➳|ᶜʰᵃᵖᵗᵉʳ ⱽᴵ|➳

71 15 2
                                    

Ciche dudnienie przeistaczało się w coraz to nowe dźwięki, z początku niezrozumiałe z czasem nabrały coraz większego sensu. Odróżniałem już głosy. Szeptania, krzyki.

Otworzyłem oczy czując ból z każdej części swojej czaszki.

- Mamo...budzi się - jakiś kobiecy głos uciszył gromkie rozmowy. Cisza zapadła na pewien moment żeby ponownie uderzyć hucznym krzykiem.

- Obudziłby się wcześniej gdyby Twój brat nie postanowił uderzyć go tak mocno!

- SPANIKOWAŁEM! -rozpoznałem ten głos od razu, nie musiałem nawet dostrzegać twarzy, która na razie była jedynie zlepkiem rozmazanych fragmentów.

- Tyle razy Ci z tatą powtarzaliśmy, atakujesz tylko jak jesteś pewien - westchnęła - Mógł obserwować ptaki.

Wzrok powoli wracał do normy. Próbowałem się szarpać, jednak moje dłonie zostały uwięzione pod linami.

- Przepraszam, mamo - słyszałem skruchę w jego głosie - Poczułem zapach jego krwi i...nie pomyślałem. Pachniała źle. Pachniała łowcą.

- Tego nie mogłeś być pewny a wiesz co mówimy o niepewnościach.

- Przepraszam.

Mrugnąłem parę razy, próbując wyostrzyć sobie obraz. Z każdym kolejnym ruchem powiekami widziałem kolejne oczy wpatrujące się we mnie. W końcu widziałem ich w pełnej okazałości.

Siedzieliśmy w kuchni, gdzie przywiązali mnie do jednego ze krzeseł. Thomas stał najbliżej mnie, trzymając małą Emilie za sobą. Ich matka, którą rozpoznałem ze zdjęcia, stała bliżej okna patrząc na wszystko ostrożnie. Była jeszcze jedna osoba, dziewczyna siedząca w korytarzu na schodach.

Emilie widząc, że jestem przytomny wyrwała się z opiekuńczego uścisku swojego brata i pognała do mnie. Patrzyła smutnym wzrokiem na punkt na mojej głowie i więzy w których byłem. Nie wydawała się jakby rozumiała całą sytuację, nie mogłem się nawet dziwić, sam do końca nie byłem pewny co się odwala.

- Aż tak zatęskniłeś? - prychnąłem zwracając się do Thomasa. Spojrzał na mnie dziwnie, po czym zabrał swoją siostrę zupełnie jakby obawiał się, że to JA miałem ją skrzywdzić.

- Zapomniałeś wspomnieć, że jesteś łowcą - przekrzywił głowę w bok - To dość istotna część powitania jeśli chodzi o takich jak ja.

- Masz na myśli potwory? Wybacz, zazwyczaj zamiast ręki, wyciągam nóż.

Blade Morozov coś o tym wie.

Ich spojrzenie od razu uległo zmianie, jeśli mieli wątpliwości to właśnie się ich pozbyli. Teoria o mnie byciu ornitologiem odeszła w zapomnienie.

- Ciężko byłoby Ci cokolwiek zrobić, jesteś przywiązany do krzesła - Thomas najwyraźniej uważał to za zabawne.

- A kto powiedział, że tylko mną musicie się martwić? - uśmiechnąłem się widząc ich reakcję.

Kobieta wyprostowała się, ciągle obserwując moją osobę, zaczęła podchodzić. Uniosłem w głowę w górę, udając, że wcale nie obawiam się co może zrobić. Wyciągnęła rękę w stronę mojej głowy i dotknęła rany, która najwidoczniej tam była, bo piekło jak cholera. Spojrzałem na nią z mordem na co jedynie uniosła zakrwawione palce do swojego nosa. Przymknęła oczy wąchając krew. Gdy je otworzyła były jeszcze bardziej zielone, wręcz świecące. Odsunęła się o krok.

- Gravenor - wycedziła blednąc.

Zmarszczyłem brwi. Wiedziałem, że ghule mają dobry węch ale cholera, żeby aż tak? Nie. To nie mógł być dobry węch, nie tylko. Znała to nazwisko, znała zapach krwi mojej rodziny a to nie mogło być dla mnie zbyt dobre.

The Hunt |boyxboy|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz