➳|ᶜʰᵃᵖᵗᵉʳ ⱽᴵᴵᴵ|➳

71 9 8
                                    

Przyłapałem się na tym, że zamknąłem oczy. Drobne sekundy, podczas których widziałem tylko ciemność, sprawiły, że moje serce zaczęło bić znacznie szybciej. Strach sparaliżował całe moje ciało. Dotarło do mnie, że nie bałem się śmierci, nie nawet faktu, że istota, którą każdy uważał za wymarłą, właśnie stała przede mną. Mój strach był spowodowany moją reakcją na zagrożenie, tym jak bardzo łatwo było mnie pokonać. Gdy sobie to uświadomiłem, otworzyłem oczy.

Blade wciąż pochylał się nad moim nadgarstkiem, szczelnie go trzymając. Wyciągnąłem nóż, wierząc, że właśnie to zdoła go powstrzymać. Mimo mojej szybkości, wampir był szybszy. Zatrzymał nóż na wysokości swoich żeber, milimetr od swojego ciała. Szarpałem mocno, na nic się to nie zdało. W końcu spojrzałem mu w oczy, czerwone ślepia wlepione prosto w moje.

- Ze wszystkich stworzeń musisz być akurat wampirem? - wypaliłem z głośną urazą. Wciąż próbowałem się wyszarpać, nie przyjmując dalej do głowy, że jest znacznie silniejszy.

Próbowałem sobie przypomnieć...cokolwiek. Jak go pokonać, jakie ma słabości. Jednak wszystko co widziałem w głowie to Edward ze zmierzchu a to wcale nie było pomocne!

- Ze wszystkich łowców musisz akurat być Gravenor'em? - odbił pytanie w moją stronę, co wkurzyło mnie jeszcze bardziej.

- A co? Boisz się? - uśmiechnąłem się złośliwie, wciąż patrząc śmierci prosto w oczy.

Blade naprawdę mógł mnie zabić, gdyby tylko tego pragnął. Wystarczyłaby sekunda a ja nawet nie zdążyłbym zarejestrować swojej śmierci. Byłem na granicy ataku paniki i czystego wkurwienia. Mężczyzna za to nic sobie nie robił z tej przewagi, trzymał jedynie oba moje nadgarstki blokując mnie od jakichkolwiek ruchów. Przynajmniej mam nadzieję, że tak myśli.

Wierzyłem, że moje pytanie na drobne sekundy rozproszyło jego czujność i podciąłem mu nogi. Kucanie nigdy nie było dobrym elementem konfrontacji z wrogiem i nawet dla wampira konsekwencjami jest utrata równowagi. Przynajmniej tego się właśnie nauczyłem.

Blade runął na bok, wciąż jednak trzymał mnie szczelnie za ręce, więc upadłem z nim, prosto na niego. Moja przewaga nie była znacząca ale przynajmniej już nade mną nie górował.

Miejsca nie było za dużo a krawędź prostego betonu witała już stromy spad dachu. Moje jedna noga zwisała bezwładnie w powietrzu. Musiałem ścisnąć biodrami jego klatkę piersiową aby przypadkiem nie spaść.

- Odczuwam względem Ciebie wiele uczuć.. - złączył moje ręce na jego klatce piersiowej - Ale strach? Jeszcze musisz nad tym popracować.

Zmrużyłem oczy patrząc na jego zadowoloną z siebie twarz. Nie było już pozostałości czerwieni w zabarwieniu jego tęczówek, zupełnie jakby wcześniejsze parę minut nie miało miejsca.

Uczymy się o sobie wiele rzeczy przez całe życie. Gdy popatrzyłem w bok, na przepaść kończącą się dopiero parę metrów na dole, stwierdziłem, że mogę być niepoczytalny. Chciałem go zrzucić a wiedząc, że to nie możliwe, chciałem skoczyć razem z nim jako kotwica, która na pewno zaciągnie go na dół. Prawdopodobnie bym się połamał, może nawet zabił ale gdyby ojciec to zobaczył...może uwierzyłby, że coś z Blade'em jest nie tak.

Mój plan miał tylko jedną wadę.

- To przez moje słowa Twoje serce zaczęło bić znacznie szybciej? - przesunął wzrokiem na moje usta po czym puścił moje obie dłonie i przytrzymał za biodro, gdy straciłem przez ten szybki ruch równowagę - Czy znowu coś knujesz?

Był zbyt oczywisty.

Nóż natychmiast znalazł się przy jego krtani, musiałem się nachylić i byłem zbyt blisko jego oddechu żeby ponownie myśleć o czymś logicznym. Na przykład tym, że była to oczywista prowokacja.

The Hunt |boyxboy|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz