Lewa, prawa, lewa, prawa.
Biegnij.
Nie zatrzymuj się.
Poruszam rytmicznie nogami, choć każdy krok jest cięższy od poprzedniego. Moje serce bije jak młot i zaczynam dławić się powietrzem, gdy płuca protestują ze zmęczenia. Każdy oddech to walka z samą sobą. Ucieczka zdaje się nie mieć końca od momentu, gdy dziś rano otworzyłam oczy.
Jestem zmęczona. Chcę odpocząć.
Otoczenie rozmywa mi się w oczach. Pomimo elfiej szybkości, Kayn bez trudu mnie dogania. Czuję na plecach jego cień. Niepokój ciśnie mi żołądek, kiedy myślę o tym, co się stanie, gdy mnie dopadnie.
Zaciskam różową małże mocniej w dłoni, aż bledną mi kłykcie. Gdyby nie okoliczności i determinacja, z jaką Kayn pędzi za mną, aby zdobyć perłę, której w rzeczywistości nie posiadam, zaśmiałabym się z komizmu tej sytuacji. Jednak nie jestem w stanie przewidzieć jego zachowania i zaczynam żałować swojej decyzji o samotnej ucieczce.
- Nie masz szans, Davino! - woła za mną Kayn. Jego głos rozbrzmiewa tuż za mną. Brzmi szorstko, przerywany ciężkimi oddechami. Mimo szczupłej sylwetki, sapanie i świszczący oddech zdradzają jego brak kondycji.
Ta świadomość dodaje mi sił. Choć moje ciało ledwo nadąża, umysł pozostaje ostry. Unoszę głowę, przeczesując wzrokiem korony drzew. Szukam nisko osadzonej gałęzi, a gdy dostrzegam odpowiednią skaczę i chwytam ją mocno. Mięśnie ramion napinają się, kiedy unoszę ciało nad ziemię. Kayn jest tuż za mną, jego palce muskają moje kostki, ale zdążam się podciągnąć, uciekając przed jego zasięgiem. Wampir podskakuje, by złapać za wilgotną gałąź, ale prycha pretensjonalnie i rezygnuje, gdy zielony mech brudzi jego blade dłonie.
Żałosny elegancik.
- Żartujesz sobie - szepcze za mną Kayn, ale nie zwalniam tempa, aby wysłuchiwać jego marudzenia. - Złaź z drzewa! - wykrzykuje, maszerując pode mną. Oddycha równie głośno, co ja.
Wspinam się jeszcze kilka metrów wyżej, przeskakuję na sąsiednią sekwoje i w bezpiecznym miejscu opadam z sił. Opieram plecy o korę masywnego drzewa i staram się okiełznać szum w moich uszach.
- Davina!
Ignoruję Kayna tak długo, jak mogę, ciesząc się ze swojego zwycięstwa. Jednak po chwili koło mojej głowy przelatuje szyszka.
Szyszka.
- Oh, daj spokój. - Zerkam na niego z góry. Rozczarowanie maluje się na mojej twarzy. - Nie mów mi, że przebiegłam cały ten kawał, abyś rzucał we mnie szyszkami... jak dziecko. - Dbam, aby w moim głosie znalazło się jak najwięcej złośliwości. - Wielki, zły wampir nie potrafi wejść na drzewo?
- Nie marnuj mojego czasu, Davino. Odbiorę ci perłę, czy tego chcesz, czy nie.
- Chcę zobaczyć, jak próbujesz - mówię powoli. Nie jestem w stanie ukryć swojej satysfakcji. Uśmiech maluje się na moich ustach. Jeszcze nigdy nie udało mi się postawić Kayna w tak niewygodnej sytuacji.
Kayn we frustracji przeczesuje swoje czarne loki, zaciska wargi i piorunuje mnie krwistymi tęczówkami. Przeklina pod nosem i niechętnie chwyta się gałęzi.
- Doprowadzasz mnie do szału - mówi i bez problemu podciąga swoje ciało. Nawet przez materiał jego koszuli widzę, jak napinają się jego mięśnie. - Ale sama się o to prosisz.
Cholera.
Rozum podpowiada mi, abym nie osiadała na laurach. Łatwość, z jaką Kayn pokonuje wysokość, sugeruje mi, że będzie obok mnie lada chwila. To niepokojące jak silny i zwinny potrafi być, jeśli wykaże odrobinę zaangażowania.
CZYTASZ
Lekcja alchemii / enemies to lovers
FantasyDavina i Kayn nie cierpią siebie nawzajem. Ona jest leśnym elfem pogrążonym w świecie miłosnych baśni, a on złośliwym wampirem uwielbiającym uprzykrzać jej życie. Czy zajęcia z alchemii zbliżą ich do siebie, gdy będą zmuszeni razem współpracować w p...