Tony:
Kiedy wszedłem do salonu wraz z bratem bliźniakiem to zobaczyliśmy mężczyznę, którego jeszcze nie znałem. Miał czarne zaczesane włosy na żel, ubrany w czarny garnitur, który idealnie leżał a jego wzrok zimny jak góry lodowe przeraziły mnie lekko a jeśli chodzi o Shane'a to ukrył się za nogami hailie, bo właśnie ona po nas przyszła.- Młody nie bój się. - powiedział Dylan rzecz jasna.
- Witajcie w domu chłopcy mam na imię Vincent i jestem waszym opiekunem prawnym. - rzeknął chłodno Vincent.
- cześć ja jestem tony! - krzyknąłem z uśmiechem na twarzy. - Shane chodź.
Shane się odważył i podszedł do mnie wciąż mając głowę w dół.
- h-ej.. - Shane jąkał się trochę.
- Nie musisz się mnie bać Shane. - powiedział skupiając na nim swój wzrok. Na razie. - mruknął pod nosem wycierając twarz.
Na szczęście Shane tego nie usłyszał. Usiadłem obok Dylana a on mi potargał włosy z chytrym uśmieszkiem.
- Dylan! - krzyknąłem głośniej niż tego sam chciałem.
- Co? Czyżby mały chłopczyk się zdenerwował? - powiedział po czym udawał smutnego.
W odpowiedzi pokazałem mu język i jak miałem zamiar wchodzić po schodach to poczułem, że nie dotykam nogami ziemi. No przecież Dylan podniósł mnie do góry i wrócił ze mną do salonu.
- Puść! - wrzasnąłem.
- tony po pierwsze nie krzycz a po drugie nie pokazuj języka rodzeństwu. - odpowiedział mi Vincent za dylana.
Chciałem coś powiedzieć ale ugryzłem się w język zanim do tego doszło.
Po kilku minutach Shane już przyzwyczaił się do towarzystwa Vincent'a i śmiał się już swobodnie. Dylan właśnie pokazywał mi gry na PlayStation dokładniej jakieś strzelanki na co Vincent go skarcił, że pokazuje mi takie rzeczy:
- Dylan nie pokazuj mu takie rzeczy.
- No dobra.
- A o co chodzi w tej grze? - spytałem Dylana pokazując palcem grę, która przykuła moją uwagę.
- W tej grze chodzi, że musisz mordować jakby innych, żeby zdobywać nowe i lepsze bronie, lecz musisz zabić około 30 osób lub nawet 50.
- Dylan. - powiedział Vincent mierząc go chłodym wzorkiem wręcz lodowatym.
- No dobra. - unosił ręce w geście obronnym.
Zaśmiałem się pod nosem na to krótkie wymianę zdań.
- Hailie włączysz Scooby dooby Doo? Proszeee - powiedział skacząc po kanapie Shane . Dobrze, że tego Vincent nie widział, bo właśnie poszedł pracować
do swojego gabinetu.- Jasne mały , pójdę po przekąski. - odpowiedziała ruszając w stronę kuchni znikając w niej chwilę później.
Po 10 minutach już w czwórkę oglądaliśmy różne bajki, jednakże Scooby dooby Doo dominował. Poczułem zmęczenie, bo już powieki zamykały się już same i próbowałem być twardy. Ale po chwili zamknąłem powieki odpływając do krainy snów.
****
Rano obudziłem się już w swoim łóżku więc ktoś musiał mnie zanieść do pokoju gdy spałem. Gdy już dotykałem ziemi nogami wyszedłem z pokoju kierując się do schodów mając zamiar iść do kuchni. Schodziłem własnie ze schodów w dół ale potknąłem się i poczułem nagle ból w lewej ręce.Bardzo bolało, aż za bardzo.
Pobiegłem do pokoju zamykając za sobą drzwi i wszedłem cicho do garderoby, żeby nie obudzić shane'a.
Założyłem swoją ulubioną bluzę z Spiderman i zakryłem szczelnie rękę. Starłem łzy i położyłem się z powrotem do łóżka przykrywając się kocem, który leżał najbliżej mnie.Po kilkunastu minutach męczarni usłyszałem, że ktoś wchodzi do pokoju.
- Maluchy wstajemy. - usłyszałem jego łagodny głos.
Po kilku minutach Shane już był ubrany i był już prawdopodobnie na śniadaniu.
- Szkrabie wstajemy. - znów usłyszałem głos will'a.
Gdy nie uzyskał odpowiedzi podniósł mnie i posadził mnie na kolanach.
- Czemu masz bluzę hm? - zauważył chłopak.
- n-ie wiem.. - mruknąłem.
A potem było wielkie zamieszanie gdy powiedziałem prawdę.
~~~~
Musiałam poprawić, bo WATTPAD POSTANOWIŁ, ŻE USUNIE MI POŁOWĘ TEKSTU i dopiero później się zorientowałam. Nie polecam 👍
![](https://img.wattpad.com/cover/367275484-288-k351491.jpg)
CZYTASZ
Bliźniacy - Rodzina Monet
RandomTony wraz z bratem bliźniakiem Shane'm wiodą szczęśliwe i spokojne życie, aż do momentu gdy tracą własną mamę. Rodzeństwo trafia pod opiekę Vincenta Monet ale czy pozostałe rodzeństwo ich zaakceptuje?