Rozdział 2

33 4 6
                                    

Piękna nieznajoma.

Człowiekowi bardzo łatwo jest się w czymś zatracić. Często doprowadza to do naszego upadku, dlatego też wyznaczamy różne granice.

Staramy się ich przestrzegać i żyć ze sobą w zgodzie. Jednak kiedy dochodzi do sytuacji krytycznej, w której nie mamy zbyt dużego pola manewru, znaleźliśmy się w kropce, posuwamy się do wielu rzeczy, nawet tych, które są wbrew nam samym.

Przekraczamy swoje granice i łamiemy wyznaczone zasady moralne.

Ja właśnie dzisiaj złamałam jedną z nich.

To co wydarzyło pewnego wtorkowego wieczoru, miało już na zawsze pozostać w mojej głowie. Wspomnienia dzisiejszych wydarzeń będą mnie nękać po nocach. A to wszystko za sprawą Meredith Harper. Mojej matki. Gdyby nie zataiła przede mną prawdy, wszystko mogłoby się skończyć inaczej. Nie mam pojęcia dlaczego tak postąpiła, ale na sto procent będę chciała się tego dowiedzieć.

Poznam przyczynę śmierci Holly. Dowiem się co kryje się za kłamstwami matki. Odkryję prawdę.

Prawdę, która mnie zgubi.

Dzisiejszy dzień, a konkretniej wieczór mnie pokonał, dlatego postanowiłam go zakończyć w jednym z przydrożnych barów, siedząc naprzeciwko całkiem przystojnego barmana, który właśnie przyrządzał mi drugiego drinka.

Mogłam wrócić do swojego mieszkania i zamknąć się w czterech ścianach, jednak wiedziałam, że jeśli tam wrócę, to zatracę się w swoich myślach. Potrzebowałam po prostu chociaż na chwilę wyłączyć myślenie. Nie mogłam zostać sama. Nie dzisiaj.

- Proszę. - w moją stronę, po blacie zostaje przesunięta szklanka po brzegi wypełniona napojem – Tak jak chciałaś, tym razem dolałem więcej wódki. - mówi do mnie barman, łagodnie się przy tym uśmiechając.

- Dzięki. - odpowiadam mu bez entuzjazmu i spuszczam wzrok na swojego drinka unikając tym samym kontaktu wzrokowego z mężczyzną. Nie mam dzisiaj ochoty na jakiekolwiek rozmowy, a znając życie oraz czując jak blond włosy barman patrzy na mnie, odkąd usiadłam na stołku barowym, pewnie będzie próbował mnie zagadywać i wyciągnąć ode mnie numer telefonu. Jeśli rzeczywiście spróbuje, spotka go rozczarowanie.

- Czekasz na kogoś?

- Nie – odpowiadam mu krótko w dalszym ciągu ignorując jego obecność i skupiając się na napoju w mojej dłoni.

- Dlaczego się do kogoś nie dosiądziesz?

Dobra, tego pytania się nie spodziewałam.

- Co? - w końcu podnoszę głowę, spoglądając w jego oczy.

- No dlaczego nie chcesz się przysiąść do jednego ze stolików? - pyta mnie zupełnie tak jakby mówienie klientce, którą widzi pierwszy raz na oczy, aby tak po prostu usiadła z obcymi ludźmi było na porządku dziennym - Może i nie ma dzisiaj za dużego ruchu ale zapewniam, że każda z tych osób przyjmie cię do siebie.

- Mam tak zwyczajnie podejść do czyjegoś stolika i zacząć z nimi rozmawiać? Wtrącić im się do rozmowy? - patrzę na niego jak na głupka. Cały czas mam beznamiętny wyraz twarzy i jedyne co może zdradzać jakiekolwiek emocje to wysoko uniesione brwi.

- No tak – przytakuje mi twierdząco głową, - Jesteś przecież w The Conway House tu jest to jak najbardziej normalne – wzrusza beztrosko ramionami.

Przyglądam mu się z niepewnością i z każdą chwilą spędzoną w jego towarzystwie przekonuję się w tym, by więcej nie wracać do tego miejsca.

Counting DeathOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz