Rozdział 10

32 11 0
                                    

Vincent's pov:

Nie wierzę, że ja to naprawdę zrobiłem.. Co ja kurwa właśnie zrobiłem? Ktoś mógłby powiedzieć, że ja przesadzam z taką reakcją, w końcu hej, po prostu pocałowałem córkę swojego przyjaciela, praktycznie dziewczynę młodszą od siebie o 20 lat, co w tym złego? Właśnie dużo w tym złego bo zakochałem się w niepełnoletniej dziewczynie i...

Jejku naprawdę przesadzam.. Stało się, okej? Nie odstanie się, trudno, bywa. A teraz chyba powinienem pójść wziąć zimny prysznic (z nadzieją, że nie pobudzi mnie to) i spróbować zasnąć. Robota sama się nie zrobi a ja muszę się wyspać.

Inez's pov:

O japierdole..to się nie dzieje naprawdę, prawda? Kurwa, nie wierze, Vincent mnie pocałował!! Nie wiem czy mam powód do ekscytacji, ale o mój boże.. Normalnie skakałam przez chwilę szczęśliwa na środku pokoju i zakrywałam ręką usta bo chciałam krzyknąć głośno jak bardzo się cieszę ale nie mogłam tego zrobić. Jeju..czy to znaczy, że on też odwzajemnia moje uczucia? Proszę, oby tak.. Chyba załamie się, jeśli okaże się co innego ale chwila.. Przecież on coś pił, czułam od niego zapach alkoholu, ale nie był pijany, czyli był świadomy tego co robi? Czyli być może od dawna chciał mnie pocałować ale czekał na odpowiedni moment.. Romantyk z niego normalnie a sposób w jaki to wszystko robił...och, to było takie delikatne i w ogóle.. Napisałabym o tym Lunie ale ona nawet nie wie, że podoba mi się Vincent, sama nie wiem jak ona by na to zareagowała, podejrzewam, że by mi kibicowała no ale różnie bywa. Po chwili stania na środku pokoju po prostu rzuciłam się na łóżko i wydałam z siebie ciche "oj" gdy usłyszałam, że coś skrzypnęło na dole, chyba nie zniszczyłam tego, prawda?.. Przytrzymując się ramy spojrzałam pod łóżko lecz wszystko wyglądało w porządku, czyli nie było powodów do zmartwień. Tak więc ułożyłam się z powrotem wygodnie i odwróciłam głowę w stronę okna. Okno było otwarte tak więc słyszałam przejeżdżające samochody i nie tylko. Szczerze mówiąc to lubiłam takie klimaty, chłodny wiatr, ciemne chmury, lekka mgła. Taka pogoda nadawała takiego tajemnicznego klimatu, lubiłam to. Z moich ust wydobyło się ciche, zadowolone westchnięcie, musimy to powtórzyć. Im szybciej tym lepiej. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie Vincenta, który patrzył mi w oczy.

Jesteś śliczna, wiesz? 

Te słowa wypowiedziane przez Vincenta przez długi czas krążyły mi po głowie, non stop buzia mi się cieszyła gdy o tym myślałam. Leżałam z zamkniętymi oczami i wyobrażałam sobie fake'owe scenariusze, oczywiście z udziałem moim i Vincenta. W większości tych wyimaginowanych scenariuszy całowaliśmy się albo przytulaliśmy i on prawił mi dużo komplementów.. Chce żeby tak było w realu. Na pewno tak będzie, tylko musze trochę poczekać. 

Na pewno późno poszłam spać, bo długo o nim myślałam ale o dziwo wstałam wpół do 9. Gdy spojrzałam na telefon to lekko uniosłam brwi.

– Co tak wcześnie? Przecież mogłam jeszcze spać.. No ale dobra, trudno.

Odłożyłam telefon na szafkę po czym odrzuciłam kołdrę i usiadłam na skraju łóżka. Zerknęłam w dół ale nie zauważyłam moich kapci koło łóżka. Uniosłam wzrok aby rozejrzeć się po pokoju i wtedy zauważyłam Vincenta, który stał oparty o ścianę, już ubrany, a na nogach miał moje puchate kapcie. 

– A co ty tu robisz...

Spojrzał na mnie po czym uśmiechnął się ale nic nie powiedział, za to zdjął kapcie z nóg i podszedł do mnie. Kapcie rzucił na podłogę a sam usiadł koło mnie. 

– Nie powinieneś iść do pracy?

– Ano, powinienem, ale mam jeszcze chwilkę czasu zanim w ogóle tam pojadę.

Gdyby to było takie proste...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz