ROZDZIAŁ SIÓDMY... ⭐INDYGO

29 6 7
                                    

- Oczywiście że nie kłamałam - Szepnęła - Czemu niby miałabym kłamać?

Patrzę teraz na dziewczynę z rybim ogonem leżącą do mnie tyłem. Na tą która zabiła człowiek którego nienawidziłem. Patrzę na płetwę wystającą z jej pleców, na łuski pokrywające dłonie i dekolt, na długi, zielony rybi ogon ciągnący się tak długo że spokojnie pewnie ma z dwa metry. 

- Myślałem że sobie jaja robisz, i tylko mnie wkręcasz.

- To jakim niby cudem nie umiałam chodzić? - Powiedziała chłodno - Myślisz że udawałam?

Dziewczyna przekręciła głowę tak że patrzyła teraz na mnie. Ale w jej oczach był lód. Patrzyła tak chłodnym wzrokiem na mnie, co wywoływało u mnie przerażenie. Przerażony boję się odpowiedzieć, ale przecież trzeba.

- No... myślałem że mnie wkręcasz... - Odpowiedziałem drżącym głosem.

- Powtarzasz się. - Znów zwróciła twarz w stronę oceanu. Nie zdziwiłbym się gdyby w tym momencie wolałaby być tam, a nie tutaj ze mną. 

Podchodzę bliżej Irys. A ta ignorując mnie dalej wgapia się w ocean jak zaczarowana.

- Ja go nie chciałam zabić, ktoś mnie popchnął od tyłu - Oznajmiła sucho.

Przerażenie odjęło mi mowę, bo w tamtej ciemności coś lub kogoś popchnąłem. Usiadłem zrezygnowany obok Irys.

- To... - Zawahałem się, ale postanowiłem kontynuować - To ja cię przez przypadek popchnąłem... to wszystko moja wina! Mogłem nie proponować ci tego spaceru... 

- Spokojnie, wiem że to nie twoja wina, to wina tego chuja, gdyby spokojnie siedział i się ogarną to by pewnie jeszcze żył. Ale przecież nikt nie mógł tego przewidzieć. - Jej ton głosu był okropnie spokojny, i tak  samo suchy oraz chłodny. Mówiła w taki sposób jakby nie miała już emocji, co było przerażające.

Chciałbym już wrócić do domu, ale boję się zapytać Irys czy pójdzie ze mną. 

Wiedziałem że spotkanie z tamtymi ludźmi źle się skończy, ale nie wiedziałem że aż tak źle. 

- Chodźmy już, zanim ktoś mnie zobaczy - Oznajmiła w końcu syrena. - Pomóż mi wyjść z wody. - Poprosiła. 

Spróbowałem wziąć ją na ręce, co na szczęście się udało. Położyłem ją na piasku, a po chyba dziesięciu minutach, jej ogon jakimś cudem wyschnął. Nie wiem jak to się działo, ale wyglądało magicznie. 

Dziewczyna jak gdyby nigdy nic wstała, i ruszyła w stronę domu w którym mieszkamy. Poszedłem za nią. 

Szliśmy w ciszy, a gdy doszliśmy Irys w ciszy poszła do pokoju ignorując nawet Emilię.

- Co się stało? - Zapytała mnie kobieta. A już wiedziałem że nie mogę jej powiedzieć prawdy.

- E... - Intensywna próba wymyślenie pierdolonego kłamstwa - Trochę się pokłóciliśmy. - Gdyby tylko o to chodziło...

- Masz teraz nie mały problem chłopaku. Coś czuję, że dziewczyna nie odezwie się do ciebie, przez najbliższe kilka dni. - Powiedziała poważnie Emilii. - Nie wiem co mogłabym ci teraz powiedzieć... nagrabiłeś sobie. Dobra - Wetchnęła - Idź już spać. Późno jest. 

- Miłej nocy Emilii - Powiedziałem tylko, i poszedłem do pokoju. 

Gdy wszedłem do pomieszczenie, usiałem na łóżku i wziąłem książkę leżącą obok mebla. Zacząłem czytać, bo była to jedna z niewielu czynności dzięki którym mogłem uciec od problemów. Nie wiem jak długo czytałem, ale gdy przestałem za oknem było już jasno.

Szybko odłożyłem książkę, bo wiem że jak będę rano jak trup to będzie słabo. 

Ogarnąłem się by spać jak człowiek, ale gdy się położyłem i próbowałem zasnąć, wszystkie myśli które chce od siebie odepchnąć wracają.

Ale ze mnie kurwa debil!

Po jakimś czasie, który trwał chyb wieki, udało mi się wreszcie zasnąć.

The Song Of Smoke And NightmaresOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz