Rozdział 1 - Zatraceni wśród nocy

308 34 31
                                    

Jak często pochłania cię nocny mrok?

Ezekiel

Lipiec 2026, Barcelona

Krew była moim największym sprzymierzeńcem. Czułem satysfakcję, kiedy ciekła po moich białych rękawiczkach. Sącząca się ciecz wpływała między ich włókna. Patrzyłem w oczy potwora. Kreśliłem łuk na jego szyi. Krople obijały się o podłogę. Mój ból nie istniał, za to jego promieniował w całym pomieszczeniu. To było moje wyzwolenie, chwała, która niosła mnie na wyżyny spełnienia.

Zostałem wyrocznią, bo czym było prawo w świetle prawdziwego życia. Niczym. Stertą papierów z nakreślonymi na ich stronach paragrafami. To właśnie je wycinałem na jego szyi.

Niech ma to swoje cholerne prawo, niech wie, ile znaczy.

— Przypomnij mi, który artykuł kodeksu karnego mówi o przemocy domowej. — Mój pełen zimnego spokoju głos rozbrzmiał w pustym i ciemnym pomieszczeniu.

— Odejdź... — wysapał resztką sił mężczyzna. — Proszę...

Pokręciłem głową, nie dowierzając w jego głupotę. Chciał, żebym odszedł. To naprawdę zabawne. Najpierw mnie wyzywał, zachowywał się jak prawdziwy sukinsyn, a teraz... Teraz o coś błagał. Ciekawe ile razy jego żona, topiąc się we łzach, wypowiadała takie prośby. Jak długo prosiła, żeby przestał okładać ją pięściami.

Rozglądałem się po pomieszczeniu, a on wył coraz głośniej. Byliśmy w piwnicy domu, który sam stworzył. Tego, który miał być rodzinną oazą, a zamiast tego stał się piekłem. Przypominał mi o tym twardy zabrudzony krwią beton. Uniosłem swój niewzruszony wzrok i zrobiłem krok w kierunku mojej ofiary.

— Zadałem proste pytanie. — Zacisnąłem dłoń na jego żuchwie. — Jesteś jednym z lepszych prawników w Hiszpanii. Odpowiedz.

— Zostaw mnie... — Powtarzał się, a to okropnie mnie denerwowało.

— Który artykuł? — Nie brakowało mi cierpliwości, ponowiłem pytanie.

Nie odpowiedział. Na moje usta wypełznął pełen drwiny uśmiech. W jego oczach malował się strach, a moje odbicie w znacznie rozszerzonych źrenicach, wywoływało na mojej skórze przyjemny dreszcz. Ciężko oddychał, miał już dość. Nie wiedział, że to dopiero początek. Nie chciałem go jeszcze zabijać, to byłoby zbyt proste. Miał cierpieć, jak kobieta, która oddała mu całe serce. Dokładnie ta, która była przez niego poniżana i bita przez wszystkie lata małżeństwa.

Uderzyłem go z całej siły pięścią. Cios zakorzenił się gdzieś pod jego kością policzkową. Następny padł w obszarze wątroby. Mężczyzna zwijał się z bólu, ale nie był jeszcze nawet blisko konania. Zadbałem o to.

— 173... — Splunął krwią na ziemię. — Artykuł 173...

— Proszę, studia jednak się na coś przydały — zaśmiałem się z pogardą. — Te lata na sali sądowej też.

— Co ty... — wyjęczał, kiedy zbliżyłem nóż do jego klatki piersiowej.

— Artículo 173. — Wbiłem metal we wrażliwą skórę. — Sędzia Ostateczny wydał wyrok.

Scarlett

Gwiazdy nie zawsze układają się tak, jakbyśmy tego chcieli. Czasem szaleją na niebie, abyśmy mogli w przyszłości dostrzec znaczenie ich położenia. Przydarzyło się to właśnie dzisiejszej nocy, kiedy za wszelką cenę chciałam odnaleźć sens ich manewrów.

Terapeuta [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz