✽cztery

526 41 1
                                    

-Widzimy się w poniedziałek- szepta do mojego ucha i odsuwa się powoli. Wzdycham, kiedy moja twarz robi się czerwona z zawstydzenia. Dobrze, że jest ciemno, inaczej by na pewno dostrzegł rumieńca, więc tylko dziękuję, że to wydarzyło się teraz.
-T...Tak, do poniedziałku- jąkam się, wypuszczając powietrze z płuc, które nieświadomie wstrzymywałam.
Chłopak patrzy na mnie uśmiechnięty i odchodzi, trzymając dłonie w kieszeniach spodni.
-Czekaj! Co z twoją bluzą?- podbiegam do niego.
-Oddasz mi w szkole- mruga do mnie i odwraca się na pięcie.
-Ale...
-Żadnych ,,ale"! Dobranoc- krzyczy i znika za zakrętem, nie dając mi chwili na odpowiedź.

-Ładnie pachnie- zaśmiała się niebieskowłosa, przykładając do twarzy bluzę Shawna.

-Wiem przecież- powiedziałam, patrząc w sufit. Zamknęłam na chwilę oczy i odetchnęłam głęboko.

-Medytujesz na leżąco?- zapytała Marg i wskoczyła na moje łóżko, sprawiając, że materac wybił mnie lekko w powietrze.

-Ja? Zawsze.

Położyła się obok mnie.

-Podoba ci się, nie?

-Nie- odpowiedziałam szybko, próbując zachować poważny wyraz twarzy.

-Tak.

-Nie.

-Tak!

-Prowadzimy kłótnię na poziomie rury kanalizacyjnej, Margaret!- jęknęłam niezadowolona i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.

-No i co z tego?- prychnęła z udawaną obrazą i po chwili poczułam, jak kładzie głowę na mój brzuch.

-No i to z tego, że podoba ci się Dallas- przewróciłam oczami z uśmiechem, aby zobaczyć, jak twarz zielonookiej staje się czerwona.

-Cam, Margaret cię lubi- mówię mu na ucho.
Patrzy na mnie z lekkim uśmiechem, po czym odwraca się do mojej przyjaciółki, która o niczym nie wie. Puszcza do niej oczko, a ona niemal mdleje na ten widok, przez co zaczynam się śmiać, a Marg posyła mi piorunujące spojrzenie, każące mi się zamknąć.

-Zaczynasz?- wypchnęła dolną wargę, jak małe dziecko, nadal patrząc w górę.

-To tylko mały szantaż- zachichotałam i dźgnęłam niebieskowłosą w bok, powodując, że wykrzywiła się w dziwnej pozycji.

-Zostawię ci moje włosy na szczotce- mruknęła ponuro, przewracając oczami. Ona jest niemożliwa.

-Chcesz kanapkę?- zapytałam, znienacka zmieniając temat i wstając powoli z materaca, aby nie uszkodzić Margaret.

-Tak. Bardzo ją chcę.

-Idziesz ze mną ją zrobić?

-Nie, chcę śniadanie do łóżka- odparła obrażona, unosząc się na łokciach i patrząc na mnie.

-Jest siedemnasta- popatrzyłam na rozświetlony ekran telefonu i wyszłam z pokoju, kręcąc głową. Kiedy znalazłam się w kuchni, wyciągnęłam deskę, aby nie ubrudzić blatu, za który mama urwałaby mi głowę. Nie chcę nic mówić, ale rodzice chyba zapłacili za te blaty fortunę, że tak się tym przejmują.

Położyłam dwie kromki chleba i zanurzyłam nóż w słoiku od nutelli, po czym wysmarowałam nią obie kanapki. Posprzątałam po sobie i skierowałam się z powrotem do mojej jaskini, niosąc przygotowane przez siebie danie na talerzyku.

-Boże, ty tak dobrze wiesz, czego potrzebuję- powiedziała, biorąc kęs i zamykając oczy z rozkoszy.

-Wystarczy Chantal- zarzuciłam teatralnie włosami i uśmiechnęłam się w jej stronę szeroko.

-Ale Ayers... słuchaj. Jak ty będziesz zgrywać takiego przygłupa, sądząc, że nie podoba ci się Shawn, to będzie ryzyko, że wrócisz do Jamesa, a każdy wie, że to nie było dla ciebie dobre- odezwała się z pełną buzią, przewracając głową na boki.

James Foster był największym bad boyem, jakiego znałam. Miał świetny gust muzyczny, piękne ciało i dobrze się ubierał, czyli to, czego zazwyczaj dziewczyny szukały u chłopaków.
Poznaliśmy się na szkolnym przedstawieniu świątecznym w podstawówce, kiedy byliśmy aniołkami i mieliśmy trzymać razem kartonową chmurkę. Wcześniej się nie znaliśmy, ponieważ ja nie byłam zbytnio gadatliwą i towarzyską osobą i nie podchodziłam do innych ludzi z własnej woli. Tak się później stało, że się zaprzyjaźniliśmy i w trzeciej klasie się pocałowaliśmy pod ławką, bojąc się, że któryś z nauczycieli nas zobaczy. Tak było do piątej klasy. W szóstej straciliśmy kontakt, aby później spotkać się w gimnazjum i zostać oficjalnie parą. Nazywali nas niezgodną parą przez nasze odmienne style i upodobania, ale byłam z nim szczęśliwa. Szczęśliwa do czasu, kiedy zaczął pić alkohol w drugiej klasie. Był agresywny i wszczynał kłótnie, które zawsze na końcu i tak kończyły się pogodzeniem. A następnie... a następnie przez jego bzdurne zachowanie i bycie chujem rozstaliśmy się w nienawiści. Oczywiście, że próbował się ze mną kontaktować i wszystko tłumaczyć, ale miałam go dość.

-Może i masz rację- mruknęłam zdenerwowana i przewróciłam oczami. -Ale to nie znaczy, że każdy napotkany przeze mnie chłopak musi mi się podobać.

-Ty mu się ewidentnie podobasz, dziewczyno- powiedziała, kładąc talerz na stoliku. -Nie chciałam ci na początku nic mówić, ale rozmawiał ze mną kilka razy o tobie, plus cały czas patrzy się na ciebie, kiedy siadamy przy stoliku niedaleko jego.

-Co ty w ogóle chcesz osiągnąć, co?- zapytałam już zirytowana i zaczęłam miąć krawędź pościeli.

-To, że nie możesz być ciągle sceptycznie nastawiona, co do takich spraw. Daj mu szansę, może się okaże dobrym chłopakiem?

behind the mask ✽ s.m.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz