✽trzy

610 44 12
                                    

Otworzyłam drzwi wejściowe, aby zobaczyć przed nimi sylwetkę Shawna. Był ubrany w czarną koszulkę i jeansy, a na plecy zarzucił niebieską bluzę. Zlustrował mnie od góry do dołu z cwaniackim uśmiechem.

-Jak leci, Ayers?- kiwnął głową i gestem zachęcił mnie do przyłączenia się do jego przechadzki.
Podeszłam do niego niepewnie i razem powoli ruszyliśmy chodnikiem.

-Chciałem się z tobą spotkać, aby porozmawiać- westchnął, przeczesując swoje włosy. -Słyszałaś te wszystkie plotki o mnie, prawda?

Kiwnęłam głową, chcąc potwierdzić, że je słyszałam.

-Żadna z nich nie jest prawdą- pokręcił głową i spojrzał na mnie.

Co on próbował zrobić?

-Ja wiem, że dziwnie brzmię, ale to wszystko jest kłamstwem.

-Jaki jest twój cel?

-Żebyś nie brała mnie za totalnego dupka, jak dotychczas- wsadził dłonie do kieszeni bluzy.

-A skąd wie...

-To widać- przerwał mi, śmiejąc się, po czym skręciliśmy razem w jakąś starą dróżkę prowadzącą do lasu.

-Eee... Gdzie ty mnie prowadzisz?- zapytałam trochę przestraszona, że ma zamiar mnie tam zaprowadzić, później zgwałcić, poćwiartkować, wsadzić do worka i zakopać gdzieś pod drzewem, gdzie nikt się nigdy nie dowie o mojej śmierci.

-Nie jestem gwałcicielem- zaśmiał się nerwowo i podrapał się po karku. -Chciałem ci pokazać ładne miejsce, a ty myślisz, że jestem zabójcą...

Czy on potrafi czytać w myślach, do cholery?

-Nie myślę- skłamałam, przewracając oczami.

-Widzę właśnie- zachichotał, a po chwili naszym oczom ukazał się stary, zniszczony budynek. Tynk odrywał się od ścian, okna były powybijane, a w suficie było kilka dziur, co mnie zaczynało przerażać. Nie miałam pojęcia, co tu robimy, ani co tu kiedyś było, ale miałam przeczucie, że raczej nic złego nam się nie przydarzy, więc tylko wzięłam kilka głębokich wdechów i podążyłam za szatynem, który okrążył ruiny i wszedł do środka wielką dziurą, w której przypuszczalnie znajdowały się kiedyś drzwi. Zawiasy po kawałku drewna odrywały się powoli od powierzchni. Przeszłam przez ceglany próg i po chwili znajdowaliśmy się w przestrzennej budowli, pokrytej w wewnętrznej części graffiti. Po środku stała obdrapana kolumna, podtrzymująca już rozwalający się dach.

Na ziemi walały się butelki, paczki po papierosach, czipsach, mnóstwo skorupek po pestkach, plastikowe torby i różnego rodzaju rzeczy, które najprawdopodobniej ktoś tu wywiózł. Mimo tych wszystkich śmieci, to miejsce miało swego rodzaju... urok, z promieniami zachodzącego słońca wpadającymi przez otwory w ścianach.

-Wow- wydusiłam z siebie i odwróciłam się do Mendesa ze znikomym uśmiechem na twarzy. -Wiesz może, co tutaj kiedyś było?

-Z tego, co słyszałem, była tu owczarnia- usiadł na parapecie jednego z okien, gdzie po szybie nie było śladu i oparł się plecami o cegły.

Okrążyłam kolumnę, przesuwając po niej palcami i patrząc na wszystkie wyryte na niej imiona i różne inne rzeczy. Odszukałam wzrokiem jeden z cytatów.

"Kiedy niebo stanie się szare
I wszystko będzie krzyczeć
Sięgnę w głąb siebie
Tylko, aby odkryć, że moje serce bije" *

Spojrzałam jeszcze raz na wyryty tekst i przeczytałam go cicho, prawie bezgłośnie, przez co Shawn podniósł głowę i popatrzył na mnie. Zszedł z wzniesienia i skierował się w moją stronę. Nie spuszczał ze mnie wzroku, dopóki był wystarczająco blisko, aby zobaczyć wszystkie słowa na cegłach. Także przeczytał ten sam tekst i jego spojrzenie wróciło na mnie.

Jego oczy nie zdradzały niczego, przez co zupełnie nie wiedziałam, co zamierza zrobić. Ten jedynie zagryzł dolną wargę i odwrócił się w przeciwną stronę.

Usiadłam na jednym z kamieni wniesionych tutaj i popatrzyłam na liście drzew, które widać było przez dziury dachu.

-Ta idiotka myślała, że Chase się z nią umówi- zachichotała Brooklyn, platynowa blondynka, pomiatająca wszystkimi w szkole.
Posłałam jej mordercze spojrzenie i skierowałam się do klasy od chemii. Kilka dni temu ktoś wrzucił mi do szafki liścik, w którym było napisane, że Chase, crush każdej dziewczyny z naszego rocznika chce się ze mną umówić. Nie zdawałam sobie sprawy, że to może być podstęp, bo mając czternaście lat byłam naprawdę naiwną dziewczyną i to była pierwsza taka sytuacja, więc nie wiedziałam, jak się zachować. Pomijając niektóre szczegóły, nadszedł dzień ,,randki", jako iż byłam podekscytowana tym faktem i zaślepiona urodą chłopaka, udałam się na miejsce spotkania. Na boisku nie było nikogo. Puste trybuny, pusta murawa. Czekałam na niego ponad dwie godziny, ale on się nie zjawił. Następnego dnia w szkole dowiedziałam się, że już każdy wie o tej sytuacji, kiedy widziałam te kpiące spojrzenia na sobie i szepty na mój temat. Prawda wyszła na jaw i wtedy już wiedziałam, że ten przekręt był sprawką Brooklyn i jej koleżanek. Wkrótce i Chase to odkrył, a wraz z nim jego grupa, w której znajdował się właśnie Shawn. Po trzech latach przeniosłam się do innej szkoły, jakże miłą niespodzianką było ponowne spotkanie Mendesa... Myślałam, że mam jedynie przewidzenia, kiedy zobaczyłam go na apelu, rozpoczynającym rok szkolny. Rodzice zapewniali mnie, że nikogo znajomego, oprócz Margaret tam nie spotkam. A jednak się mylili, niemalże wylądowałam z siedemnastolatkiem w klasie.

Po moim ciele przeszedł dreszcz, wywołany wspomnieniami, jak i malejącą temperaturą. Zaczęłam żałować, że nie założyłam jakiejś bluzy, więc tylko pocierałam swoje ramiona, mając nadzieję, że to chociaż trochę mi pomoże na doskwierający coraz bardziej wieczorny chłód.

-Zimno ci?- zapytał Shawn, znajdując się tuż przy mnie, nie wiadomo skąd.

-Może trochę- jak na zawołanie, moim ciałem znów wstrząsnęła fala zimnych dreszczy, a ja tylko syknęłam.

Chłopak wstał i ściągnął swoją bluzę, nakładając ją na moje ramiona.

-Nie trzeba było- uśmiechnęłam się do niego i poczułam dziwne uczucie, jakby... jakaś siła nie pozwalała mi już czuć negatywnych emocji, co do Mendesa.

*Bleeding Out- Imagine Dragons

×
hejkaa:)
to jest tak naprawdę jeden z ważniejszych rozdziałów, przyjemnie mi się go pisało, mam nadzieję, że Wam będzie się go równie przyjemnie czytać
do następnego, misie xx

behind the mask ✽ s.m.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz