Sto dwadzieścia dwa dni

165 19 30
                                    


— Nicky, jesteś gotowa? — zapytała siostra, wparowując do mojego pokoju jak burza.

Uniosłam wzrok znad telefonu i ujrzałam siostrę ubraną w piękną, długą czarna sukienkę, którą idealnie przylegała do jej ciała. Bujne brązowe loki opadały na jej ramiona, a czerwona szminka na ustach idealnie podkreślała jej makijaż. Jej ponaglający wzrok przeszywał mnie na wskroś, więc powoli zwlekłam się z krzesełka, wygładzając dłońmi materiał sukienki. Jeszcze raz przejrzałam się w lustrze, delikatnie się krzywiąc.

Czerwona sukienka opinała moje ciało, a rozcięcie po lewej stronie, odsłaniało moje udo. Ta kreacja zdecydowanie nie była w moim guście i czułam się w niej nieco niekomfortowo. Nie miałam jednak na tyle odwagi, by sprzeciwić się Carmen, która właśnie tą sukienkę dla mnie wybrała. Spędziła cały poranek na przemierzaniu galerii handlowej w poszukiwaniu odpowiedniego stroju właśnie dla mnie, więc nie chciałam się jej narażać.

Złote, sznurowane sandałki na delikatnym obcasie wpasowywały się idealnie w całokształt. Do tego naszyjnik i kolczyki w tym samym kolorze dopełniały całą stylizację. Włosy rozpuściłam i wyprostowałam a przednie kosmyki spięłam z tyłu złotą kokardą. Wyglądałam ładnie, jednak kompletnie to do mnie nie pasowało. Przejechałam palcami po moich długich czarnych włosach, po czym zwróciłam się w stronę Noemi.

— Możemy iść — zakomunikowałam, chwytając z komody małą, pozłacaną kopertówkę, w której schowałam już wcześniej najpotrzebniejsze rzeczy.

— Wyglądasz bosko! — pisnęła brunetka, trącając mnie łokciem. — Czas się zabawić!

— Obyś tylko nie przesadziła z tą zabawą — skarciła ją mama, która w tym czasie wyłoniła się zza drzwi, w rękach trzymając kosz na pranie.

Parsknęłam śmiechem, przewracając oczami.

— Będę jej pilnować — obiecałam, po czym chwyciłam siostrę za rękę i pociągnęłam w stronę schodów.

Skierowałyśmy się na parter, a następnie korytarz. Sięgnęłam po czarny płaszcz, który zdecydowanie gryzł się z całą stylizacją, ale miałam to gdzieś. Na zewnątrz było cholernie zimno, a ja nie zamierzałam marznąć. Zarzuciłam okrycie na ramiona i po raz ostatni przejrzałam się w lustrze. Ogarnęło mnie dziwne uczucie, którego nie byłam w stanie opisać. Serce zaczęło dziwnie kołatać, a dłonie cholernie się pociły. Potrząsnęłam głową, próbując powrócić do rzeczywistości, co nie uszło uwadze Emi.

— Wszystko w porządku? — zapytała z troską, delikatnie chwytając mnie za ramię.

— Jasne — posłałam jej delikatny uśmiech. — Chodźmy, uber już czeka.

Wychodząc, uderzyło we mnie mroźne powietrze, którym od razu się zaciągnęłam, by otrzeźwić umysł. Otuliłam się mocniej płaszczem, z kolei powoli ruszyłam w stronę zaparkowanego samochodu. Śniegu nie było za wiele, ale niska temperatura zwiastowała srogą zimę, której zdecydowanie nie byłam fanką.

Wnętrze samochodu pachniało cytrusami i świeżą skórą. Spodobało mi się to połączenie. Kierowca był wieku średniego, co wywnioskowałam po kilku zmarszczkach w okolicach oczu i delikatnym siwym nalocie na włosach. Co jakiś czas podśpiewywał pod nosem świąteczne piosenki, które wydobywały się z głośników radia. Przez krótką chwilę zaraził mnie swoim dobrym nastrojem, jednak kilka minut później uderzyła we mnie paskudna rzeczywistość.

Riverside było skąpane w mroku, a chodniki przepełnione ludźmi. Radość na ich twarzach była wręcz namacalna. Zastanawiałam się, czy naprawdę są tacy szczęśliwi, czy tak, jak ja ukrywają smutek głęboko w duszy. Myślałam o tym, czy oni również codziennie nakładają maski i próbują funkcjonować, nie dając swoim bliskim powodów do zmartwień. Ale chyba każdy z nas posiadał swoje demony, z którymi się wzmagał, prawda?

The mess inside meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz