Chwila normalności
Po ledwo przespanej nocy, nie marzyłam o niczym innym, jak o chwili spokoju. Chciałam tylko przez parę godzin posiedzieć sama w swoich czterech ścianach, bez jakiegokolwiek towarzystwa. Przeżyć ten dzień bez jakiś większych rewolucji, by gdy tylko wybije pierwsza w nocy, udać się nad port odebrać towar. Tylko czasami zapominam, że życie nigdy nie układało się po mojej myśli, i ta chwila spokoju, mogła pozostać tylko moim małym marzeniem.
Była właśnie szósta wieczorem, kiedy przesiadywałam w swojej garderobie. Szukałam odpowiednich ubrań, na dzisiejszą misję i usłyszałam dzwonek do drzwi. Najpierw miałam to zignorować i pozwolić komuś stać pod drzwiami, dopóki mu się to nie znudzi, i sobie nie odejdzie, ale po chwili dzwonienie się nasiliło, wywołując hałas, który wkurzył już nie tylko mnie, ale i mojego psa, więc w końcu zdecydowałam się podnieść, i zobaczyć kto mnie napastuje w tą krótką chwile mojego czasu wolnego.
Podeszłam do drzwi i spoglądając przez wizjer wzięłam trzy głębokie wdechy. Na korytarzu przed moim mieszkaniem stała naprawdę niska blondynka, mierząca może z metr pięćdziesiąt pięć. Na jej twarzy widniał uśmiech, sięgający jej ciemnoniebieskich oczu, natomiast nos miała cały w piegach. Ubrana była w jasny, niebieski sweter i szerokie spodnie, natomiast w dłoniach trzymała dwa, średniej wielkości pudełka. Nie był to nikt inny, jak Harriet Larsen. Jedna z grona osób, które nie dość, że tolerowałam, to jeszcze uważałam za naprawdę bliskie mi osoby.
- Wiem, że tam jesteś Val! - za drzwi dobiegł mnie krzyk mojej przyjaciółki – Nie odejdę, dopóki mnie nie wpuścisz, a dobrze wiesz, że mogę tu wytrwać całą noc! - niestety miała racje, wytrzyma tam do rana.
Harriet należy do strasznie upartych osób. Parę lat temu, kiedy miałam gorszy okres w życiu – chociaż jakby nie patrzeć, to cały czas nie jest najlepiej – przesiadywała w moim mieszkaniu prawię miesiąc, dopóki nie dopięła swojego celu, którym było wyrzucenie mnie poza drzwi mieszkania chociaż na pięć minut. Był to naprawdę trudny dla mnie czas. Dokładnie wtedy po raz pierwszy zabiłam świadomie drugiego człowieka. Moje pierwsze w życiu zlecenie. Ledwie skończyłam szesnaście lat, a matka już chciała bym dla niej pracowała. W końcu do tego byłam szkolona całe życie. By być na każdy jej rozkaz. Od najmłodszych lat uczono mnie, by być jej posłuszną. Ich celem było zrobienie ze mnie osoby, bez jakichkolwiek uczuć, po to bym zabijała bez cienia zawahania. Inaczej spotykałam się z karą. Cóż... udało im się. Prawie. Bo w moim życiu pozostała niewielka garstka osób, które potrafią wywołać we mnie odruchy człowieczeństwa.
- Ooo – Harriet otwiera szerzej oczy w zdumieniu, kiedy wpuszczam ją do środka mieszkania – Szybko dzisiaj otworzyłaś.
- Mam nadzieję, że nie będę tego żałować – mruczę pod nosem. - Nie mam dzisiaj za dużo czasu – oznajmiam szybko, widząc jak już zaczęła się rozgaszczać w salonie.
- Spokojnie, wiem. - odwraca się w moją stronę, słodko się przy tym uśmiechając – Idę dzisiaj razem z tobą na zlecenie, więc pojedziemy razem twoim autem.
No tak... Dziewczyna czasami chodzi ze mną na akcje. Nie za często, bo dla niej jest to tylko dobra i szybka kasa do zarobienia. Jej ojciec kiedyś pracował dla Meredith, dlatego też nie raz załatwił jej możliwość uczestnictwa w jakiś odbiorach towaru. W niczym innym nie brała udziału. To już by było dla niej za dużo, jednak dobrze wiedziała w jakich rzeczach, ja nie raz biorę udział. Czy tego chce czy nie. Wyboru nie mam. Za to blondynka nigdy, nie spojrzała przez to na mnie inaczej. W końcu właśnie tak się poznałyśmy. Matka Harriet zmarła przy porodzie dziewczyny, więc kiedy była mała, a jej ojciec nie miał co z nią zrobić, musiała zostać u nas. Przez to, że jesteśmy w tym samym wieku szybko złapałyśmy dobry kontakt. Z początku szło nam to trochę opornie, bo nie byłam zbyt otwartym dzieckiem. Za to od Har, aż tryskało radością i nigdy się nie poddała, gdy się od niej odsuwałam. To właśnie dzięki niej poznałam resztę naszej ekipy.
CZYTASZ
Counting Death
RomanceDwudziestoletnia Valentina Harper odkąd skończyła szesnasty rok życia pracuje dla swojej matki. Ma jedno proste zadanie - odebrać dług. Ewentualnie zabić. To właśnie ta druga opcja zdarzała się częściej. Zawsze wszystko szło po jej myśli. Aż do pewn...