Untitled Part 5

203 36 3
                                    

Huncwoci nie przejmowali się tym że na karku mają zbliżające się Egzaminy. Co prawda zostało jeszcze bardzo dużo czasu, bo rok szkolny niedawno co się zaczął. Ale Huncwoci robili to co robić umieli najlepiej. Robili kawały i dokuczali innym. Tylko Lunatyk jako ten najrozsądniejszy z całej czwórki Huncwotów uczył się i powtarzał w wolnym czasie materiały z minionych lat szkolnych. Lili starała się szerokim łukiem omijać Huncwotów. Nie zawsze jej to wychodziło i nie zawsze mogła. James za wszelką cenę starał się zwrócić na siebie uwagę rudowłosej Gryfonki.

Pewnej ósemce Gryfonów wrzesień minął o wiele szybciej. Zaczął się październik, na dworze bywało coraz zimniej. Gryfoni wraz z Krukonami mieli właśnie ostatnią lekcję w dzisiejszym dniu. A James Potter jak jeszcze nigdy wcześniej drażnił dzisiaj przez cały dzień pewną rudą Gryfonkę. W pewnym momencie Lily już nie wytrzymała.

-Co ty człowieku chcesz?! Drażnisz mnie i wnerwiasz! Odczep się ode mnie! - Wrzasnęła na niego odwracając się, gdyż wraz z Syriuszem siedział w ławce za nią.

-Evans no co ci humor nie dopisuj! Taki ładny dzień i ładna pogoda! A ty ...

-Odwal się ode mnie! Nie rozumiesz tak prostego stwierdzenia kretynie?!

-Dosyć! - Usłyszeli wnerwioną McGonagall. Ruda ciskała piorunami z oczu w stronę Rogacza. - Dosyć! Co to za zachowanie na mojej lekcji? - Lily już chciała odpowiedzieć ale profesorka nie pozwoliła jej na to. - Nie  chce słuchać żadnych bzdurnych i kłamliwych usprawiedliwień kolejnych uczniów. - Powiedziała mocno wnerwiona. - Stawicie się jutro po kolacji oboje w Sali Pamięci. Pan Filch powie wam co macie robić. I dodatkowo każdemu z was odejmuję dziesięć punktów. - Profesor jak gdyby nigdy nic wróciła do lekcji.



-Uduszę tego kretyna. - Warknęła wnerwiona Lily. - Uduszę, posiekam, utopię, zamrożę, odmrożę, posiekam i zakopię.

-Lily spokojnie ...

-Spokojnie?! Znów przez tego imbecyla mam szlaban!!

-Co taka wpieniona Evans?! Fajnie będzie!

-Ja ci dam fajnie! Drętwota! - Po raz pierwszy Lily Evans rzuciła zaklęcie na innego ucznia w przypływie wściekłości. Rogacz poczuł tylko ból okolicach brzucha.

-Rzuciłaś we mnie zaklęciem! - Krzyknął z niedowierzaniem.

-Tak! I zrobię to jeszcze raz! Drętwota! - Chłopaka tym razem odrzuciło trochę do tyłu i wpadł z wielką siła w ścianę. - I co fajnie się czujesz?! Fajnie jest być ofiarą?! - Wrzasnęła na niego wciąż celując w niego różdżką. Ich przyjaciele byli w za dużym szoku by móc zareagować.

-Co tu się dzieję?! Co to za zbiegowisko?! - Usłyszeli głos Dyrektora Hogwartu. - Panno Evans! Co pani robi? Potter?

-Sprowokował mnie Dyrektorze ... Ja ... Poniosło mnie ... To jego wina ...

-Nie ważne czyja wina i kto zaczął. Panno Evans po pani bym się czegoś takiego nie spodziewał. A Pan panie Potter mam nadzieję że dogada się w końcu z koleżanką i nie będzie ona więcej musiała ciskać w pana zaklęciami. Zjawicie się w poniedziałek przed śniadaniem w moim gabinecie. - Powiedział Dumbledore i zaczął odchodzić. - Rozejść się!



-Przez tego kretyna znów zarobiłam szlaban no świetne! - Wrzasnęła Gryfonka gdy wraz z przyjaciółkami weszły do swojej sypialni. - Ja go jutro zabiję na tym szlabanie.

-Lily ...

-Nie będzie miał życia. - Powiedziała i rzuciła się na łóżko. Nie ruszyła się ani na jeden mały moment, nie poszła kolację, cały czas myślała jakby tu uprzykrzyć życie Rogaczowi i reszcie bandy jego Huncwotów. Głowę miała pełną różnych myśli. Tak mocno starała się cokolwiek wykombinować, aż w końcu zasnęła.


Rano dzień nie był wcale lepszy. Lily miała zły humor, bo dzisiaj po kolacji musi udać się na szlaban z Potterem do Sali Pamięci. Dla Lily ten dzień leciał nieubłaganie szybko. Nim się obejrzała skończyła zajęcia. Chwilę potem kończyła ostatnią pracę domową, a w następnej już chwili schodziła do wielkiej sali na kolację. Zjadła tylko trochę pieczeni i dwa tosty, wypiła szklankę soku dyniowego i wstała od stołu.

-Skończyłeś? - Spytała chłodno podchodząc do Huncwotów.

-Jasne skarbie. - Powiedział z bezczelnym Huncwockim uśmieszkiem.

-Zamknij się albo ci przywalę. Straciłam do ciebie cierpliwość. - Wysyczała przez zęby i szybko wyszła z sali. Szła tak szybko że Rogacz musiał za nią biec aby dorównać jej kroku. Wreszcie doszli do Sali Pamięci, przed wejściem stał woźny.

-W środku macie wszystko co będzie wam potrzebne. Dajcie swoje różdżki. - Posłusznie oddali mu różdżki. - Do odbioru u Dyrektora. I najważniejsze. - Dodał gdy dwójka Gryfonów weszła do pomieszczenia. - Będziecie tam tak długo dopóki nie wyszorujecie na błysk całej sali. Nawet jeśli ma to znaczyć spędzicie tam całą noc i całą Sobotę. - Powiedział z uśmiechem i zamknął za sobą drzwi. Po chwili usłyszeli przekręcany klucz i oddalające się kroki woźnego.


***************************************************************

Jest kolejny rozdział, jak się podoba?

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

Przygody HuncwotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz