Prolog

174 10 2
                                    

Witam się z wami kochani, moim pierwszym opowiadaniem na Wattpadzie <3
Życzę miłego, Daria

                              🦋

Starałam się...
Próbowałam...
Nie wiem dlaczego dałam się namówić na wyjście do klubu. W dodatku z ludźmi, którzy nie potrafili zrozumieć mojego bólu, z ludźmi, którym wszystko wydawało się proste, łatwe w zdobyciu, których ludzka tragedia nie dosięgała, albo po prostu mieli ją gdzieś.
Uciekłam stamtąd, założyłam kaptur na głowę i wybiegłam najszybciej jak mogłam. Nie chciałam się tłumaczyć dlaczego chcę wyjść, nie chciałam widzieć wymuszonych, żałosnych spojrzeń moich ,,przyjaciół"

Całe szczęście, że założyłam bluzę z kapturem, bo zaczęło padać. Im dłużej szłam, tym deszcz stawał się silniejszy. Im dalej też byłam od klubu, tym bardziej zaczynało do mnie docierać, że zostałam sama. Usiadłam na ławce między ogródkami. Obok był pomnik, tak samo ponury jak i ja. Deszcz przybrał na sile. Położyłam nogi na ławce, a głowę między nimi. Było mi tak cholernie przykro.
Najpierw śmierć mamy, najcudowniejszej osoby na świecie. Niedługo potem śmierć mojej jedynej babci, a na sam koniec mojego tatę zaatakowała choroba, by po paru miesiącach mi go odebrać. Byłam zupełnie sama. Nie miałam ochoty wracać do domu. Pozwoliłam żeby deszcz lał po mnie, pozwoliłam żeby mnie zlewał tak jak moi przyjaciele od siedmiu boleści. Pozwoliłam też moim łzom  zsynchronizować się z deszczem. Szum uderzająch kropel o chodnik był silny, pomagał mi zagłuszyć chaotyczne myśli.
Prawie oddałam się rozpaczy, kiedy poczułam na ramieniu dłoń. Wzdrygnęłam się. Ostrożnie podniosłam głowę i spojrzałam na... Na początku myślałam, że mi się przewidziało, ale patrzyłam na chłopaka. Chłopaka, który był równie mokry jak ja, patrzył na mnie, ostrożnie biorąc dłoń, która wcześniej wylądowała na moim barku i wyrwała mnie z letargu.

Wszystko w porządku? Wracam właśnie od kogoś, powinienem już być w domu, ale czy, czy Ty też nie powinnaś? Słuchaj, nie chce żebyś pomyślała, że jestem jakimś napaleńcem, ale chyba nie jest w porządku, skoro tutaj siedzisz i pozwalasz żeby cię przelało, a w dodatku płaczesz... — wyrzucił z siebie na jednym wdechu, jakby bał się mojej reakcji.

Ulżyło mu, kiedy to wszystko powiedział. Widziałam, że jego ramiona się rozluźniły kiedy odpowiedziałam, że zamierzam się zbierać do domu. Ku mojemu zaskoczeniu podał mi swój numer telefonu, ale zaraz wyjaśnił, że chce wiedzieć czy bezpiecznie dotarłam do celu. Nie byłam zachwycona tym pomysłem, ale nie chciałam żeby się przeziębił siedząc na tym deszczu. Wydawał się dobry i naprawdę zatroskany, więc obiecałam, że napisze kiedy będę w domu.
Na moje usta wkradł się mały uśmiech kiedy ruszyłam przed siebie. Nawet moich ,, przyjaciół" nie było stać na coś takiego. Teraz byłam pewna, że zostałam sama, bo nawet ci którzy, myślałam, że są mi bliscy wcale tacy nie są.Na powrót zepsułam sobie humor, ta noc nie należała do przyjemnych, a sen miał dzisiaj dla mnie nie nadejść.

Solitude- Skazani na samotność 🦋Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz