LXIV - THE BLOODY CROWN

193 14 7
                                    

--

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

--

Elijah patrzył, jak Audrey śpi obok niego, muskając lekko palcami jej skórę i głaszcząc ją po ramieniu. Tego ranka w całym kompleksie było cicho, a on nie miał jeszcze serca jej budzić. Wyglądała tak spokojnie i po raz pierwszy od miesięcy wyglądała, jakby nie miała na ramionach piętrzących się zmartwień. Zmartwienia były dla niej ciężarem, ponieważ zdecydowała się go kochać, pomimo wszystkiego, co się wydarzyło, wszystkiego, co zrobił. Zdecydowała się pozostać przy nim, a Elijah kochał ją całym sobą. Wniosła tyle światła w jego życie, że dała mu ich córkę, bezwarunkową miłość dziecka, o którym myślał, że nigdy nie doświadczy.

Z lekkim ziewnięciem, Gilbert przekręciła się na drugi bok i skuliła bliżej w jego ramionach, opierając głowę na jego piersi. — Patrzyłeś, jak śpię? — Wymamrotała zmęczona, powoli otwierając oczy.

— Hmm. — Zamruczał, składając pocałunek na jej ramieniu. — Możliwe, trochę.

— Jakiś powód? — Przechyliła w jego stronę głowę, a na jej ustach zagościł lekki uśmiech.

— Nie. — Potrząsnął głową, odwzajemniając uśmiech i patrząc jej w oczy. — Po prostu cię kocham. — Wymamrotał, przyciągając ją do pocałunku.

Uśmiechnęła się do jego ust, gdy odwzajemniła pocałunek, podnosząc się lekko, gdy się odsunęła, i oparła czoło o jego. Elijah położył delikatnie dłoń na jej policzku, ostrożnie odgarniając jej włosy z twarzy i chowając je za uchem. — Ja też cię kocham. — Powiedziała całym sercem, patrząc na niego. — On po prostu potrzebuje czasu.

Elijah przygryzł na to wargę. — Nie zasługuję na jego przebaczenie, nawet jeśli byłby skłonny mi je dać. — Przyznał. — Powiedziałaś mi kiedyś, że zawsze jest inny sposób, nawet jeśli wtedy go nie widzimy. Był inny sposób. Musiałem dokonać wyboru i w tamtej chwili wybrałem to, co wydawało mi się jedyną opcją.

— Marcel słusznie był zły o Davinę. — Powiedziała, wiedząc, że może być z nim szczera w kwestii swoich uczuć. Choć bardzo go kochała i to tego nie zmieni, nie zgadzała się z tym, co zrobił Marcelowi. Po tym, co on i Freya zrobili Davinie. — Była jego rodziną i umarła, abyśmy wszyscy mogli żyć. Nie z jej własnego wyboru, ale z naszego. Nie zasłużył na śmierć z powodu swego żalu.

— Nie, nie zasłużył. — Zgodził się, a w jego oczach ponownie pojawiło się poczucie winy.

Choć bardzo martwił się, że Klaus mu nie wybaczy, Audrey wątpiła, czy kiedykolwiek wybaczy sobie to, co się stało. Pochyliła się i pocałowała go jeszcze raz, unosząc jego podbródek tak, że ich oczy się spotkały, kiedy się odsunęła. — Nieważne co, nie jesteś sam. — Przypomniała mu. — Masz mnie. Zawsze.

Elijah wiedział, że nigdy nie będzie miał odpowiednich słów, aby wyrazić, jak wiele to dla niego znaczyło. Jak wiele znaczyło wszystko, co zrobiła w jego życiu. Ich chwila dobiegła końca, gdy dźwięk płaczu Miry wypełnił ich uszy, a dziewczynka dała rodzicom znać, że nie śpi i ich potrzebuje.

𝐀𝐛𝐬𝐨𝐥𝐮𝐭𝐢𝐨𝐧 [𝘦𝘭𝘪𝘫𝘢𝘩 𝘮𝘪𝘬𝘢𝘦𝘭𝘴𝘰𝘯] [𝟮] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz