Rozdział 7

113 5 1
                                    

 Adrianna

Pożegnałam się z Rodzicami i wsiadłam do auta podając Peterowi adres Teo. Starszy mężczyzna spojrzał na mnie a w jego oczach widziałam zrozumienie pomieszane z lekiem. Był lojalny wobec mnie ale pracował w mafii zawsze a do tego nie był głupi i wiedział co się może wydarzyć. Jechaliśmy w milczeniu. Ja zatopiona w swoich myślach a on w swoich. Teo czekał na mnie na podjeździe. Wyglądał fantastyczne w czarnych spranych jeansach i białej koszuli. Dwa górne guziki miał rozpięte a rękawy podwinięte. Otworzył mi drzwi i chwycił mnie za rękę.

-Cześć – wyszeptał w moje ucho składając pocałunek na moim policzku

Nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Byłam tak oszołomiona nim, jego zapachem i przytłoczona tym jak bardzo za nim tęskniłam.

-Chodź- pociągnął mnie za rękę -Chcę Cię mieć tylko dla siebie

Powoli poszliśmy w kierunku domu. W salonie paliły się świece i cicho grała muzyka. Na stoliku stało moje ulubione wino i kieliszki. Teo zatrzymał się tuz za progiem i chwycił moją twarz w swoje ręce przycigając ją do swoich ust. Pocałunek był zachłanny i pełen smutku. Całowlismy się jakby od tego zależało nasz życie. Jakby to był tlen bez którego nie przeżyjemy kolejnej sekundy. Zaplotłam dłonie na jego karku. Tak bardzo za nim tęskniłam. Nie chciałam stracić nawet chwili.

-Masz ochotę na wino ?

-Yhy- mruknęłam i nadal nie puszczałam dłoni Teo

Cała ta sytuacja w której się znaleźliśmy była coraz cięższa. Z jednej strony był świat, który razem stworzyliśmy ale z drugiej wiedziałam, że jest to tylko coś co wykradamy. Nie mówiłam o tym nawet Emily ale coraz częściej budziłam się z poczuciem strachu i ogromnego poczucia winy. Teraz gdy Teo był obok wszystko wydawało się prostsze. 

-Co się stało ? - mężczyzna delikatnie uścisnął moją dłoń - Wydajesz się smutna - westchnął

-Nie to nic takiego. Jestem trochę zmęczona- skłamałam a w tym samym momencie komórka w mojej torebce zawibrowała. Wyciągnęłam ją i zobaczyłam sms od Natana. Pytał kiedy wrócę. Westchnęłam i uścisnęłam nasadę nosa. Teraz naprawdę poczułam się zmęczona. Do tego jeszcze bardziej zła na siebie i zarazem rozdarta. Powinnam iść. Powinnam wrócić do domu i nie wzbudzać większych podejrzeń. Usiadłam i spojrzałam na stojącego przede mną mężczyznę.

-Wiem ,że nie lubisz o tym rozmawiać ale on na to nie zasługuje.

Uważnie obserwowałam jego reakcję. Widziałam jak przekrzywia lekko głowę a jego oczy stają się zimne. Jego pięści się zaciskają ale nic nie mówi. Chce żebym kontynuowała.

-To nic między nami nie zmieni ale czuję się fatalnie. To ciągłe kłamstwo. Oszukiwanie i udawanie. Przecież znam Natana od lat a wyrządzam mu takie świństwo. Mógłby ułożyć sobie życie.

-Adrianno znasz moje zdanie. Jeśli tylko powiesz słowo rozwiążemy to dzisiaj. Nie chcę żeby s cierpiała.

-Nie- krzyczę prawie w panice -Dobrze wiemy, że potrzebny jest jeszcze czas. Muszę być pewna, że moja decyzja nie doprowadzi do wojny. Ty musisz się upewnić jakie będą konsekwencje.

Teo klęka przede mną i unosi moją brodę patrząc mi głęboko w oczy.

-Nie ma takich konsekwencji, których bym nie poniósł. Zrobię dla Ciebie wszystko. Jesteś moim życiem Ad 

Patrzyłam jak ten potężny mężczyzna klęczy z pochyloną głową a w jego oczach, które przed chwilą były jak wzburzony ocen teraz widziałam ból i strach. Oparłam czoło o jego czoło i zaciągnęłam się jego zapachem. Uspokoiłam swój oddech. Teo wstał i podał mi kieliszek. Usiadł obok mnie pozwalając mi wtulić się w jego bok. Obydwoje byliśmy pochłonięci myślami. Przez dłuższą chwilę żadne z nas nic nie mówiło. Wolno upijałam kolejne łyki delektując się barwą smaku na moim języku. Ciszę przerwał kolejny dźwięk nadchodzącej wiadomości. Obydwoje się lekko spieliśmy.

-Muszę wracać - powiedziałam cicho. Wstałam i odstawiłam kieliszek na stolik. Teo również wstał i krok za mną udał się w stronę wyjścia. Czułam jego spojrzenie na moich plecach.

Przy drzwiach spojrzeliśmy na siebie. Mężczyzna przyciągnął mnie do siebie i pocałował tak, że zabrakło mi tchu. Później pozwolił mi odejść choć wiedziałam, że kosztowało go to bardzo dużo. W drodze do domu myślałam o wszystkim. Liczyłam na to, że Natan będzie już spał ale niestety zastałam męża w salonie. Siedział w fotelu z drinkiem w ręce. Przystanęłam w progu i spojrzałam na niego. Pod oczami miał cienie. Włosy miał mocno rozczochrane jakby co chwila przejeżdżał po nich dłonią. Był zły ale gdy na mnie spojrzał potrząsnął głową jakby chciał odgonić wszystkie negatywne emocje.

- Jesteś- westchnął - Byłaś u rodziców ?

-Tak- zawahałam - Później podjechałam do Em. Masz od niej pozdrowienia.

Natan nic nie powiedział jedynie pokiwał głową.

-Masz ochotę na drinka ? - spytał

Przymknęłam oczy .Miałam ochotę stąd uciec. Miałam ochotę uciec tak daleko, że żadne problemy nie byłyby mnie wstanie dosięgnąć.

-Dziękuje ale czuję się zmęczona - powiedziałam cicho na co Natan wstał i zbliżył się do mnie.

-A może to moje towarzystwo Cię męczy ? Powiedz Adrianno.... męczę Cię ?

Spojrzałam w jego oczy i ponownie dostrzegłam złość. W mojej głowie kłębiły się myśli i czułam, że zaczynam panikować. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Natan chwycił mnie za dłoń i przyciągnął do siebie. Lekko straciłam równowagę i uderzyłam w jego klatkę. 

- Nic nie mówisz ? Mam sam sobie znaleźć odpowiedź ?

Wzięłam głęboki oddech i uniosłam głowę.

-Nie rozumiem. Do czego zmierzasz ? jestem zmęczona co w tym takiego dziwnego ? Nie ma Cię w domu całymi dniami a nawet jeśli wpadasz to nocą żeby się przespać. Nie wypominam Ci tego...Nie wypominam Ci zmęczenia

Chciałam powiedzieć coś jeszcze ale mąż mi przerwał

-Nie wypominasz ? Natan zaśmiał się -A co robisz teraz? - spytał z sarkazmem

-Odpowiadam na twoje idiotyczne pytania 

Wyrwałam dłoń z jego ręki i oddaliłam się o kilka kroków. Ta rozmowa nie zmierzała w dobrym kierunku. Nie byłam pewna jaki cel miał Natan ale czułam, że to nie jest nic miłego.

-Za dużo czasu spędzasz z Em. Zaczynasz mówić jak ona. Nie wypada Ci zwracać się do mnie w taki sposób i szlajać się po nocy

I w tym momencie poczułam jak wszystkie moje bariery puszczają. Wycelowałam w niego palec i wysoko uniosłam głowę.

-Co Ty powiedziałeś ??? Ostatni raz wydajesz mi polecenia. Ostatni raz mówisz coś złego o Emily. Nie masz prawa obwiniać jej za mój język. Ona jest moją przyjaciółką do jasnej cholery. Znasz ją od lat. Jak śmiesz ??? Co się z Tobą dzieje...

Nie zdążyłam skończyć bo nagle Natan odwrócił sie do mnie tyłem i mruknął pod nosem

-Właśnie o tym mówię... wybuch i zero panowania nad emocjami. Zrób coś z tym żono

-Co kurwa ??? Czy Ty zgłupiałeś ??? Masz się natychmiast zamknąć Natan

Usłyszałam odgłos rozbijającego się szkła. Drink wylądował na ścianie a Natan z zaciętą miną patrzył na mnie złowrogo.

-To Ty masz już skończyć. Nie mam ochoty wysłuchiwać twoich tyrad. Potrzebuję żony, która uniesie odpowiedzialność mojej kariery a nie dziewczyny spędzającej czas na plotkach z przyjaciółką. Zdajesz sobie sprawę z tego co się teraz dzieje ??? Nie bo nawet mnie o to nie pytasz. Masz świadomość z obciążenia jakie teraz na nas ciąży ???

-Na nas ? krzyknęłam -Ja tego nie chciałam. To są Twoje decyzje. Nie konsultowałeś ich ze mną więc nie obarczaj mnie konsekwencjami. Pieprz się Natan. Nie chcę Cię dzisiaj widzieć.

Odwróciłam się i wbiegłam na górę. 


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 14 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Moja KochankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz