Obudziłam się o wschodzie słońca. Długo potem, Emilia przyszła do mnie ze świeżym ubraniem, który od razu gdy wyszła ubrałam. Kobieta dała mi przepiękną, błękitną i przewiewną sukienkę. Bardzo się ucieszyłam bo dawno nie miałam na sobie czegoś tak ładnego. W kastach ubieramy się w suknie tylko na specjalne okazje, które są rzadko.
Gdy poszłam do kuchni, spotkałam tam robiącą coś Emilię.
- Dzień dobry, co robisz Emilio? - Zapytałam uprzejmie.
- Kanapki, chcesz mi pomóc?
- Chcę.
Podchodzę do kobiety.
- A jak się robi "kanapki"?
Emilia wybuchła śmiechem, który od razu próbowała stłumić.
- Wybacz, ale rozśmieszyłaś mnie tym pytaniem. Chodź, pokażę ci.
Kobieta zaczęła mnie instruować i uczyć jak robić kanapki z majonezem, sałatą i szynką. Szło mi całkiem nieźle, chyba. Ale jedna z kanapek się mi rozwaliła i szynka zleciała na podłogę. Ale Emilia powiedziała że nic się nie stało i zaraz to pozbiera i abym ja dalej robiła kanapki. Więc kontynuowałam robotę, udało mi się w tym czasie zrobić siedemnaście kanapek. Kobieta była pod wrażeniem.
Jestem strasznie uradowana że kobieta mnie pochwaliła.
jestem tak pod jarana że nie zauważyłam że moja ręka zaczęła być bardzo ciepła, a gdy się zorientowałam zobaczyłam że dłoń mi stanęła w płomieniach. Znaczy wydaje mi się że to ogień bo na lekcjach z życia lądowego mówili coś o tym, i ten ogień tu wygląda niemal identycznie, jak ten który na obrazkach pokazywali nam uczeni.
- Boże przenajświętszy! Twoja ręka Irys się pali! - Wrzasnęła kobieta oblewając mnie wodą. Ale ta woda była jakaś dziwna, nie była słona... ale zniknęła ogień.
- E... ciekawe jak się zapaliła... - Odezwałam się.
- Pokaż - Emilia chwyciła moją dłoń i zaczęła ją oglądać - dziwne, nie ma śladu oparzenia... hm...
Nie pierwszy raz spotykam się z czymś takim jak oparzenie, podobno w szpitalach 2/10 syren ląduje z powodu oparzenia przez gorącą wodę lub styczność z wulkanami wodnymi, czy oceanicznymi? Nie pamiętam jak się dokładnie nazywały, ale w każdym razie ja nigdy nie widziałam oparzenia, podobno syreny po czymś takim wyglądają okropnie, i bardzo nie wiele z nich wygląda normalnie.
- Grunt że nic ci nie jest, a teraz możemy zapakować trochę kanapek dla Indienka, a potem trzeba się wziąć za sprzątanie. A reszta kanapek dla nas. - Oznajmiła.
- Indienka? - Zapytałam.
- No dla Indygo. Nazywam go tak już od dawna, i ciężko mi się odzwyczaić. - Emilia przerwała i zaczęła szukać czegoś w szufladzie którą wcześniej otworzyła. - Jest - Położyła na blat jakąś błyszczącą i długą rurkę. - Teraz będziemy zawijać kanapki folią aluminiową.
Urwała duży i prostokątny kawałek foli która była zawinięta w rurkę, i zaczęła owijać nią kanapkę tak jak mówiła. Zaczęłam się przyglądać by jak nadejdzie moja kolej niczego nie spartaczyć.
Kobieta po chwili urwała podobny kawałek dla mnie, i ja próbując powtórzyć jej ruchy zaczęłam zawijać kanapkę.
Oczywiście wyszło jakoś krzywo i teraz wygląda to jak jakaś gruba ryba.
- Em, bo coś mi nie wyszło - Zwróciłam się do kobiety.
- Nic się nie stało, przecież i tak dalej jest jadalna, a kształt nie ma znaczenia. - Pocieszała mnie kobieta.
W godzinę (nie wiem ile to ale Emilii powiedziała że to jest sporo ale jednak nie tak długo jak na przykład pół dnia) udało się nam zapakować wszystkie kanapki i zrobić pranie oraz pozmywać naczynia. Potem przyszedł Indygo.
- Cześć.
- Gdzie byłeś? - Zapytałam.
- No... w sklepie, i pomagałem takiemu sąsiadowi.
- Indienku, zrobiłyśmy ci kanapki do pracy.
Chłopak spojrzał na kobietę.
- Na litość Boską, nie mam już dziesięciu lat żeby mnie tak nazywać, ale dzięki za kanapki - Podszedł do Emilii by wziąć małe pudełko wypełnione kanapkami. W sumie nie takie małe skoro zmieściło się tak aż sześć kanapek.
- Nie przesadzaj, a po za tym podziękuj też Irysie bo ona zrobiła większość tych kanapek.
- Dziękuję o wielka Irys - Chłopak ukłonił się.
- Nie ma za co - Uśmiechnęłam się mimowolnie - Ale wiesz że nie mówisz się kłaniać?
- Nie muszę ale mogę... - Westchnął teatralnie.
- Dobra dzieciaki, koniec tego przedstawieni czas się wziąć za robotę. - Przerwała nam Emilii.
Indie przewrócił oczami i włożył pudełko z kanapkami do torby którą miał przy sobie.
- To pa pa, ja idę pracować i zarabiać nam na chleb do kanapek. - Powiedział i wyszedł.
- Pa pa. Em... co teraz będziemy robić Emilii? - Zwróciła się do kobiety.
Od tej pory prawie cały dzień sprzątałyśmy, w między czasie robiłyśmy sobie też jakąś przerwę. Ale i tak gdy był już późny wieczór byłam tak zmęczona że jak tylko mogłam usiąść to miałam wrażenie że nie wstanę.
Potem wrócił Indygo i zjedliśmy kolację oraz trochę pogadaliśmy. Potem poszliśmy do swoich pokoi spać.
Tak też wyglądał następny tydzień.
CZYTASZ
The Song Of Smoke And Nightmares
FantasyGdy syrena, która jest dopiero na drugim roku uczelni wojskowej, musi zmierzyć się z czymś co ją przerasta, jej świat natychmiastowo się wali. Irys zostaje wygnana za coś czego nie zrobiła, mimo iż jest niewinna. W między czasie poznaje dziwnego chł...