Proszę odejdź

132 12 4
                                    

Leon 

Z mojego snu wybudził mnie strach. Koszmary prześladowały mnie od dłuższego czasu. Na pewno mogę powiedzieć że okropne sny miałem co najmniej pięć razy w tygodniu. Zawsze po nich budziłem się zmęczony i spocony. Tak było też tym razem.

Podniosłem się by popatrzeć za wielkie okno które było w pokoju Lilianny w zasadzie był to mój pokój bo to ja tu spałem i przesiadywałem całe dni. David bał się tu wejść i unikał tego miejsca jak tylko mógł. A inni po prostu tu nie wchodzili gdy nie było takiej potrzeby. Traktowali ten pokój jak pokój dla gości. A każdy wie że pokoi dla gości się nie używa. 

Zwlokłem się z łóżka i poszedłem do siebie by wziąć długi i gorący prysznic. Po skończonej czynności wskoczyłem w moje szare dresy które kupiłem kiedyś z Lilianną. Pamiętam do tej pory co powiedziała mi gdy go przymierzałem. Jak głośno się śmiała gdy mówiłem że teraz każda dziewczyna na mnie poleci. 

Wziąłem komputer i zacząłem się uczyć na kolokwium które miałem za tydzień. Nie było to coś trudnego ale łatwym tego też nie mogę nazwać. Nad rozłożonymi książkami siedziałem do godziny piętnastej. Po tej godzinie mój mózg odmówił współpracy więc uznałem że to dobry moment na zrobienie sobie przerwy. 

Poszedłem na dół do kuchni gdzie siedział Damian. Aktualnie zostałem z nim sam w domu. Gabi pojechała gdzieś do jakiejś koleżanki Alex i Suz pojechali do Włoch na taki szybki wypad bo kto bogatemu zabroni? David pojechał do nowego Yorku by załatwić jakieś papiery co nie strasznie dziwiło bo jak to tak z dnia na dzień jechać na drugi koniec Stanów. 

-Jak się czujesz?- zapytał brunet. 

-Git - skłamałem i zacząłem robić sobie kawę - a ty? 

-Dobrze. David do ciebie nie mógł się dodzwonić. 

-Niech mnie w dupe pocałuje uczyłem się. 

-To mu powiedziałem ale mówił żebyś dzisiaj wieczorem poszedł poprowadzić wyścig bo Ethan wyjechał.  

Co się stało? Ethan gdzieś pojechał? To bardzo dziwne bo od wypadku Lilianny nie kontaktuje się z ludźmi a cała organizacja spoczywa na rękach jego brata i Davida.  No może trochę też na moich ale to w mniejszej części. A po za tym wczoraj wieczorem jak byłem u cioci Lu to minąłem się z nim. Nie mówił że będzie gdzieś wyjeżdżać.

-Dobra o której? 

-22 zaczyna się wyścig więc ty musisz być o 21. Papiery- powiedział i przewrócił oczami.

Nie miałem zbytnio ochoty na siedzenie z Damianem więc gdy tylko kawa się zrobiła uciekłem do mojego pokoju. Tam włączyłem moją ulubioną playlistę i usiadłem na balkonie. Obserwowałem wszystko co za oknem. Najbardziej przyglądałem się mojemu Demonowi który biegał po ogródku. Pies w śmieszny sposób bawił się zabawką.

*** 

Zgasiłem papierosa i wszedłem do budynku. Wyścig odbywał się legalnie więc trzeba było wymówić typową formułkę której nigdy się nie nauczyłem i nadal jej nie umiem. Znowu rzucę jakimś tekstem i będzie dobrze. 

Wszedłem na tor i od razu poczułem ten vibe. To uczucie. Ten zapach. To miejsce. To miejsce zawsze będzie mi się kojarzyć z jedną jedyną osobą. Z pewną dziewczyną dla której tor był najlepszą ucieczką a motocykl bogiem. Za to właśnie kochałem i nienawidziłem tego miejsca jednocześnie.  

Przeszedłem z toru do biura Ethana żeby podpisać wszystkie papiery. Złożyłem ostatni podpis na ostatniej kartce i oparłem się o fotel. Wtedy zauważyłem zdjęcie. Stało ono na biurku i przedstawiało trzy osoby. Po chwili rozpoznałem w nich Ethana a w dwójce małych dzieci Davida i Liliannę. 

Nie Jesteśmy IdealniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz