Rozdział 7

49 11 0
                                    

Szczerze mówiąc to nawet nie wiedziałam o której godzinie się obudziłam, dopóki nie sprawdziłam w internecie która godzina jest w Korei. Okazało się, że jest godzina 11 no ale przynajmniej się wyspałam. Po obudzeniu ogarnęłam się i napisałam do taty sms - a z pytaniem który to jego pokój, gdyż nie pomyślałam aby spytać go o to wcześniej.

"84, możesz tam iść, Evelyn powinna tam być, mnie niestety nie ma i Vincenta również, ponieważ musieliśmy o 8 jechać na spotkanie z pewnym facetem"

Patrzyłam przez chwilę na wiadomość od taty, po czym schowałam telefon do kieszeni i poszłam do tamtego pokoju. Zanim w ogóle weszłam to zapukałam do drzwi i gdy usłyszałam "prosze" to otworzyłam drzwi i weszłam do środka.
Spojrzałam na Evelyn, która leżała na łóżku i robiła coś na telefonie. Gdy spojrzała na mnie to uśmiechnęła się lekko i usiadła po czym odłożyła telefon.

- Dzień dobry Inez, dobrze spałaś?
- Cześć, tak, choć na początku przez chwilę trudno mi było, no bo miałam mały natłok myśli więc...- usiadłam obok niej.
- Och..doskonale cię rozumiem. Sama czasami miewam taki kłębek myśli w głowie i wiem jak ciężko jest cokolwiek wtedy zrobić, a jeszcze ciężej jest się skupić.

Skinęłam lekko głową.

- A wiesz może o której tato wróci z tego jakiegoś spotkania?

Popatrzyła na telefon a po chwili odwróciła się w moją stronę.

- Wiesz co, wydaje mi się, że gdzieś do 30 minut powinien wrócić, a czemu pytasz? Już stęskniłaś się za nim? - powiedziała żartobliwym tonem po czym zaśmiała się.
Uśmiechnęłam się lekko, może niekoniecznie za nim się stęskniłam..
- A co ty na to, żebyśmy gdzieś wyszli wszyscy jak tato i Vincent wrócą? Bardzo chciałabym zobaczyć jak tam jest w mieście i w ogóle co i jak. Wypadałoby skorzystać z tych luksusów jakie tu są a u nas nie ma.
- Jasne, myślę, że to całkiem dobry pomysł.
Uśmiechnęłam się.
- Super.

Tak jak Evelyn mówiła tak też było. Tato i Vincent po pół godziny zjawili się w hotelu, więc postanowiliśmy nie zwlekać i poszliśmy na miasto. Patrzyłam z zaciekawieniem na praktycznie całkiem podobnych do siebie koreańczyków, mimo iż nie raz widywałam ich w jakimś filmie. W sumie ciekawiło mnie dlaczego oni wszyscy wyglądali bardzo podobnie do siebie. Dosłownie pogubiłabym się, kogo by się tu nie spotkało to mają czarne włosy i praktycznie ten sam kształt oczu. Jednak mimo wszystko byli to ludzie nadzwyczaj kreatywni i pomysłowi, mieli smykałkę do chociażby projektowania wnętrz czy też samych budynków. Szłam z tyłu za nimi, w ręce trzymałam telefon, gdyż robiłam zdjęcia co kilkanaście sekund, będę miała czym się chwalić jak wrócę. 
W pewnym momencie uniosłam głowę i zorientowałam się, że nie ma ich przede mną. Rozejrzałam się wokoło ale nigdzie nie było ich widać. Postanowiłam po prostu zadzwonić do taty ale on nie odbierał.
- Kurwa..- syknęłam cicho, po czym spróbowałam jeszcze kilka razy zadzwonić ale nie odbierał.
Ruszyłam szybkim krokiem przed siebie, z nadzieją, że tak szybko nie poszli.

Vincent's pov:

- No nie wiem czy to jest dobry pomysł - powiedziałem spoglądając na Daniela.
- Może to ją nauczy tego, aby nie używać telefonu podczas chodzenia.
- Przecież tylko robiła zdjęcia, co w tym złego?
- Vincent, ja widziałem kiedy robiła zdjęcia a kiedy robiła coś innego. I uwierz mi, że przez większość czasu zajmowała się nie wiadomo czym na tym telefonie.
Westchnąłem cicho, rozglądając się w międzyczasie. Weszliśmy do jednej z uliczek, dosyć wąskiej... Nie było tu zbyt czysto i zapach też nie należał do najlepszych.. Obstawiam, że bezdomne zwierzaki się tu mogą kręcić, choć na ich miejscu wybrałbym sobie lepsze miejsce niż to.
- Na pewno będzie obrażona jak już się dowie, że jej się schowaliśmy.
- Ale przynajmniej dostanie nauczke - spojrzał na mnie po czym dodał - tu jest zupełnie inaczej niż w anglii, tu właśnie bardzo łatwo o zgubienie się, szczególnie jeśli na chodniku panuje duży ruch.

Gdyby to było takie proste...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz