcze niedawno panował tu kompletny harmider. Poczułam odór krwi i usłyszałam ciche pojękiwania. Ruszyłam przed siebie, starając się nie wdepnąć w ciała leżące na ziemi. Wszyscy byli martwi. Najwyraźniej Husk miał rację. Alastor rzeczywiście wszystkich pozabijał.

- Alastor- wyszeptałam, szukając wzrokiem chłopaka.

Usłyszałam stęknięcie. Odwróciłam się w kierunku dźwięku i go dostrzegłam. Leżał na ziemi, podparty o ścianę. Podbiegłam do niego i kucnęłam,  zauważając w jak złym stanie był. Jego elegancki płaszcz był zniszczony i brudny od krwi. Wzdrygnęłam się, kiedy dostrzegłam świeże rany na jego nagiej skórze. Patrzył się przed siebie pustym wzrokiem. Jedyne co wskazywało na to że żył, to jego szybko unosząca się klatka piersiowa.

- Boże... - wyszeptałam, nie mogąc ukryć przerażenia.

- Bóg Ci tu niewiele da - stęknął i uśmiechnął się niewyraźnie - Nie sądziłem, że umrę w tak żałosny sposób - zaśmiał się gorzko i przymknął oczy.

- Nie umrzesz... - powiedziałam, przecierając z nerwów czoło. - Słuchaj zrobię teraz coś - zawiesiłam głos, zastanawiając się jak przekazać mu co chce powiedzieć - zrobię coś czego nigdy jeszcze nie robiłam.

Wzięłam do ręki kawałek leżącego szkła i zaciskając zęby, rozcięłam sobie szramę na dłoni. Następnie podsunęłam mu ją przed twarzą.

- Co ty robisz - wychrypiał, patrząc mi głęboko w oczy.

- Ratuje Ci życie - powiedziałam poważnie. - Pij.

Demon wpatrywał się w ranę na mojej ręce. Po chwili przybliżył się niej i zlizał nagromadzoną krew. Potem wbił się w ranę i zaczął pić, cały czas obserwując moją twarz. Jęknęłam kiedy ujął moją dłoń i wbił się w nią jeszcze mocniej.

- A-Alastor - wychrypiałam.

Złapał mnie za talię i przyciągnął do siebie tak, że znalazłam się na jego kolanach. Dopiero wtedy odsunął się od mojej ręki.

Złapał mnie za szczękę i zwrócił ją w swoją stronę.

- Czemu to zrobiłaś - zapytał gładząc mój polik.

Obraz rozmazywał mi się przed oczami Jadnak zdobyłam się na odpowiedź.

- Popatrz na swoje rany.

Odsunął mnie od siebie i podwinął swój postrzępiony płaszcz.

- Goją się...- spojrzał na mnie zaskoczony.

- To dobrze... - wyszeptałam i położyłam głowę na jego kolanach, wsłuchując się w jego uspokajający się oddech.

- Czy dzielenie się krwią nie jest... bardzo osobiste dla anioła? - zapytał po chwili.

- Jest - wyszeptałam. - Ale to była wyjątkowa sytuacja.

Alastor uśmiechnął się pod nosem.

- Spodziewałem się, że mi pomożesz.

Podniosłam się i zaskoczona wpatrywałam się w jego twarz.

- Doprawdy? A skąd miałeś tę pewność?

Zaśmiał się na mój zdziwiony ton.

- Bo taka jesteś, Natalie.

______

CZYŻBY COŚ ZAISKRZYŁO POMIĘDZY TĄ DWÓJKĄ? 🤭🤫
Do zobaczenia w kolejnym rozdziale!!^^


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 22 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

W odmęty piekła - Hazbin Hotel WorldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz