Pov Deku
Wróciliśmy do mieszkania. Było widać że niektóre rzeczy są poprzestawiane ale się nie dziwię został sam w nieznanym mu mieszkaniu, też bym tak zrobił.
Kirishima siedział na fotelu obok kanapy na której leżał Kacchan i nas obserwował. Katsuki dalej był nieprzytomny, czy tam spał. Nie ważne poprostu leżał tak jak wcześniej.
Szybko wypakowaliśmy i pochowaliśmy rzeczy które kupiliśmy.
Wzięliśmy sobie po piwie z Denkim, popatrzyliśmy na siebie wymownie. Zaśmiałem się i przewróciłem oczami.
- ziom, chcesz piwko? Nowe ze sklepu możesz sobie wybrać które chcesz - zaproponowałem Kirishimie.
- Nie dzięki - westchnął.
Skorzystałem jeszcze z toalety i stwierdziłem że to czas żeby się zbierać.
- Jak coś macie tam trochę żarcia w lodówce, wszystkiego powinno starczyć na kilka dni. Ja na razie się zbieram. Do zobaczenia. - i zacząłem sie szykować do wyjścia. Czyli wziąłem jeszcze jedno piwo na drogę.
- Ej a co ze mną? - zapytał Denki. - chyba mnie nie zostawisz co? - popatrzył mi prosto w oczy
- No chciałem ale jak widać nie wszystkie marzenia się spełniają - mruknąłem.
- Jupi!!! To jade z tobą. - szybko skoczył sobie po piwo i wybiegł z mieszkania.
- macie tu kilka stówek, rób co chcesz Kiri jak coś to i tak was znajdę - powiedziałem I wszedłem z mieszkania.
Wyszedłem z budynku I podszedłem do Denkiego.
- Gdzie jedziemy? - zapytał
- załatwić sprawy z przeszłości. Ty zostaniesz w aucie ja wejdę sam do budynku. Tak cię tylko uprzedzam żebyś sobie nadzieji nie robił. - popatrzyłem na niego stanowczo a on niechętnie przytaknął. - daj kluczyki.
- posrało cię? - parsknął i usiadł na miejscu kierowcy.
- niech już będzie. - westchnąłem I ruszyliśmy w drogę. Dyktowałem mu jak ma jechać a gdy już byliśmy wystarczająca blisko kazałem mu zgasić samochód i zaczekać tutaj.
- Ej! - krzyknął półszeptem z samochodu a ja popatrzyłem na niego niezrozumiale - tylko nie zdechnij.
- Pieprz się - zaśmiałem się i ruszyłem w stronę budynku, którego jeszcze nie było widać.
Przeszedłem przez las aż w końcu ujawniła się siedziba Pani Bakugo.
Zmotywowałem się w duchu i ruszyłem do drzwi. Wejdę jak normalny człowiek.
Zadzwoniłem, czekałem. Zadzwoniłem kolejny raz. Znów nikt nie otworzył.
No japierdole co jest?
Jednak nie wejdę jak normalny człowiek.
Podszedłem do okna obok drzwi i je wybiłem po czym wszedłem do środka i otwarłem drzwi, żeby później można było szybciej wyjść.
Już nie chce tu być.
Zanim służba się zbiegła dążyłem się ulotnić do innego pomieszczenia, znam ten budynek na wylot.
Chwyciłem scyzoryk jednak dalej miałem rękę w kieszeni. Przemieszczałem się cicho aż dotarłem do tzw biura.
Podszedłem pod drzwi do pokoju pani Bakugo i je otwarłem. Tym razem nie pukałem po prostu wszedłem.
- Kultury trochę? - syknęła starsza kobieta i odłożyła papiery na bok. - A któż to tutaj zawitał. - zaśmiała się.
Nalałem sobie wody i usiadłem na przeciwko niej.
Siedzieliśmy tak w ciszy. Gapiłem się na nią, zapewne to było dla niej niezręczne ale mi tam nie przeszkadzało.
- Pewnie oczekujesz wyjaśnień - westchnęła, ale ja nic jej nie odpowiedziałem. Nawet się nie ruszyłem dalej się na nią tylko gapiłem. - Tak wiedziałam że to nastąpi, wybrałam ciebie ponieważ bałam się. Bałam się że pewnego dnia postanowisz się zemścić na nas a znając twoją siłę cię nie powstrzymamy...
- bardzo chujowa odpowiedź - powiedziałem stanowczo i rzuciłem szklankę wgłąb pokoju.
- wiem - mruknęła. - zapłacili mi za ciebie plus chciałam żebyś zabił tego śmiecia więc dwa w jednym.
- teraz już lepiej - popatrzyłem jej w oczy. - Myślisz że kiedykolwiek ci to wybaczę? Sama powinnaś tego doświadczyć, przynajmniej tydzień i już byś wyszła z siebie i stanęła obok. - warknąłem na nią - Hmmm co powinienem z tobą zrobić? Podpowiesz mi? - zadałem jej pytanie retoryczne a ta nerwowo pokiwała głową.
- No i dobrze bo i tak bym ciebie nie posłuchał. - podszedłem do niej i przyłożyłem jej nóż do szyi. - na razie nic ci nie zrobię ale wiedz, jeden zły ruch a jesteś pod ziemią.
Przejechałem jej lekko scyzorykiem po szyi i wbiłem go w ramie a ta krzyknęła z bólu, wtedy zaczęły się zbiegać straże które wcześniej skutecznie ominąłem pomimo huku wywołanym rozbiciem okna.
Zacząłem biec do wyjścia ale kilka Alf już zdążyło mnie okrążyć.
- czyli bez walki się nie uda... - westchnąłem i rzuciłem się na tego który stał przed mną.
Wyciągnąłem z buta nóż i szybko podciąłem mężczyźnie tętnice szyjną.
Jeden od tyłu dał radę przeciąć mi plecy więc szybko się odwróciłem I wbiłem mu nóż w krań.
A ostatni zaczął do mnie z pięściami więc przebiłem mu ramie i tors. Wtedy usłyszałem huk i dostałem kulką w bark. Rzuciłem się na gościa szybko skręciłem mu kark i wybiegłem z budynku.
Tam też już było kilka Alf, trzeba przyznać że ci już byli lepiej wyszkoleni ale dalej nie lepsi odemnie.
Po kilku metrach biegu stwierdziłem że jednak mogłem powiedzieć Denkiemu żeby podjechał bliżej, bo teraz musze jakoś tam dotrzeć.
Przebiegłem las i dostrzegłem auto do którego szybko wskoczyłem.
- Ty jesteś rozjebany? Chcesz żebym zawału dostał? - popatrzył na mnie a jak zobaczył moją lekko poturbowaną morde to posłał mi surowe spojrzenie jakby był moją matką. - Chcesz piwo?
- Ta dawaj. - podał mi a moja ręką zaczęła się trząść, zapomniałem.
- Kurwa typie, to dlatego słyszałem jakiś strzał jedziemy stąd szybko! - wydarł pizde, odpalił auto I ruszył w stronę mieszkania - przynajmniej widzę teraz twój ryj.
- Nie jedź tam. Udajmy się do innej miejscówki. - powiedziałem a ten zatrzymał samochód i popatrzył na mnie jak na debila - Co?
- nie wiem może trochę więcej szczegółów? Mam sobie ją wymyślić czy coś? - mówił rozczarowany a ja posłałem mu wymowne spojrzenie.
- Przecież ci ustawie GPS - westchnąłem i wziąłem telefon do ręki - daj swój telefon.
- Matole jebany trzeba było wcześniej mówić. Padła mi bateria. - i dalej dawał mi kazanie.
- No to życie po prowadzę cię jak Jezus swoje owieczki. - mruknąłem a ten zjechał z pobocza i kierował się drogą którą go prowadziłem.
Jak już dojechaliśmy, wysiedliśmy z auta i udaliśmy się do mieszkania które było tak jakby w piwnicy.
- No to tym bardziej wygląda jak melina - powiedział Denki.
- Teraz musze się z tobą zgodzić. - udaliśmy się do salonu, czyli kanapy z jakąś szafką obok. - podaj mi tam z szafki jakieś bandaże czy coś żeby to jakoś zakleić.
- No dobra, swoją drogą czemu tu jest tyle krwi? - zapytał grzebiąc w szafce, plecami do mnie ale i tak poczuł to spojrzenie które mu posłałem. - Chyba mogę zapytać?
- to była moja pierwsza lokacja po opuszczeniu laboratorium, znaczy szpitala ale w szpitalu byłem z 2 dni. - wytłumaczyłem mu.
CZYTASZ
Ochroniarz×DekuBaku-A-O-B
De TodoOd kołyski aż po grób? Tak to szło chyba.- wspominał Izuku siedząc na dachu jednego z wieżowców obserwując przez lornetki poczynania jednego mężczyzny.