Rozdział siódmy

45 4 2
                                    

Krew rytmicznie zalewa moją suknię czerwienią, a jej ciepło na mojej skórze to jedyne przyjemne doznanie w obliczu cierpienia. Zamykam oczy i modlę się, aby moje serce nie przestało pracować, choć każde kolejne jego uderzenie przyśpiesza mój koniec.

- Nie zasypiaj! - Głos Ember odbija się echem od skalnych ścian. Z trudem podnoszę powieki, walcząc z ciągnącą mnie w swoją otchłań ciemnością.

- Jak bardzo jest źle?- pytam słabo. Przyciska materiał porwanej sukni do mojej szyi, jej ręce drżą.

- Za chwilę będziesz jak nowa - mówi, siląc się na uśmiech.

Chcę uwierzyć w jej słowa, ale nie potrafię. Przerażenie przejmuje kontrolę nad moim ciałem, bo niczego w życiu nie byłam tak pewna, jak tego, że Ember nie zatamuje krwawienia. Jej suknia z każdą chwilą staje się coraz krótsza, gdy odrywa kolejne skrawki tkaniny. Jej dłonie kleją się od mojej krwi, tak samo jak uda i podbródek.

- Aaron! - woła. Jej głos głuchnie i szybko znika w otoczeniu, jakby magiczna bańka szczelnie oddzielała nas od szansy na ratunek. - Niech mi ktoś pomoże!

Zerkam w stronę ciasnej przestrzeni, z której jeszcze niedawno wyszłyśmy, aby oddalić się od walczącego elfa i wampira. Aaron zdaje się nie słyszeć krzyku Ember, a ja zastanawiam się jedynie nad tym, czy Kayn słyszy z oddali, że to właśnie przez niego moje serce przestaje bić.

- Davina, spójrz na mnie. - Rudowłosa unosi mój podbródek ku górze, desperacko starając się złapać moje słabnące skupienie. - Zostawię cię tu tylko na chwilę. Krótką chwilę. - wacha się. - Muszę wrócić po Kayna.

Rozszerzam oczy w szoku. Kręce głową w dezaprobacie.

Czy ta dziewczyna postradała zmysły?

- Nie chcę go widzieć - mówię z trudem.

- Jeśli da ci choć kroplę swojej krwi, wyleczy cię. - Rusałka wstaje i cofa się o krok.

- Nie - zaprzeczam ponownie.

Ember posyła mi przepraszające spojrzenie i zanim znika pomiędzy skałami, mówi:

- Wiem, że zrobił ci krzywdę, ale nie będę patrzeć jak umierasz.

Szloch opuszcza moje usta, gdy zostaję sama. Uparcie przytrzymuję mokry materiał przy szyi. Ból jest nie do zniesienia.

- Umrę tu - mówię sama do siebie. Staram się nie zamykać oczu, aby nie stracić przytomności, bo wiem, że istnieje ogromna szansa, że już się nie obudzę.

Mijające sekundy przyprawiają mnie o zawroty głowy. Każda chwila, którą spędzam na czekaniu na jego pojawienie się, ciąży nade mną niczym fatum lub ciemna chmura gotowa uderzyć we mnie morderczym piorunem.

Nagle wyłapuję między skałami ruch. Marszczę brwi, bo obraz rozmazuje mi się przed oczami. Myślę, że wyobraźnia płata mi figle. Jednak kolejne szmery potwierdzają moje obawy, że ktoś obserwuje mnie spomiędzy skał i również jest świadom mojej obecności. Przez chwilę obawiam się, że wściekłe zwierze lub niebezpieczny troll zaatakuje mnie, a ja będę dla niego jedynie łatwą ofiarą, nie skłonną się bronić, ani uciekać. Jednak po chwili tajemnicza postać wystawia głowę zza skał. To nie troll. To również nie Kayn. Drobna skulona istota o szarozielonej skórze to młody goblin. Jest równie zaskoczony, co ja.

Małymi krokami zbliża się, przykuca i dokładnie obserwuje moją twarz, szyję i poplamioną suknię.

- Tyś zmęczona, czy tyś zdychać? - pyta wprost, posyłając podejrzliwe spojrzenie. Sposób jego wypowiedzi i bezpośredniość szokuje mnie. Mam w głowie pustkę, więc zdezorientowana odpowiadam podobnym językiem.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 25 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Lekcja alchemii / enemies to loversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz