1. Rany

29 3 2
                                    

"Raz, dwa, trzy. Wstaje. Nie jeszcze chwila. Wstaję tak od godziny w sumie to nic nowego, bo po co mam wstawać jak dziś nic się nie wydarzy ciekawego?" Po raz chyba piaty otwieram przekrwione oczy a powieki bolą mnie jakbym cała noc spała na twarzy. To była jedna z nielicznych nocy w których nie gnębiły mnie koszmary zwykle, gdy zamykam oczy widziałam krew, szkło, więcej krwi, martwe ciało lub czuje papierosy na włosach i plecach. Tym razem nie śniło mi się nic, albo ja tego nie pamiętam, może i lepiej?

Leniwym ruchem ściągnęłam z siebie kołdrę i przetarłam twarz rękami. Powiew zimnego powietrza przeszył moje ciało, "Co jest kurwa? Świerzego powietrza nie było tu od tygodni". Podniosłam się i nerwowo rozejrzałam po pokoju, okno było otwarte. Kurwa byli tu. A na dodatek jakoś czyściej tu, no nie wierzę nawet posprzątali. Usiadłam na łóżku i przymknęłam oczy czując promienie słoneczne, zasłoniłam twarz ręką i niezadowolona pokręciłam głową. Zmuszają mnie do wstania z łóżka, matko...zwlekłam się z łóżka i zawinęłam w biały koc, dalej lekko zaspana próbowałam nacisnąć klamkę. Otworzyłam oczy i zaniemówiłam, gdzie są moje drzwi? Szybko rozejrzałam się po pokoju licząc, że tu będą, jednak poza stertą naczyń i butelek nie było nic szczególnego. Wyszłam na korytarz, żeby tam ich poszukać jednak nie było ich nigdzie, przewróciłam oczami i niezadowolona poszłam się wysikać.

Wyszłam z łazienki a z dołu usłyszałam salwy śmiechu i stukot butelek. Wyjrzałam zza barierek i zobaczyłam moje drzwi. A to chuje. Musieli je zabrać, gdy spałam i pewnie zabrali też połowę talerzy i otworzyli okno...chcą żebym do nich przyszła, ale wyglądam jak siedem nieszczęść a nawet gorzej. Nie ma bata, nie idę tam, niech zostawią sobie te drzwi. Wróciłam do pokoju i walnęłam się na łóżko, żeby znów iść spać. Ale nie mogłam, byłam zbyt pobudzona i wściekła na chłopaków za to co zrobili. Jedyne o czym mogłam teraz myśleć to o tym jak źle mnie potraktowali i nie uszanowali mojej przestrzeni osobistej, to nie jest kurwa śmieszne. Chciałam krzyczeć i niszczyć wszytko na swojej drodze, nie raz to robiłam i widać to idealnie po rozwalonej szafce, która leży w rogu. Byłam w tedy takim szale, że nie panowałam nad ruchami ani słowami, ale prawie nic nie pamiętam. Wstałam z łóżka i zaczęłam gadać do siebie licząc, że to pomoże. Nie pomogło, ale za to odkopałam coś co nie było rozwalone i o czym zapomniałam na długi czas. Uśmiechnęłam się pod nosem widząc zakurzone róże lego i szklany wazon. Położyłam go na biurku, ledwo mieszcząc go obok śmieci. Uniosłam wazon nad głowę i....w sumie to już zapomniałam. Odłożyłam go i czekałam na moment olśnienia który powie co chciałam zrobić. Znów słyszałam śmiech, odpalanie kuchenki gazowej i włączany telewizor, uśmiechnęłam się niemrawo i przypomniałam sobie. "Co za śmiecie jak oni mogli mi to zrobić przecież ja tylko tu siedzę nic nie robię, nie bije ich, nie wyzywam na głos i ogólnie tylko leżę. Więc co kurwa sprawiło, że tak mnie potraktowali? Zemsta? A niby za co? Pewnie myślą, że zabranie drzwi sprawi, że przyjdę do nich, ale się mylą, ja się nigdzie nie wybieram".

Wzięłam wazon i cisnęłam nim z całej siły w podłogę. Gwałtowny huk, który wypełnił pomieszczenie był nie do opisania, przestraszyłam się, ale jednocześnie czułam ulgę, dawno się tak dobrze nie bawiłam. Odłamki szkła rozleciały się po pokoju trzaskając jak ogień, ale potem wszytko ucichło. Na dole nie było słychać nic, a mnie zmroziło, gdy zobaczyłam krew na rękach. Przetarłam oczy wierzchnią częścią rąk a do moich nozdrzy dotarł ostry zapach szkła i krwi. Połączenie tych dwóch zapachów daje makabryczną mieszankę. Spojrzałam na dłonie, były całe czerwone a w niektórych miejscach były kawałki szkła, przeklnęłam głośno i potarłam rękami spodnie. Co był kurwa błąd i do bardzo duży, w osłupieniu patrzyłam jak spod rany sączy się krew, czułam jakby świat nie zatrzymał, ale jednocześnie czułam jak serce szybciej mi bije. Nagle zrobiło się duszno, pomimo otwartego okna nie mogłam oddychać, kurczowo łapałam powietrze licząc, że to coś da. Upadłam na kolana i poczułam, jak szkło wbija się w skórę, znów przeklnęłam i rozejrzałam się czując jak łzy spływają mi po policzku. Tyle szkła i krwi...wygląda to tak podobnie, jak w tedy gdy ojciec rozbił szklankę na głowie mamy. Krzyknęłam przerażona i smutna, dusząc się powoli łzami a na dodatek ktoś wchodził po schodach. Boże widziałam to...tak wyraźnie, jakbym tam była, "Dlaczego ojciec był taki szczęśliwy? Dlaczego nic wcześniej nie zrobiłam? Jestem złą córką! Jestem okropnym człowiekiem, zasługuję na ten ból! To moja wina, powinnam ją obronić!" Walnęłam rękami w odłamki szkła przez co wbiło mi się ich jeszcze więcej i głębiej. Bolało, tak cholernie bolało, ale zasłużyłam.

Biały kruk-Świt {2}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz