Witajcie w pierwszym rozdziale Puck Me Up!
Zgodnie z zapowiedzią dostaniecie 15 rozdziałów tego tekstu, codziennie po jednym aż do dnia, kiedy ruszy przedsprzedaż. Mam nadzieję, że dacie znać, co sądzicie o początku historii Hazel i Mikko <3
#puckmeupLS
Nie jestem pewna, jak to się stało, ale jestem spóźniona.
Ja się nigdy nie spóźniam. Zawsze jestem obrzydliwie punktualna, bo cenię sobie czas innych i nie chcę, żeby przeze mnie go tracili. Znajomi właściwie mnie za to nienawidzą, a mój były, Scott, też śmiał się ze mnie z tego powodu. Jednak tak zostałam wychowana i nie lubię pojawiać się po czasie, zwłaszcza gdy mam przed sobą ważne spotkanie.
A dzisiejsze spotkanie jest ważne. Szef ma mnie przedstawić nowemu autorowi i bardzo mi zależy, żeby zrobić dobre pierwsze wrażenie, a sądząc po tym, jak biegnę do windy, spocona i rozczochrana, to się raczej nie uda.
Problem w tym, że dziś rano wszystko szło nie tak, jak zakładałam. Moja kotka była bardzo marudna i najpierw nie chciała mnie wypuścić z łóżka, a potem nie zadowalało jej żadne jedzenie, jakie mogłam zaproponować na śniadanie. Zalałam sobie bluzkę kawą i musiałam prasować kolejną, a gdy poszłam pod prysznic, okazało się, że nie ma ciepłej wody. No i przede wszystkim zepsuło się ogrzewanie, a w tutejszym klimacie październik jest naprawdę zimny. Szczękałam zębami przez cały proces przygotowywania się do wyjścia i to chyba dlatego wszystko szło mi tak powolnie.
Pospiesznie wsiadam do windy i wciskam przycisk z numerem pięć. Niby to tylko kilka pięter, ale zanim wbiegłabym po schodach pieszo, winda zdążyłaby obrócić trzy razy, a ja byłabym już całkiem spocona. Zerkam na siebie w lustrze – o mój Boże – i właśnie wtedy ktoś krzyczy z daleka:
– Proszę zatrzymać windę!
Absolutnie nie zamierzam tego robić, bo już jestem spóźniona, więc czym prędzej wciskam przycisk zamykania drzwi, ale w tej samej chwili w szparze pojawia się czyjaś wielka łapa i te zamiast się zamknąć, otwierają się szerzej. Wzdycham i spoglądam w sufit, licząc każdą dodatkową sekundę spóźnienia.
Olivier mnie zabije.
Cofam się odruchowo, gdy gość, który w tej chwili mnie opóźnia, wchodzi do windy. Rozszerzam nieco oczy i przyklejam do jednej z bocznych ścian, bo nagle mam wrażenie, że w tym ciasnym pomieszczeniu zrobiło się jeszcze mniej miejsca. Jakby ten facet – kimkolwiek jest – wysysał z niego całe powietrze i całą przestrzeń.
Jest wielki. Naprawdę. Nie należę do drobnych, filigranowych kobietek, a nawet ja muszę zadzierać głowę, żeby spojrzeć mu w twarz. Garnitur, który ma na sobie, musiał być szyty na miarę, bo jestem pewna, że przy takich rozmiarach i tak szerokich barach nie znalazłby nic gotowego w sklepie.
Jest ogromny i szeroki, ale naprawdę dobrze zbudowany. Jego ciało zwęża się ku dołowi, a biodra są wąskie i mocne. Chciałabym wiedzieć, co kryje się pod tą białą koszulą, ale oczywiście nie zgłupiałam jeszcze na tyle, by to sprawdzać. Pospiesznie zerkam w górę, by stwierdzić, że stoi przede mną żywe uosobienie Thora.
Facet ma nieco za długie blond włosy, kilkudniowy zarost na twarzy i najbardziej niebieskie oczy, jakie w życiu widziałam. Jego twarde, zdecydowane rysy twarzy i ostro zaznaczona szczęka sprawiają, że coś ściska mi się w żołądku. Okej, jest przystojny. Naprawdę szalenie przystojny.
Szkoda, że równocześnie patrzy na mnie tak ponuro, spod byka, jakbym zrobiła mu jakąś krzywdę.
Pewnie zorientował się, że wcale nie próbowałam zatrzymać windy.

CZYTASZ
Puck Me Up - PREMIERA 16/07
RomanceHazel Woods, zawodowa ghostwriterka, pisze to, czego celebryci nie potrafią napisać sami. Jest świetna w swoim fachu - ma znakomity warsztat, zapewnia dyskrecję i nie marzy o sławie. Anonimowość jej służy, zwłaszcza że nie czuje się do końca swobodn...