Przez cały tydzień chodziłam rozkojarzona. Moje myśli skupiały się tylko i wyłącznie na przyszłych kłopotach związanych z korepetycjami. Prawdopodobnie byłam najbardziej przejmującą się osobą w tym domu, co było nienormalne. Przeżywałam codzienne wydarzenia, jak mrówka okres. Dodatkowo zawaliłam test z biologii, co jeszcze bardziej wpłynęło na moje samopoczucie. Z dnia na dzień czułam się coraz bardziej osłabiona, kiedy przyszła chwila odwiedzin.
Powoli stąpałam po schodkach, aby nie wywrócić się i nie połamać sobie kości.-Dzień dobry, pani Ayers- usłyszałam życzliwy ton głosu Shawna, który przed chwilą postanowił wejść do naszego domu.
-Witaj, Shawn. Napijesz się czegoś?- odpowiedziała moja mama, wychodząc ze swojego pokoju, gdzie pracowała przez jakiś czas na komputerze.
-Jeśli nie byłby to problem, napiłbym się herbaty. O, cześć, Chantal- złośliwy uśmieszek wpełzł na jego twarz. Przewróciłam jedynie oczami i skierowałam się do lodówki, aby wyciągnąć coś do jedzenia.
Szkoda, że mama nie zobaczyła twarzy tego chłopaka, kiedy mnie przywitał. To wszystko mogłoby udowodnić jej, że nie jest tym, za kogo się podaje.
-Chantal?- ponagliła mnie moja mama, która znalazła się za mną, wyciągając kubek z górnej szafki. Wrzuciła do środka woreczek, nastawiła wodę i posłała mi krytyczne spojrzenie, które ciskało we mnie piorunami, abym tylko odpowiedziała na przywitanie Mendesa.
-Hej- mruknęłam niechętnie, patrząc na niego krótko.
-Cześć- powiedział mój starszy brat, po czym zszedł ze schodów w stronę szatyna, siedzącego na kanapie w salonie. Ten wstał, podał mu dłoń i ścisnął, lekko potrząsając.
Moje brwi uniosły się w geście niezrozumienia tak dobrych stosunków między nimi dwoma i pokierowałam się do mojego pokoju, aby nie widzieć fałszywej twarzy Shawna.
Zanurzyłam łyżeczkę w jogurcie, który przed chwilą wyciągnęłam z lodówki, stąpając ostrożnie po schodkach. Kiedy znalazłam się z powrotem w moim pokoju, odetchnęłam z ulgą i usiadłam na łóżku, kładąc na kolanach laptopa. Uruchomiłam urządzenie, chcąc skontaktować się w jakiś sposób z moją przyjaciółką, która od niedawna zaprzestała używania telefonu komórkowego, myśląc, że to na pewno w jakiś sposób pomoże jej psychice, potrzebującej pomocy. Nie była załamana, ani nienormalna, po prostu... za dużo internetu. Dlatego postanowiła nie rujnować bardziej swojego umysłu. Uważałam to za bzdurne postanowienie, skoro nadal używała komputera. A już myślałam, że ją rozumiem...
-Margie?
-Co jest?
-Dlaczego chowasz się w mojej szafie?- zapytała siedmiolatka, wchodząc do pomieszczenia.
Tego feralnego dnia oglądały razem Opowieści z Narnii, jak widać, Margaret się bardzo wczuła w film.
-Szukam Narnii, próbowałaś już kiedyś jej znaleźć?- odkrzyknęła zza drewnianej powłoki, tłukąc po wewnętrznych ściankach.
-W sumie... -powiedziała zamyślona blondynka i otworzyła drzwi, aby wejść za swoją przyjaciółką.
Westchnęłam z uśmiechem, przypominając sobie czasy, kiedy nie potrzebowałyśmy niczego, oprócz wolnego czasu i siebie nawzajem, aby dobrze się razem bawić. Czasy się zmieniły i młodzież nie jest taka sama, jaka była kiedyś.
Usłyszałam kroki na korytarzu i po chwili ujrzałam dwie męskie postacie przechodzące obok mojego pokoju. Posłałam im mordercze spojrzenie i napisałam wiadomość do Marg.
Ja: Ratujjj
Margaret: Co się dzieje??
Ja: Hunter ma korepetycje........
Margaret: Cooo, z kim?
Ja: Kojarzysz tego przystojnego szatyna z 1C?......
Margaret: O chuj, to on mu korepetycji udziela?! Przeciez ten Shawn to gówniarz w porównaniu do twojego brata
Ja: Wiem, ale Hunter opuścił się w angielskim, a moja rodzicielka zauważyła to dopiero teraz ._.
Margaret: Zarywaj do niego
Ja: COO??
Ja: nigdy
Margaret: Ale jest przystojny
Ja: No i? Jest chamidłem
Margaret: Wyluzuj, stara. Będzie dobrze. Wiem, że on ci się podoba. Mnie też lol
Ja: Ugh, ale ty jesteś dziwna
Margaret: Dzięki za komplementTak właśnie wygląda wsparcie ze strony mojej przyjaciółki. Prychnęłam i zamknęłam laptop, biorąc łyżeczkę do ust.
-Gdzie macie toaletę?- do moich uszu dobiegł dźwięk głosu zza ściany młodszego chłopaka, który lekko uchylił drzwi, chcąc wyjść, dlatego go trochę słyszałam.
-Na końcu, po lewej stronie- mogłam założyć się, że wyszedł za szatynem, pokazując dłonią kierunek, w którym ma się udać, aby dotrzeć do łazienki.
-Dobra, poradzę sobie- zaśmiał się Shawn.
Rozległ się hałas wywołany przez kroki siedemnastolatka. Jako, iż łóżko znajdowało się centralnie naprzeciwko drzwi, zeszłam z niego, jak poparzona, aby mnie nie dostrzegł i nie dowiedział się, że tak jakby... podsłuchiwałam jego rozmowę.
Wskoczyłam na biurko i obserwowałam korytarz przez otwarte drzwi. Sama też zastanawiałam się, dlaczego ich nie zamknęłam.
,,Chcesz go zobaczyć"- podpowiedziała moja podświadomość.
Pomyślałam chwilę i rzeczywiście stwierdziłam, że chciałabym go zobaczyć. Gdybym była trochę... bardziej pewna siebie, to z pewnością nie miałabym kłopotów z nawiązaniem znajomości z nim.
Moim oczom ukazał się kształt ludzkiej postaci, wkraczającej do mojego pokoju. Przestraszyłam się, bo zupełnie nie spodziewałam się, że zdecydowałby się wejść do mojego małego świata. Jego wzrok omiótł całe pomieszczenie, aż zatrzymał się na mnie. Zamarłam, kiedy zobaczyłam dziwny błysk w oczach chłopaka.
-Tak, jak się spodziewałem- odezwał się cichym głosem i podszedł do mnie powoli. Moje kończyny odmawiały posłuszeństwa i nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa, aby go powstrzymać przed zbliżeniem twarzy do mojej.
Wpatrywał się we mnie z taką intensywnością, że moje policzki płonęły żywym ogniem. Uśmiechnął się tajemniczo i przechylił lekko głowę, nadal patrząc mi w oczy.
-Przyglądałem się tobie od jakiegoś czasu w szkole- oparł rękę na biurku, tuż obok mojej nogi. -Przyznaję... od początku byłem zaintrygowany, lecz nie miałem okazji, aby przeprowadzić z tobą rozmowę.
Milczałam. Moje serce obijało się o żebra i miałam wrażenie, że było je słychać na odległość przynajmniej dwóch kilometrów.
Brązowooki, widząc moje zmieszanie, odsunął się trochę ode mnie, a ja wypuściłam powietrze, które nieświadomie zatrzymywałam w płucach.
-Spotkamy się w szkole, Chantal- mrugnął do mnie. Skierował się do wyjścia i zamknął cicho drzwi, zostawiając mnie z totalnym mętlikiem w głowie.
Nadal siedzę na biurku. Wpatrzona w równoległą ścianę. Ten chłopak nie był na pewno tą osobą, za którą mieli go ludzie z jego otoczenia. Kto wie, co skrywa za maską grzecznego chłopca z wysokimi ocenami w szkole, uroczym uśmiechem i dobrymi manierami?
CZYTASZ
behind the mask ✽ s.m.
FanfictionCo, jeśli ludzie nie są tymi, za których się podają? Oto i kolejna banalna historia na wattpadzie, zapraszam x 01.06.2015r. | behind the mask ✽ s.m.