Budzę się. Wszędzie jest ciemno. Łapczywie próbuję złapać oddech. W głowie nadal mam sceny z koszmaru.
Gdy już się uspokajam, wypływam z łóżka i podpływam do biurka na którym leży bordowa róża którą dostałam wczoraj od Corwina. Rozwijam liścik przyczepiony do kwiatu i czytam go po raz setny. Chwile potem odkładam kwiatek i podchodząc do lustra zapalajam swoją lampkę koralowca by było jaśniej. Przed lustrem zaczynam rozczesywać krótkie włosy koloru truskawkowego blond. Maluje usta na jasno czerwony odcień, następnie pochodzę do szafy by ubrać bordowy mundurek.
Wyglądam przez szybę w ścianie, i jakimś magicznym cudem jest jasno. Uśmiecham się lekko; wypływam z pokoju, i wpadam do kuchni gdzie zastaje mojego ojca.
- O, cześć tato!
- Witaj córciu, niestety się spieszę, bo nowy władca mnie wezwał - Powiedział szybko.
- A to pa tato...
Ojciec szybo wypływa z budynku. A ja podpływam do blatu w kuchni i zaczynam sobie robić jedzenie do uczelni i na teraz. Szybko zjadam porcje, i wypływam do uczelni.
Po chwili już jestem w uczelni. Gdy wpadam do klasy, wpadam też na Rosé.
- O kurw... znaczy bardzo cię przepraszam, nie zauważyłam cię. - Mówię pospiesznie poprawiając krawat.
- Aha - Aha, czyli po prostu grzeczniejsza odmiana wyrażenia "spierdalaj".
- Okay - Po chwili jestem już w ławce.
Zaczynamy słuchać wykładu na temat naszych zdolności, w przypadku mnie i grupy do której należę to nudne przywoływanie ciemności. Że nie mogłam się urodzić z inną zdolnością. Zapisuję notatki i słucham ględzenia naszego nauczyciela. Jedyna myśl która mnie pocieszała to ta, że następne zajęcia są z praktyki czaru.
Lekcja minęła, a ja śpieszę się teraz na lekcję z praktyki. Gdy docieram na miejsce, spotykam tam już parę osób w tym Corwina, Aurorę, Isoldę, Florence oraz... Rosé.
- Cześć - Witam się.
- Hej Irys - Uśmiecha się Rory gdy jestem już obok nich.
Wszyscy się ze sobą witamy, a Rosé oczywiście cały czas wrogo na mnie spoglądała, i jeszcze chwilę o czymś gadamy, gdy nasz trener każe nam zająć miejsca. Podpływam do miejsca pomiędzy Rory i Sol.
- Dzisiaj będziecie próbować przywołać tę ciemność. - Następnie trener wywoływał po kolei osoby by zaprezentowały mu co już umieją. Gdy nadeszła moja kolej, podpłynęłam do trenera, a on kazał mi wywołać ten cień.
Najpierw spróbowałam jakoś no nie wiem, rękami, potem jakoś jeszcze inaczej. Ale się nie udało. Spojrzałam na Sol, ale ona tego nie zauważyła dlatego znów zwróciłam wzrok na trenera.
- Spróbuj myśleć tylko o tym co robisz - Doradził mi rudowłosy trener.
- Dobrze
Staram się nie dekoncentrować, zamykam oczy (nie wiem po co) i nagle coś przede mną wybucha. Otwieram oczy i widzę ciemność. Ale tak wszędzie, przed sobą i za sobą. Wystraszona podpływam do góry pod sufit z koralowca.
- Co się dzieje?! - Krzyknął ktoś z dołu.
Gdy moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności, widzę zarysy ciał innych. Większość syren zaczęła panikować i pływać w każdą możliwą stronę byleby stąd uciec, a reszta zaczęli powoli szukać innych w ciemności. Jedynie trener pozostał w jednym miejscu i zaczął gwizdać, i krzyczeć żeby wszyscy zachowali spokój. Powoli zaczynam płynąć w dół. W pewnej chwili zaczynam widzieć jakieś światło, które zbliża się w moją stronę.
Lekko wystraszona zaczynam się cofać do tyłu. Gdy światło nadal się zbliża, odpływam gdzieś w bok do góry.
Rozglądam się, i o dziwo widzę prawie tak samo jak widziałam gdy było jasno. Zauważam jakąś syrenę bezradnie unoszącą się w wodzie. Postać jest otoczona jakimiś czarnymi smugami. Podpływam do syreny. Wkładam dłoń w smugę, a czarna ciecz zostaje na niej. Przyglądam się syrenie, okazuje się że to Corwin. Ale jakiś dziwny, zbladł i patrzy się szeroko otwartymi oczami w przestrzeń przed sobą. Ze strachem, dotykam ciała które jest coraz zimniejsze, tak jak woda otaczająca je. Przykładam głowę do klatki piersiowej modląc się w duchu by chłopak żył.
Niestety, nie słychać serca... W oczach pojawiają mi się łzy, choć nie powinny bo syreny nie płaczą, po prostu nie da się tak by płakały, i zaczynam się trząść.
- Żyj... - Szepczę - Żyj kurwa, Corwin! - Zaczynam zalewać się łzami które pod wodą lecą do góry. Przytulam martwe ciało, i zaczyna coraz głośniej szlochać. Nigdy bym sobie na to nie pozwoliła w miejscu publicznym, ale teraz jestem tak zrozpaczona że nie kontroluję tego...
Zaczęłam głaskać ręką zimne plecy chłopaka, gdy natrafiłam ręką na nóż wbity pomiędzy łopatki. Ostrożnie wyciągnęłam znalezisko z martwego. Z nożem w ręku, odsunęłam się od ciała, i zaczynam się przyglądać nożowi. Rękojeść noża jest wykuta z jakiegoś twardego tworzywa a ostrze z obsydianu. Na rękojeści są wykute jakieś symbole i znaki. I jeśli się nie mylę, nóż jest własnością kasty diamentowego oceanu. Czyli mamy tutaj intruza! I to on zamordował Corwina. Jestem tego prawie pewna.
Nagle oślepia mnie jakieś światło. Rozglądam się, a wszędzie jest już jasno. W tej chwili właśnie zdaję sobie sprawę, że wyglądam jakbym to ja zamordowała Corwina. Jestem cała w jego krwi z nożem innej kasty w ręku.
- Co się tu dzieje? - Słyszę głos trenera.
Powoli odwracam się w jego stronę, cała we łzach i krwi niewinnego chłopaka.
- Coś ty zrobiła?! - Wrzasnął trener - Czy ty go zabiłaś?
Kręcę panicznie głową.
- To nie ja! - Krzyczę.
Wypuszczam nóż z dłoni, a ten powoli płynie w dół. Trener podpływa do mnie i do ciała chłopaka. I gdy on już myślę że on mi uwierzy mówi słowa które mnie załamują:
- Niestety nie mogę ci uwierzyć, dowody mówią same za siebie.
![](https://img.wattpad.com/cover/369869244-288-k863374.jpg)
CZYTASZ
The Song Of Smoke And Nightmares
FantasyGdy syrena, która jest dopiero na drugim roku uczelni wojskowej, musi zmierzyć się z czymś co ją przerasta, jej świat natychmiastowo się wali. Irys zostaje wygnana za coś czego nie zrobiła, mimo iż jest niewinna. W między czasie poznaje dziwnego chł...