2.

2.6K 131 318
                                    

#każdykolejnytydzień

***

Punkt szósta wstaję i wykonuję bieg o odległości pięciu kilometrów, aby pobudzić układ nerwowy. W drodze powrotnej wstępuję do sklepu po produkty potrzebne do śniadania. Nie mogę robić zakupów dla Anastasii w pobliżu domu. Sąsiedzi wiedzą, że mieszkam sam, nigdy nie widzieli mnie z dzieckiem, więc zakup mleka syntetycznego i pieluch byłoby dla nich nieco zaskakujące.

Na dziale dziecięcym zauważam różowego misia. Ma guziki zamiast oczu i przypomina mi maskotkę, którą sam kiedyś miałem. Pakuję go do koszyka i zmierzam do kasy.

– Córka? – pyta kasjerka, trzymając w ręce misia.

Przytakuję, zerkając na gazety.

– Nie zdążyłam rozpakować jeszcze dostawy. Przynieść? Dziś rano przywieźli najnowsze wydanie. – Kobieta zauważa, na co patrzę.

Nie zdążyłaś rozpakować? Co takiego robiłaś? Czy to nie twoje zadanie, by ułożyć towar przed otwarciem tego pożal się sklepu?

– Jeśli to nie problem.

– Żaden. – Uśmiecha się szeroko. – Zaraz wrócę.

Pewnie jestem jej jedynym klientem. Rozglądam się dookoła, żadnych kamer. Mamy dwudziesty pierwszy wiek, a ona nie zainstalowała kamer. Nie stać jej na to? Mam nadzieję, że tak zostanie. Chętnie będę stałym bywalcem, jeśli tylko pozostanę anonimowy.

– I jest! – Macha gazetą, jak jakąś zdobyczą. – Dziewiętnaście trzydzieści.

Kładę dwadzieścia dolarów i odbieram od niej papierową reklamówkę. Nie cierpię ich. Łatwo się rwą, ale przecież ratujemy planetę, prawda? Niech politycy latają odrzutowcami i piją z plastikowych słomek, lecz ty obywatelu, wypchaj się papierem.

– Coś jeszcze? – pyta z niepokojem.

– Nie, dziękuję – wypowiadam spokojnie, po czym odwracam się na pięcie i wychodzę.

Nie biegnę, do domu wracam marszem przez durną papierową torbę. Zastanawiam się, czy Anastasia śpi. Mam nadzieję, że tak, ponieważ muszę ją przebrać, a nie da się zrobić tego inaczej, niż tylko, gdy jest nieprzytomna. Nie chcę, żeby miała odparzenia.

Przy bramie skinam głową w kierunku Arlette Johnson, wścibskiej baby z przeciwka. Jest na emeryturze i przez to ma mnóstwo wolnego czasu, który wykorzystuje na wciskaniu nosa w nieswoje sprawy. Takie jak na przykład znalezienie mi żony.

Nigdy nie lubiłem powrotów do domu, bo wiedziałem, że nikt na mnie w nim nie czeka. Od kiedy mam Anastasię... nie chcę z niego wychodzić i nie mogę się doczekać za każdym razem, gdy do niego wracam. Moje życie nabrało sensu.

Postępuję według instrukcji na opakowaniu i przelewam mleko do plastikowej buteleczki. Sprawdzam temperaturę. Idealna. Nie poparzy się.

Schodzę do pokoju Anastasii, a gdy tylko ją zauważam, mój uśmiech się powiększa.

– Dzień dobry – mówię wesoło. – Moja księżniczka zgłodniała? Tatuś przyniósł ci śniadanie. Dobrze spałaś?

– Pierdol się.

– Nu, nu, nu. – Przykładam palec do ust, nakazując jej ciszę. – Nakarmię cię, później przebiorę i posłuchamy muzyki, dobrze? Przebiorę cię i nie będziesz protestowała. Nie chcesz przecież, żebym był na ciebie zły, prawda?

O dziwo z jej ust nie wydobywa się żaden dźwięk. To dla mnie zaskakujące. Spodziewałem się, że minie z dobry tydzień nim wykona jakiekolwiek moje polecenie. Być może jednak nie jest tak trudna do złamania, jak mi się wydawało.

Każdy Kolejny Tydzień [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz