Pov. Fan
- Twój ojciec ŻYJE?! - Pisnęłam gdy usłyszałam słowa Amy. Miała dwadzieścia dziewięć lat, więc myślałam że jej rodzice już dawno umarli. Podobno teraz na ziemi ludzie padają jak muchy...
- Taaak, ale nie rozmawialiśmy od prawie miesiąca... Zadzwonię do niego. Załatwi wam statek kosmiczny i polecicie sobie na tą planetę -
- Czekaj, my polecimy?! A co z tobą?! - Zapytałam zmartwiona. Amy nie leci z nami? Ale jest człowiekiem! Najmądrzejszym stworzeniem na Cooper-9! Bez niej nie damy sobie rady
- Oh no już nie panikuj. Na pewno będzie dobrze - Astronautka poklepała mnie po głowie roztrzepując siwobłękitne włosy. Gdy odeszła, przykładając łoki toki do ucha a następnie mówiąc coś w niezrozumiałym języku, westchnęłam ciężko i wyciszyłam się. Powinnam wrócić na chwilę do kolonii i powiedzieć mamie gdzie lecę... Pewnie będzie się martwić. A co z Feb? Zrobiło mi się gorąco, ale równocześnie żal. Ona też musi wiedzieć że nie będzie mnie przez pewien czas w kolonii. Też będzie się martwić... A przynajmniej powinna. Może jest na mnie zła przez tą akcje z połowinek? Miałam ochotę polecieć do bunkra, odnaleźć ją i przeprosić, ale muszę zostać z siostrą. Nie uda mi się wybić jej z głowy lot razem z kolegą na obcą planetę, ale przynajmniej mogę jej w tym towarzyszyć i upewnić się, że będzie bezpieczna. Podeszłam do Ze która patrzyła rozbawiona na dwa nadal piszczące wokół sobie drony i przystanęłam obok
- Dlaczego nie szukasz Em? - Zapytałam
- Bo ona nie żyje. Myślisz że przeżyłaby przygniecenie przez kupę złomu? - Głos dronki stał się bardziej ostry, a końcówki włosów najeżyły się jak u kota
- Skąd wiesz? A może nadal tam gdzieś leży? -
- Wątpiłaś w to że twoja siostra żyje, a nie wątpisz w to że żyje moja? - Ze przymrużyła oczy podejrzliwie
- Próbowałam zacząć rozmowę - Wysyczałam
- Nie mogę gadać z Enid bo... Hm... Jest zajęta... - Tutaj wskazałam ogonem na Gi i siostrę
- Więc podeszłam do ciebie -
- Idź podchodź sobie do kogoś innego. Tylko tamtym nie przeszkadzaj... -
Po tym odwróciła się na pięcie i odeszła w stronę dawnej kapsuły lądowej, która została przygnieciona tylko połowicznie. Nie weszła jednak do niej, a usiadła obok i wpatrywała się w nicość.
Powinnam się przejść - pomyślałam po czym wyjęłam z ręki ostrze. Przecież niebezpieczeństwo nadal może czaić się pomiędzy budynkami. Tak więc poszłam się przejść w stronę bunkra...Pov. Enid
Nie mogę wyrazić słowami tego, jak szczęśliwa czułam się z faktem, że mogę pomóc Gi i polecieć na Solaris. To świetna odskocznia od dotychczasowego życia w kolonii gdzie pewnie byłabym zmuszona do stania się takim samym szarym, nieciekawym robocikiem jak reszta moich pobratymców. To by było okropne! Może nawet musiałabym potem być matką kolejnego takiego dronka i chować go tak jak mnie? No chyba nie!
Cicho rozmawiałam z Gi o tym, co chciałby zobaczyć na Solarisie
- Podobno na cieplejszych planetach żyją zwierzęta. Chcę kiedyś zobaczyć... Królika! - Nie wiedziałam, czym jest królik. Nigdy nawet nie widziałam zwierzęcia, nie licząc małych rysunków kotów na podręczniku od matmy. Ale on wydawał się tym podekscytowany. Więc może ja też powinnam?
- A ty jakie chcesz zobaczyć zwierzę? - Zapytał zaczynając temat. Przez chwilę się zastanowiłam
- Nie wiem... Nie znam za dużo zwierząt... Może... Diabeł tasmański? -
- Oh tak, naprawdę pasuje do ciebie! - Zachichotał i znowu się do mnie przytulił. Trochę za dużo tych uścisków jak na dzisiaj, ale nie miałam odwagi powiedzieć mu to w twarz. Najwidoczniej mu się to podobało a nie mam serca odbierać mu tej radości. Z jego ogonem owiniętym wokół mojej nogi, w
końcu udało mi się wyrwać z uścisku. Gi wystaszony uciekł wzrokiem na bok
- Przepraszam że przeszkadzam, ale od tej słodyczy aż mi się zęby psują - Wtrąciła się Ze zanim ktokolwiek z nas zdążył coś powiedzieć
- Enid, możemy pogadać? To coś o twojej siostrze - Zapytała łapiąc mnie za ramię. Kiwnęłam głową na tak i poszłam razem z nią. Zaprowadziła mnie do połowicznie przygniecionej kapsuły lądowej. Posadziła mnie na obracanym krześle, a ja z uśmiechem przypomniałam sobie, że jest to to samo krzesło, na którym usiadłam gdy pierwszy raz się tu znalazłam. W tym czasie Ze zaczęła mówić:
- Enid, myślę że twoja siostra jest zazdrosna - Wymamrotała niepewnie co chwila się rozglądając, aby zobaczyć czy nikt nas nie podsłuchuje
- Zazdrosna o to, że w końcu jesteś szczęśliwa i że próbujesz zmienić coś w swoim życiu - Wydałam z siebie głośny pisk
- Że co proszę?! - Ze aż skrzywiła się zatykając uszy. Nawet nie wiedziałam, że potrafię wydać z siebie tyle decybeli...
- No przypomnij sobie! Jest zła za każdym razem, gdy wydajesz się szczęśliwa. Jesteś z Gi? Wkurw. Chcesz opuścić kolonie bo sądzisz, że nie będzie ci się tam dobrze żyło? Wkurw. Jakby chciała, aby wszystko było jak dawnej, a przecież nie czułaś się dobrze, prawda? - Każde wypowiedziane przez Ze słowo raniło mnie bardziej niż cokolwiek innego. Westchnęłam, a moje usta drżały
- A-ale to przecież ja jestem tą złą siostrą. Tak mówią wszyscy. To jakaś bzdura - Próbowałam bronić Fan. Może serio była ona po prostu zazdrosna o to, że chce coś zmienić? Ale czy ona naprawdę chce, aby wszystko było jak dawniej? Żebym pozostała agresywna, oschła w stosunku do niej, a ona sama nadal była po prostu żywą tarczą naszych pobratymców robotników? To brzmi okropnie! Przez pewien czas milczałam, wpatrując się w metalowe kafelki kapsuły lądowej. W końcu jednak zdołałam cicho wymamrotać
- Ta... Pogadam z nią... - A następnie wstałam na nogi i sztywno wyszłam z kapsuły. Zobaczyłam jedynie grzecznie czekającego Gi nieopodal który gdy mnie zobaczył, pośpiesznie podbiegł i pochylił się nade mną, aby zobaczyć co mnie gryzie
- Wszystko dobrze? - Zapytał robiąc wielkie oczy ze zdziwienia
- Uh... Tak... Tak sądzę - Uśmiechnęłam się lekko aby dać mu fałszywe poczucie spokoju. Uwierzył na szczęście, chociaż dla pewności aby dodać mi otuchy otarł głową o moje ramię, trochę jak kot. Jak uroczo. No aż mdłości można dostać!
Było mi ciepło a w brzuchu narastało dziwnie przyjemne ukłucie. Czuje się, jakby problem z Fan zniknął - pomyślałam co chwila spoglądając na przytulonego do mojego ramienia Gi.
Nagle zobaczyłam ciemność. Wszyscy zniknęli. Co tu się dzieje?!Widziałam tylko biały zarys kilku postaci wpatrujących się we mnie. Jedne z wyrzutem, drugie z żalem a trzecie ze złością. Nie mogłam się ruszyć. Dwie z postaci podeszły do mnie, a ja w ich zdeformowanych rysach i kolorze oczu mogłam zgadnąć, że były to moje dwie klasowiczki. Wyższa patrzyła na mnie z wyrzutem a niższa z żalem
- Widzisz Enid, bo świat nie kręci się wokół ciebie - Zaczęła wyższa dronka mrużąc jaskrawoczerwone oczka zwrócone w moją stronę. Przerażenie na widok zdeformowanej koleżanki odebrało mi mowę. Chciałam zrobić krok w tył, ale nie mogłam
- Nie jesteś już największą rybą w stawie - Odezwała się mniejsza wychylając się zza czerwonookiej przyjaciółki
- Jesteś teraz tym, czym się żywią -
Szum w uszach, uczucie obserwowania przez inne białe istoty w ciemności oraz adrenalina sprawiła, że udało mi się wydobyć dźwięk:
- Jesteś tam!? - Pisnęłam niewiadomo do kogo
- C-co? Oczywiście, że jestem! Dlaczego twoje oczy zniknęły? - Usłyszałam głos. Nie mogłam do końca rozszyfrować czy męski, czy damski, ale na pewno taki pseudo-dzieciakowaty, podobny do mojego. Zapomniałam, skąd go znam...
- Coś się dzieje... - Wymamrotałam. Szumy tych postaci stały się głośniejsze, aż w końcu uznałam je za tak nieznośne, że zmusiłam się do zatkania uszu. Nagle ciemność zniknęła. Szumy też. Znowu byłam niedaleko zniszczonej kapsuły lądowej, a obok czuwał przerażony Gi. Gdy zobaczył że moje oczy wróciły na miejsce, aż pisnął
- Wszystko w porządku? Dlaczego twoje oczy nagle zniknęły? - Powtórzył łapiąc mnie za ramię, a w tonie jego głosu można było usłyszeć niewyobrażalny strach i dezorientacje. Zamrugałam pare razy zanim poczułam okropne zmęczenie. Ledwo mogłam ustać na nogach! Kończyny się pode mną ugięły, przez co pewnie spadłabym na śnieg gdyby nie pilnujący mnie przyjaciel który w porę mnie złapał
- Biedactwo... Usiądź na śniegu, nic ci nie będzie - Gi owinął wokół mnie ogon i zawołał siostrę aby pomogła mu dowiedzieć się, co mi jest. Ze podeszła do nas z poważnym wyrazem twarzy i przymknęła oczy
- Mam dziwne przeczucie że Et ma z tym coś wspólnego - Wyjaśniła po tym jak udało się mnie posadzić na jakimś pudełku
- Znajdziemy Fan i Amy a potem pomyślimy co zrobić - Obiecał Gi dotykając częścią twarzy gdzie normalnie u człowieka byłby nos czubka mojej głowy. Zamknęłam oczy, zbyt zmęczona by odpowiedzieć przynajmniej wdzięcznym mruknięciem
- Zostawmy ją w spokoju. Niech się prześpi - Zaproponowała Ze popychając brata ogonem w stronę wieżowców
- Zapolujmy na jakiś podróżników. Na pewno gdzieś tu jacyś są - Gi niechętnie pokiwał głową i poszedł za siostrą, przedtem krzycząc:
- Zaraz wrócimy! -
Znowu byłam sama. Nawet Amy gdzieś poszła, może czegoś szukać? Nienawidziłam uczucia samotności, a przecież towarzyszyło mi ono niezwykle często przez mój charakter. Nadal nie zdążyłam się przyzwyczaić. Kiedyś, kiedy byłam nieco młodsza, moi koledzy z klasy, jak to chłopaczki, za cel obrali sobie dowiedzenie się czegoś więcej o dziewczętach z klasy. Przecież w przyszłości któraś z nich najprawdopodobniej będzie z nimi mieszkała, więc chyba lepiej dowiedzieć się wcześniej kto będzie ich przyszłą żoną, co nie? Wielka szkoda, bo jako pierwszą wybrali akurat mnie. Grupka zaciekawionych chłopaków podeszła do mnie i zaczęła zagadywać. Nastawienie do ludzkości mam jakie mam, więc w pewnym momencie im przerwałam i zaczęłam sama obrażać, być agresywna i wredna w stosunku do nich. Chłopaczki po tym wszystkim spojrzeli na mnie krzywo i wkurzeni odeszli aby zaczepiać inne dziewczynki. Wtedy byłam z siebie straszne dumna. Ale gdy wróciłam do domu, mama nakrzyczała na mnie. Jak się okazało, chłopaki powiedziały o niemiłej koleżance swoim matkom, a one powiedziały mojej. Wieści o młodziutkim, wrogo nastawionym do wszystkich dronie szybko się rozeszły, aż w końcu przez dogadywanie i plotki przestałam chodzić do świetlicy gdzie rozpętało się to wszystko. To właśnie na połowinkach zjawiłam się w pokoju socjalnym pierwszy raz od bardzo dawna, i nawet to zostało zepsute przez mój temperament. W końcu ze zmęczenia udało mi się zasnąć. Oparłam się o ścianę rozwalonej iglicy i z bolącą głową odpłynęłam.
CZYTASZ
💍Dziennik Fancy Birdwhistle | Murder Drones Fanfic💍
FanficFan, jako Dron Obrończy, ma wiele ciężkich obowiązków. Musi chronić, pracować i starać się jak nikt nigdy aby nikomu z jej kolonii nic się nie stało. Razem z kompanami pewnego dnia wychodzi na swoją pierwszą misję której celem jest odgonienie Dronów...