2

226 23 4
                                    

Byliśmy już w jego pokoju, on poszedł do swojej łazienki a ja siedziałem na parapecie za drzwiami do sypialni panicza, żeby wrazie potrzeby zareagować na tyle szybko aby terrorysta nie dostał się do pomieszczenia w którym jest Katsu.

~Izuku. - usłyszałem głos w słuchawce którą miałam w uchu.

- Tak Pani? - zapytałem

~ To idealna okazja do zrealizowania twojej misji. To ludzie tego człowieka. Daj się im złapać jako moje dziecko, zdobądź bliską relacje z ich szefem i się go pozbądź. Wiesz jaka jest stafka twojej odmowy lub nieskuteczności? - przytaknąłem cicho. ~ Cieszę się że rozumiesz. - zaśmiała się cicho - przyprowadź Katsukiego do ukrytych pokoji. Jak to zrobisz będziesz mogł oddać się misji. Nie martw się, jest tam już ochrona i służba. Bez odbioru. - skończyła a ja usłyszałem że połączenie się skończyło.

Chwyciłem słuchawkę i rzuciłem gdzieś w głąb pokoju.

Ona to wiedziała.

Dlatego tak pilnie i nagle chciała ze mną rozmawiać.

Jak to przeżyje to pierwsze co zrobię to ją udusze.

Ale najpierw muszę przeżyć.

"Nie moge zawieść"

Cały czas powtarzałem sobie w głowie patrząc w podłogę.

- Izu wszystko w porządku? - zapytał półszeptem Katsuki.

- Tak Panie Bakugo, chodź za mną. - westchnąłem i podniosłem się z parapetu. - Zaprowadzę cię do twojej matki. Tam będziesz bezpieczny. Chodźmy.

On tylko przytaknął a ja Chwyciłem go za rękę I prowadziłem tajnymi przejściami, które znali tylko ci którzy byli blisko Pani domu.

Kiedy byliśmy już przed drzwiami do pokoju Szefa mocniej chwyciłam rękę Bakugo. Popatrzył na mnie niezrozumiale, ja przeklnąłem sie w myślach I zacząłem.

- Wiesz, w moim pokoju jest kilka rzeczy dla ciebie. Jakbym nie wrócił to możesz ich poszukać. Do zobaczenia Kacchan! - krzyknąłem już biegnąc spowrotem do pokoju Panicza po tą nieszczęsną słuchawkę. Odwróciłem się jeszcze na końcu korytarza, widziałem jak Katsu patrzy na mnie niezrozumiale a w jego oczach są łzy, za jego plecami była służba która mówiła mu aby wszedł do pomieszczenia.

Stanąłem na baczność odwrócony w jego stronę. Uśmiechnąłem sie i zasalutowałem.
W tym momencie wybiegłem z korytarza wybiegając na hol główny gdzie było straszne zamieszanie. Pobiegłem szybko do pokoju Panicza i wziąłem słuchawkę z ziemi.

~Dobra robota - zaśmiał się Pani Bakugo. ~ Teraz czas na twoją misje Izuku.

- Wiem Pani- odpowiedziałem szeptem.

Rozłączyła się. Zero rad? Gdzie wszyscy trenerzy. Ja nie wiem co robić.

Do pokoju wbiegło dwóch mężczyzn.

Ja nie umiem się bronić. Ja umiem tylko bronić Katsu. Co ja mam zrobić...

Chcieli mnie chwycić za koszulkę lecz szybko się wyrwałem. Wziąłem doniczkę z kwiatkiem. I rzuciłem w głowę jednego z mężczyzn, który odrazu po tym opadł na ziemię. Drugi z nich który był lekko zdziwiony i przyglądał się swojemu koledze odpuścił garde więc łatwo wybiegłem z pomieszczenia.

Schowałem się w kantorku gdzie były sprzątaczki które nie były w najlepszym stanie. Porozrywane ubrania. Ślady na ich ciałach świadczyły o jednym.

Przeszedł mnie dreszcz po plecach. Popatrzyłem na nie z współczuciem i zaczęłam podsłuchać rozmowy tych ludzi od tego "złego".

- Co z nim? -zapytał jeden

- Dostał w tył głowy. Nie żyje. - odpowiedział ktoś inny.

- Kto go tak urządził? No chyba nie ty. - mówił ten pierwszy.

- taki małolat, alfa. Ma zielone włosy tak samo oczy. Jak go zobaczycie będziecie wiedzieć o kogo chodzi. Macie mi go przyprowadzić żywego. Zrozumiane? - kilka ludzi przytaknęło, później już mówili ciszej i nic nie rozumiałem.

Opadłem na kolana, popatrzyłem na kobiety które leżały w tym pomieszczeniu. Zauważyłem że jedna z nich  jest przytomna. Poszedłem do niej I zdjąłem materiał z jej ust.

Odkaszlnęła i popatrzyła na mnie z nienawiścią i z... nie wiem jej oczy były pełne emocji.

- Ty pownieneś cierpieć - szepnęła - Pomiocie diabła! TU JEST! - krzyknęła tak głośno beta że musiałem zatkać ucho. Poczułem jak w moich oczach gromadzą się łzy. Ja chciałem tylko dobrze dla tej kobiety.

- Dlaczego? - zapytałem otwierając drzwi lecz za nimi stało już przynajmniej czterech mężczyzn.

Jeden z nich chwycił mnie za szyję. Zacząłem sie wiercić chcąc się uwolnić. Chwyciłem się rękami jego dużej łapy. Wbiłem w nią paznokcie i powoli  przedzierałem nimi jego skórę, przez co mnie pościł.

Lekko odkaszlnąłem i popatrzyłem na tych typów.

-To jest dziecko? Przecież on ma z 170cm wzroztu? - zapytał jeden z nich.

- nie wiem się mnie pytasz? Zresztą może ma z 165cm a nie 170cm. - zaczęli mówić, trzymając mnie z tyłu za ręce.

- No to prawie 170cm. Przecież nie powiedziałem że ma 179cm tylko że ma z 170cm, czyli około 170cm. - wymądrzał się.

- No no nie filozofuj mi tutaj. - warknął mężczyzna który mnie trzymał i wzmocnił uścisk przez co syknąłem. - smarkaczu myślisz że ujdzie ci na sucho zabicie jednego z nas? - mówił mi do ucha.

Nic nie odpowiedziałem. Wiedziałem że to pytanie retoryczne.

-nie głupi jesteś. Może szef zrobi z ciebie jakiś pożytek. - zaśmiał się i zaczął mnie gdzieś prowadzić, wcześniej zakładając mi opaskę na oczy.

Ochroniarz×DekuBaku-A-O-BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz