✽pięć

499 36 2
                                    

-Co ty tutaj robisz?- usłyszałam za sobą głos, przez który podskoczyłam z przerażenia.

-Jak widzisz, stoję.

Przewrócił oczami i oparł się o słup.

-Nigdy nie widziałem, żebyś jeździła autobusem do szkoły- przekrzywił głowę.

-Bo nie jeździłam- wzruszyłam ramionami, chowając ręce w kieszeniach bluzy.

-Jakiś konkretny powód?

-W sumie, to nie- pokręciłam głową i przerzuciłam ciężar z jednej nogi na drugą, aby po chwili zauważyć wielki pojazd, zbliżający się do miejsca, gdzie się znajdowaliśmy.

Wraz z nami weszło kilka innych osób, po czym ruszył na następny przystanek.

-Znudziło ci się jeżdżenie autem?

Odwróciłam głowę w jego stronę. Usiadł na siedzeniu koło mnie, wygodnie wystawiając nogi pod następny fotel, nie przejmując się ludźmi.

-Powiedzmy- przytaknęłam i popatrzyłam w jego oczy, w których był znów ten sam blask, co przy tej sytuacji w moim pokoju. Nie wiedziałam, czy miałam się bać, czy się cieszyć, więc po prostu odwróciłam wzrok w stronę okna, gdzie przewijały się rozmazane sylwetki drzew i domów, które mijaliśmy. Przez cały czas czułam na sobie spojrzenie Shawna. Jakby nie miał niczego do roboty...

Odetchnęłam z ulgą, kiedy autobus się zatrzymał pod przystankiem obok naszej szkoły. Wyszłam z niego, niemal jako pierwsza i pognałam do budynku, chcąc uniknąć już spotkania z Mendesem.

Na korytarzu zauważyłam wysoką sylwetkę Margaret, opierającą się o moją szafkę, jak miała to w zwyczaju robić. Na mój widok uśmiechnęła się i podbiegła w moja stronę, aby mnie przytulić.

-I co? Myślałaś już nad tym?- zapytała, kiedy szłyśmy w stronę klasy, gdzie miała odbyć się nasza pierwsza lekcja- angielski.

-Taa... Niby tak- podrapałam się po karku, po czym razem usiadłyśmy w ostatniej ławce.

Niebieskowłosa posłała mi spojrzenie, proszące o wytłumaczenie, więc zaczęłam mówić.

-Nie mogłam w nocy spać, myśląc nad twoimi słowami. I jak tak się zastanowiłam... mogłabym jednak spróbować- posłałam jej słaby uśmiech i wypakowałam mój podręcznik i zeszyt.

Udawałam, że nie widziałam miny pełnej podekscytowania na twarzy mojej przyjaciółki i jedynie skupiałam się, aby się nie rozproszyć.

-Ty to jednak nie jesteś aż tak uparta- parsknęła cicho, na co przewróciłam oczami.

-Czy ty mnie obrażasz?

-Możliwe- uniosła brwi z ironią i wzruszyła ramionami, patrząc tępo w tablicę, na której nauczyciel pisał potrzebne nam daty.

-Dzięki- mruknęłam sarkastycznie.

-Pani Ayers i pani Wing, pierwsze ostrzeżenie. Za trzecim razem zostajecie wyrzucone z klasy- brodaty mężczyzna wskazał nas mazakiem, trzymanym w ręce i posłał nam obu ponaglające spojrzenie.

Popatrzyłam na niego spod ściągnietych brwi i pokiwałam głową, po czym rzuciłam ciche ,,Przepraszam", co później zrobiła Margaret.

Po czterdziestu pięciu minutach mogliśmy wszyscy opuścić klasę i skierować się w stronę innych. Naszą następną lekcją była godzina wychowawcza. Razem z Margaret zajęłyśmy nasze miejsca i czekałyśmy na inne osoby z naszej klasy, abyśny mogli zacząć zajęcia z naszym wychowawcą. Był nim pan Seth Kaplan. Na oko pięćdziesięcioletni, sympatyczny i pogodny mężczyzna z życzliwymi, niebieskimi oczami. Miał krórtko przycięte, lekko siwe włosy i równie pokrytą jasną barwą brodę. Na nosie zawsze widniały okulary w grubych, prostokątnych oprawkach w ciemnym kolorze. Jego postawa zawsze była delikatnie zgarbiona, ale nie odejmowało to dostojności w jego wyglądzie. Zazwyczaj nosił koszulki w jednolitych kolorach i do tego marynarkę, wraz z nieodłącznymi, ciemnymi jeansami i czarnymi pantoflami.

Poczułam, jak ktoś ciągnie do tyłu moje włosy.

-Co do cholery?!- warknęłam, odwracając się do ławki za mną.

-Cześć, Chantal- zaśmiał się Grier, a ja lekko złagodniałam, widząc jego twarz.

Pokręciłam głową z rozbawieniem.

-A jednak wróciłeś?- zapytałam uśmiechnięta, całkowicie ignorując to, że właśnie do klasy wszedł pan Kaplan.

-Najwyraźniej- rozłożył ręce i podniósł wzrok ku sufitowi. -Trochę się za wami stęskniłem, nie powiem- mrugnął do mnie i do Wing, która zachichotała.

Nash wyjechał siedem miesięcy temu do Stanów, aby odwiedzić rodzinę, gdzie także zapisał się do szkoły, inaczej nie nadrobiłby tych wszystkich godzin. Można powiedzieć, że się przyjaźniliśmy, a przez spotkania z jego znajomymi, miałam kontakt praktycznie z każdą osobą z równoległych klas, takich jak Aaron, Jacob, czy nawet Mahogany.

-Wiesz, gdybym mogła wstać i do ciebie podejść, to bym to zrobiła, ale czułości zostawimy sobie na później- przewróciłam oczami z uśmiechem.

-Właśnie zastanawiałem się, gdzie mój powitalny przytulas- oboje wybuchnęliśmy śmiechem, co nie był dobrym pomysłem.

-Nash, Chantal, chcecie po uwadze?- warknął nauczyciel, sprawiając, że w klasie ucichło.

Zaprzeczyliśmy, jednocześnie kręcąc głowami.

-Co mu się stało?- zapytałam szeptem Margaret, która kreśliła różne wzory na ławce.

-Nie wiem- odpowiedziała.

-Młodzieży, jak wiecie, nasz dotychczasowy gospodarz nie sprawdzał się w roli przywódcy klasowego, więc czas zrzucić go z tej, jakże wysokiej pozycji i ustalić nowego.- Odezwał się grubym głosem i oparł się o biurko, lustrując każdego ucznia.

Gdzieś z przodu usłyszałam ciche prychnięcie, co mężczyzna zbył ruchem dłoni.

-Zagłosujecie dzisiaj na swojego kandydata. Kto chce się zgłosić?

Spośród dwudziestu ludzi, zgłosiło się jedynie dziewięciu, oczywiście z Wing. Kaplan napisał ich imiona na tablicy, a potem rozdał nam małe, pojedyncze karteczki, na których mieliśmy zapisać osobę, na którą głosowaliśmy. Wybrałam Margaret. Kto by się spodziewał?

Okazało się, że gospodarzem klasy został Warren, w którym podkochuje się większość dziewczyn.

I nagle odnalazłam przyczynę, dlaczego został przewodniczącym.

Po następnych sześciu lekcjach, mogliśmy wydostać się ze szkoły. Dzisiaj wyjątkowo niczego nie zadali i mogłam sobie spokojnie odpocząć w domu. Ale ile mógłby potrwać mój spokój, kiedy rozległ się dzwonek do drzwi?

-Otworzysz?- krzyknął mój tata spod prysznica.

-Tak, tak...- westchnęłam i skierowałam się w stronę wejścia.

Gdy otworzyłam drzwi, zamarłam.

-Wpuścisz mnie?- przerwał niezręczną ciszę, kiedy się w niego tępo wpatrywałam.

-Po co?

-Korepetycje- przewrócił oczami i potrząsnął mi przed twarzą plikiem kartek, po czym wszedł do mojego domu. Przywitał się z moją mamą, akurat wychodzącą do pracy na nocną zmianę i moim tatą, który wyszedł chwilę temu spod prysznica.

-Hunter!- zawołał. Pół minuty później znalazł się przed nami mój brat, po czym zaprowadził Shawna do pokoju, gdzie mogliby się bez stresu pouczyć, a ja zaszyłam się w mojej sypialni, gdzie mogłam samotnie powtórzyć do jutrzejszej kartkówki z chemii.


behind the mask ✽ s.m.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz