Rozdział 10

99 11 8
                                    

TW!
Pojawiają się treści dotyczące narkotyków, samookaleczania i wykorzystywania seksualnego.

_____

Dopiłam wodę i zapłaciwszy, wstałam z siedzenia, ruszając w stronę Angel'a. Bar zaczął pustoszeć, tak więc mogłam bez przeszkód dostać się do białowłosego chłopaka. Kiedy mnie zobaczył, prawie opluł się pitym przez siebie alkoholem.

- Natalie, co ty tutaj robisz?! - Lekko pijany wyswobodził się z objęć jakiegoś mężczyzny i odciągnął mnie na bok.

- Chciałam z Tobą pogadać - odpowiedziałam z determinacją w głosie.

- I to jest tak ważne, że nie mogło poczekać? - zrobił zdziwioną minę.

Pokiwałam głową.

Westchnął przeciągle i złapał mnie za rękę, prowadząc do toalet.

- Dobrze porozmawiamy, ale nie tutaj.

Weszliśmy do męskiej toalety, która ku mojemu zadowoleniu była całkowicie pusta, tak więc mogliśmy swobodnie porozmawiać.

- O co chodzi? - Skrzyżował ręce na piersi, zamykając za sobą drzwi.

- Wiem, że pracujesz dla Valentino - odpaliłam bez ogródek. - To jest psychopata, Angel - podeszłam do niego i złapawszy go za ramiona mówiłam dalej:

- Jak to się stało, że dla niego pracujesz? Czy on... Ci robi krzywdę? - mój głos zadrżał.

Angel się nie odzywał, tylko wpatrywał się we mnie zszokowanym wyrazem twarzy. Po chwili jednak odpowiedział:

- S-skąd o nim wiesz- wydukał przez zaciśnięte zęby.

- Tamtej nocy kłamałam, że poszłam do restauracji - westchnęłam. - Tak naprawdę weszłam do środka i wtedy zaczepił mnie Vox. Znasz go, prawda?

Kiwnął głową.

Nie chciałam mu zdradzać, że mam interesy z chłopakiem, dlatego zmieniłam odrobinę prawdziwość historii.

- Chwilę rozmawialiśmy i powiedział mi o Valentino. Kiedy wróciłam do hotelu, postanowiłam że udam się do twojej pracy jeszcze raz, aby go spotkać. Nie było to przyjemne spotkanie - wzdrygnęłam się na samą myśl o jego języku i ślinie, którą zostawił na mojej skórze. - Potem wkradłam się do jego gabinetu i znalazłam dokumenty, które okazały się duszami, które posiada. Ty też tam byłeś, więc...

- Poczekaj Natalie - przerwał mi. - Chcesz mi powiedzieć, że złamałaś mój zakaz o nie wchodzeniu tam, okłamałaś mnie i wszystkich w hotelu, że rzekomo poszłaś zjeść, a na dodatek włamalaś się do gabinetu mojego szefa i grzebałaś mu w rzeczach?! Dobrze zrozumiałem?

Nie spodziewałam się, że aż tak gwałtownie zareaguje. Był wściekły. Widziałam to, po jego zaciśniętych pięściach i wargach. Oczy miał zmrużone i patrzył na mnie lodowatym wzrokiem.

Może rzeczywiście jak to podsumował, postawiło mnie to w bardzo nieciekawej sytuacji.

- Ja się tylko o Ciebie bałam... - zaczęłam, chcąc załagodzić sytuacje.

- Bałas się? - przetarł oczy z irytacji. - Kurwa dziewczyno, ja jestem już dorosły i sam biorę za siebie odpowiedzialność. Za mnie i za moje decyzje. To nie twoja sprawa, w jakie bagno się wpakowałem. Radzę sobie.

- Radzisz? Gdybyś sobie z tym radził, to spędzałbyś ten czas w hotelu z innymi, a nie tutaj zapijając smutki i biorąc narkotyki - nerwy mi puściły, podniosłam głos. - To nazywasz radzeniem sobie? Sięgasz po używki, bo myślisz, że to pomoże Ci zapomnieć w jakiej beznadziejnej sytuacji się znalazłeś. Tylko problem jest taki, że nie zapominasz, prawda? Budzisz się każdego ranka i wiesz, że zaraz będziesz wykorzystywany i traktowany jak rzecz. Ale to Ci chyba odpowiada, bo sobie "radzisz". Kiedy Valentino powie: uprawiaj że mną seks, Ty powiesz: tak Valentino. Gdy powie: Potnij się, Ty powiesz: tak Valentino. Gdy będzie chciał, żebyś wziął śmiertelną dawkę narkotyków, Ty powiesz-

- PRZESTAŃ - Angel odepchnął mnie pozbawiając równowagi. - Myślisz, że o tym nie wiem? Żyje z tym od tylu lat, zawsze jakoś sobie z nim radziłem, ale ostatnio jest gorzej. Chce żebym przychodził częściej, pracował dłużej... - łzy płynęły po jego policzkach, jednak on szybko je wycierał.

- Jeśli nie chcesz mojej pomocy, to przyjmij ją od innych. Przyjmij choć odrobinę wsparcia i dobroci jaką Ci oferują. Wykorzystaj pobyt w hotelu jako szansę na lepsze życie. Zawalcz o siebie Angel. - też zaczęłam płakać. Płakałam razem z nim, bo wiedziałam jak mu ciężko.

- Jestem tym po prostu zmęczony... - odparł łkając i pociągając nosem.

- Wiem... - podeszłam do niego i złapałam za rękę. Ale razem jakoś damy sobie radę - uśmiechnęłam się słabo.

Odwzajemnił uśmiech, a potem mnie przytulił. Siedzieliśmy w ciszy dopóki nie usłyszeliśmy hałasu, dochodzącego zza drzwi. Podbiegałam do nich, szarpiąc za klamkę. Były zamknięte.

________

Kilka słów ode mnie robaczki.
Nie bójcie się prosić o pomoc. Każdy jest jej wart.

W odmęty piekła - Hazbin Hotel WorldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz