Chapter 4

97 9 9
                                    

Tak jak obiecałam, macie szybko nowy rozdział
Jest dosyć krótki, ale jest w nim wszystko, co miało być i dodanie czegoś więcej by było już mocno na siłę, a kolejną scena musi rozpocząć nowy rozdział, ale to zrozumiecie w swoim czasie hihi
Miłego czytania <3

Słowa - 3649

Hwang nie miał dużo czasu na obmyślenie planu. W każdym momencie nieznajomy mężczyzna mógł go znaleźć i zrobić mu krzywdę. Wiedział, że tamten na pewno nie puści go wolno, bo student wiedział zdecydowanie za dużo. Musiał działać. Błyskawicznie zerwał się z gleby i szybko założył plecak, rozglądając się wokół. Szukał dobrej drogi ucieczki, takiej, aby nie pozostawał na widoku mężczyzn. Wnioskując z ich wcześniejszej rozmowy, Junghoon miał przy sobie broń, którą mógłby z łatwością postrzelić Hwanga. Dostrzegł dobrą drogę wiodącą najpierw między niskimi budynkami gospodarczymi, a potem wpadającą do lasku. Tam byłby już bezpieczny i mógłby przed nimi uciec, nim będzie za późno. Nie zastanawiając się za wiele, bo nie miał na to czasu, ruszył w obranym wcześniej przez siebie kierunku. Nie oglądając się za siebie, zaczął biec ile siły w nogach. To był dosłownie bieg o swoją własną wolność. Bieg o możliwość bezpiecznego powrotu do domu. Bieg o szansę do ponownego zobaczenia swojej rodziny i przyjaciół. Adrenalina w jego żyłach sprawiła, że biegł w zawrotnej prędkości, nie zwracając uwagi na coraz większą zadyszkę. Wtedy usłyszał strzał. Kula przeleciała parę metrów od niego i trafiła w drzewo po jego prawej.

- Kurwa, tam jest! Masz go złapać, bo inaczej nie dożyjesz tych swoich wakacji we Włoszech! - krzyknął Junghoon do Junga

W jego głosie można było usłyszeć prawdziwą furię.

Hwanga przeszedł zimny dreszcz, a jego głowa zaczęła boleć i pulsować z nadmiaru emocji. Poczuł, jak powoli robi mu się słabo, lecz nie mógł się teraz zatrzymać. Musiał biec ile sił w nogach. Dosłownie czuł wiszące w powietrzu napięcie li grozę. Atmosfera była tak gęsta, że można by było ją ciąć nożem. Wokół nie było nikogo poza Hyunjinem i dwójką mężczyzn, którzy mu zagrażali. Był środek nocy, wokół tylko rozciągał się nieprzenikniony mrok, jedynie w pojedynczych miejscach rozświetlany przez stare latarnie.

- Wracaj mi tu natychmiast, jeżeli życie ci miłe! - wrzasnął do studenta Junghoon

- Podziękuję, wolę się trochę poruszać! Trzeba dbać o kondycję, prawda?! - zawołał, spoglądając na mężczyznę przez ramię

Nie przestawał biec. Do lasku zostało mu do przebiegnięcia jak naprawdę niewiele, a tam w końcu będzie bezpieczny. Przynajmniej na krótki czas, dopóki nie przybiegną tam za nim, ale do tamtego czasu pewnie zdąży się uwolnić z tego przeklętego miejsca.

- Masz zawracać w tym momencie! - rozkazał ponownie mężczyzna

- Powtarzasz się typie! - odpyskował mu Hwang - Weź wymyśl chociaż jeden powód, dla którego miałbym to zrobić, to może rozważę twoją propozycję!

- Dobrze wiesz, że przed nami nie uciekniesz! Znajdziemy cię, gdziekolwiek byś się ukrył. A wtedy pożałujesz, że się urodziłeś! Gdy grzecznie do nas wrócisz, mogę ci zapewnić, że poniosą cię mniejsze konsekwencje, niż gdybyś stąd zwiał. Masz wybór, wybierz mądrze!

- Nigdy mnie nie znajdziesz! Staraj się, ile chcesz, ale mogę cię zapewnić, że widzicie mnie po raz ostatni, skurwielu!

Zakańczając dyskusję, wpadł do lasu. Wiedział, że mężczyźni go ścigają i ma niewiele czasu, by opuścić to miejsce. Nie miał jednak pomysłu, w jaki sposób może tego dokonać, bo na tym zadupiu był dosłownie tylko jeden przystanek autobusowy, a w godzinach nocnych autobusy jeździły pewnie raz na ruski rok. Nie miał czasu, by sprawdzić rozkład ich jazdy, więc musiał wymyślić coś innego. Szanse na to, że autobus przyjechałby już za parę minut i wybawiłby chłopaka z opresji były zbyt małe, więc nie mógł ryzykować, biegnąc tam. Dlatego postanowił po prostu biec przed siebie, dopóki nie znajdzie dobrego miejsca, aby się ukryć przed tamtą dwójką i spokojnie przeczekać, aż pobiegną gdzie indziej.

Trust nobody // HyunlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz