Już kolejne dni pobytu w Korei mijały mi w tempie błyskawicznym. Nim zdążyłam się obrócić to już musieliśmy pakować walizki i lada moment pojechać na lotnisko co wywoływało we mnie jedynie smutek i też złość, że tak krótko tu byliśmy. Możecie mówić sobie, że 2 tygodnie to jednak dużo ale nawet tyle czasu potrafi minąć bardzo szybko.
Akurat zabierałam z łazienki swoje kosmetyki, ręczniki i inne tego typu rzeczy, prawie, że byłam spakowana. W pewnym momencie do mojego pokoju wszedł tato i rozejrzał się, dopiero po chwili zauważył mnie w łazience.– O, tu jesteś. I jak, już się spakowałaś? – Zadając pytanie spojrzał w stronę walizki po czym przeniósł wzrok z powrotem na mnie.
– Taak, prawie, jak widzisz jeszcze mam tu kilka rzeczy – wskazałam wzrokiem na moją kosmetyczkę i kilka kremów, które trzymałam w rękach.
Tato skinął głową po czym powiedział, że nie będzie mi przeszkadzać i wyszedł z pokoju. Poszłam do pokoju i starannie ułożyłam moje kosmetyki w walizce, spoglądając na jej zawartość. Ubrania tak samo jak przed wyjazdem były poskładane w kostkę i leżały obok siebie.
Uśmiechnęłam się, jednocześnie zdając sobie sprawę, że utrzymywałam porządek w przeciwieństwie do Axela i Ryana.,,Skurwysyny nawet nie potrafią porządnie posprzątać w pokoju."
Trochę śmiać mi się z nich chciało, momentami bez Evelyn albo mnie byli kompletnie bezradni ale z drugiej strony to malutka część mnie współczuła im, że tak ciężko idzie im uczenie się chociażby składania ciuchów. Toż to była najprostsza rzecz jaka istnieje, nawet nie trzeba było się specjalnie wysilać. Tylko momentami bywało to czasochłonne ale to akurat pikuś.
Wróciłam po chwili do łazienki i wzięłam resztę rzeczy jakimi było kilka ręczników i różowa szczotka do włosów.
Uśmiechnęłam się sama do siebie spoglądając na szczoteczkę. Mama kupiła mi ją na piętnaste urodziny, do teraz służyła mi i się nie zniszczyła, dbałam o nią.
Tak samo jak dbałam o dobre kontakty z mamą po rozwodzie, jednak ona trzy tygodnie po tym wszystkim urwała ze mną kontakt i nie miała ochoty nawet mnie odwiedzić, sprawdzić co u mnie. No przykre to, nie powiem ale ważne, że mam jeszcze tate. On teraz jest dla mnie najważniejszy (nie licząc Vincenta).– Inez, pospiesz się!
Usłyszałam dochodzący mnie znajomy głos z korytarza, tato mnie właśnie poganiał. Nie lubiłam jak ktoś kazał mi się ruszać, kurwa przecież ja miałam swój czas.
– Już idę! – Odkrzyknęłam po czym szybko zapięłam walizkę. Do torby wrzuciłam słuchawki, książkę, telefon i ładowarkę po czym złapałam w rękę walizkę i wyprowadziłam ją na korytarz. Postawiłam ją obok drzwi i raz jeszcze upewniłam się, że wszystko to co moje zabrałam i zostawiłam po sobie porządek. Gdy byłam już pewna, że wszystko wygląda dobrze to zamknęłam drzwi po czym zamknęłam je na klucz, zostawiłam go w drzwiach bo tak podobno miałam zrobić.
Odwróciłam się w prawo i wtedy zauważyłam tate, który czekał na mnie ze swoją walizką obok. Ruszyłam w jego stronę a po chwili obydwoje staliśmy w windzie i jechaliśmy na dół. Podobno Vincent, Evelyn i chłopaki chwilę wcześniej zjechali na dół, więc już musieli na nas czekać.
Po dojechaniu na dół i wyjściu z windy zauważyłam ich przy wejściu do hotelu. Pomachałam Vincentowi, który uśmiechnął się gdy mnie zauważył. Popatrzyłam na tate, który podszedł do recepcji, zamienił kilka słów z recepcjonistką po czym podpisał jakiś papier i ruszył w stronę wyjścia. Poszłam za nim. Poczułam na sobie wzrok Vincenta i spojrzałam na niego a on z uśmieszkiem na twarzy poczochrał moje włosy.– Aha. – Mruknęłam, spoglądając na niego niezadowolona. Raczej nikt nie lubił jak mu się tak z zaskoczenia ruszało włosy.
Dwie taksówki już na nas czekały, spojrzałam na kierowców po czym jeden z nich wziął ode mnie walizkę a ja wsiadłam do samochodu. Nie wiedziałam z kim będę jechać, do momentu, w którym Axel i Ryan nie wsiedli do samochodu i wtedy zmuszona byłam siedzieć pośrodku, pomiędzy nimi. Wcale mi się to nie podobało ale już nie miałam wyboru, nie chciałam robić afery tylko dlatego, że usiedli w tej samej taksówce co ja. Po prostu będę musiała znieść ich towarzystwo aż do lotniska, co mogłoby pójść nie tak? Wszystko. Sama ich obecność mnie irytowała a co dopiero siedzenie po raz kolejny tak blisko z nimi. Pomimo swojego wieku zachowywali się jak dzieci. Już nie wspominając o tym jak mi dokuczali albo próbowali mnie podrywać, boże, po co? Czyżby mało im było wszędzie atrakcji? Nie wystarczyły im weekendowe wypady do klubów i szybkie numerki z przypadkowymi dziewczynami? Dziwi mnie trochę, że Evelyn mieszkała z nimi zanim przeprowadziła się do nas ale z drugiej strony to mnie to nie dziwi, tacy jak oni prawdopodobnie do 30 roku życia nie potrafią się ustatkować i wziąć za siebie odpowiedzialności. Siedzą komuś na głowie bo wiedzą, że mogą i będą wykorzystywać to tak długo jak tylko się da. Jebane pasożyty.
CZYTASZ
Gdyby to było takie proste...
RomanceInez jest siedemnastolatką, której nie jedna osoba mogłaby pozazdrościć, w końcu mieć bogatego ojca biznesmena to coś cudownego, prawda? Jej życie do pewnego czasu było poukładane lecz gwałtownie uległo zmianom gdy wdała się w romans z o 20 lat star...