Rozdział 3

51 3 0
                                    

 Wyścig się zaczął.

Czerwone porsche, w którym siedziałam od razu ruszyło z piskiem opon i wysunęło się na prowadzenie. Brock ze skupieniem patrzył na drogę, w międzyczasie zmieniał biegi, ja siedziałam w ciszy i z ekscytacją patrzyłam na to co się dzieje. Brunet ostro wjechał w zakręt i prawie z niego wypadł. W ostatniej chwili chłopak zapanował nad pojazdem.

- Kurwa, coś jest nie tak – mruknął pod nosem.

W tym czasie zbliżył się do nas pomarańczowy mustang, samochód zaczął pchać ten, w którym znajdowaliśmy się z brunetem. Chłopak spojrzał w lusterko i gdy coś tam dostrzegł wydawał się jeszcze bardziej zdenerwowany.

- Ty skurwysynie – krzyknął zmieniając bieg.

Porshe ponownie wysunęło się na prowadzenie zostawiając innych daleko w tyle. Zostało ostatnie okrążenie, a Brock wcale nie zwalniał. Meta była coraz bliżej.

Wygrał.

Zatrzymał swój pojazd, a po chwili wokół zebrał się tłum. Wszyscy się cieszyli i wykrzykiwali, Brock uśmiechnął się delikatnie i wysiadł z samochodu, postanowiłam zrobić to samo. Stojąc po drugiej stronie samochodu dostrzegłam, że brunet przytula się z moim bratem. Lucas też mnie dostrzegł, a na jego twarzy malował się wyraźny szok. Odsunął się od swojego przyjaciela i wymierzył mu cios w policzek.

- Chyba cię pojebało, to moja siostra – krzyknął Lucas.

Tym razem ten drugi wymierzył cios, a Lucas zgiął się w pół.

- Uspokójcie się kurwa – wtrącił się jakiś czarnoskóry chłopak i zaczął rozdzielać ich od siebie. – O co wy się znowu kłócicie? – zapytał, a po chwili jego spojrzenie padło na mnie, uśmiechnął się do mnie i wrócił wzrokiem do Lucasa i Brocka.

- Wszystko jasne – powiedział kolejny chłopak wychodząc z tłumu, spojrzał na mnie i posłał mi drwiący uśmieszek.

Nie byłam mu dłużna i też odwdzięczyłam się tym samym. Chłopak zaczął rozmawiać z moim bratem i resztą, a ja bardziej mu się przyjrzałam. Był wysoki, ale wciąż trochę niższy od Brocka, miał rozczochrane, lekko pokręcone czarne włosy i wredny uśmiech przylepiony do twarzy. Tłum, który wcześniej nas otaczał rozproszył się, a ja nie wiedziałam dlaczego. Wtedy usłyszałam dźwięk policyjnych syren.

- Jeszcze tego brakowało – powiedział czarnowłosy.

- Maddy pojedź z Nickiem, widzimy się w domu, a my wszyscy spierdalamy – powiedział do mnie Lucas.

Nick, a więc tak miał na imię Brock, całkiem mu to pasowało.

Zerwałam się z miejsca, w którym stałam i szybko ruszyłam do samochodu, zanim zdążyłam zapiąć pasy, chłopak odpalił samochód i z piskiem opon ruszył z miejsca. Od ponad dziesięciu minut jechaliśmy w ciszy, co było strasznie niezręczne. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i wybrałam numer Ethana, chciałam zapytać czy wszystko w porządku, bo nie wiedziałam gdzie podziewa się przyjaciel i czy udało mu się uciec. Jednak nie udało mi się z nim skontaktować, bo nie było tu zasięgu. Schowałam telefon do kieszeni i rozejrzałam się dookoła.

Byliśmy w środku pieprzonego lasu i wcale nie jechaliśmy w stronę domu Lucasa.

- Gdzie my jedziemy? – zapytała.

- Na komisariat – odpowiedział obojętnie.

- Słucham?

- A co ty myślałaś, że ujdzie ci na sucho przychodzenie w takie miejsca?

- Mam ci przypomnieć, że to podobno ty jesteś królem nielegalnych wyścigów?

- Schlebiasz mi Diabełku – parsknął.

Our First Turn #1RideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz