𑁍 rozdział 5

25 16 34
                                    

Próbowałam unikać zarówno Ameli, jak i Williama tak długo, jak było to możliwe. Niestety ta chwila trwała dość krótko. Zaledwie kilka sekund po tym, jak usiadłam przy swoim biurku, zostałam otoczona przez tę dwójkę. Richard, wyczuwając, że nie skończy się to dobrze, również podniósł się z fotela i gdy podszedł do drzwi, oparł się o nie ramieniem, przysłuchując się wymianie zdań, która zaraz miała nastąpić.

– W czymś mogę wam pomóc? – zapytałam. Nie oderwałam wzroku od ekranu laptopa. Próbowałam w ten sposób dać im do zrozumienia, że nie mam ochoty słuchać ich pytań.

– Kai Rogers? – Amelia wręcz wykrzyczała. Zamknęła mi komputer i pochyliła się nad biurkiem. – Kai pieprzony Rogers?

– Nawet ja wiem, kim on jest! To o czymś świadczy – William dorzucił swoje niepotrzebne pięć groszy.

– To, że kogoś znasz, o niczym nie świadczy – parsknęłam. Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i oparłam się o zagłówek.

– Kai pieprzony Rogers?! – ponownie krzyknęła dziewczyna. Richard niepewnie podszedł w naszą stronę i oparł dłoń o moje ramie. Dodał mi tym otuchy, której potrzebowałam. Wiedziałam, że zawsze mogłam na niego liczyć, niezależnie od tego jak specyficzna była nasza relacja. – Podczas grilla u Richarda o nim rozmawiałyśmy...

– Kai pieprzony Rogers – powtórzyłam po niej, po czym westchnęłam. – Widzę, że się nie wywinę z tej lawiny pytań, więc dawajcie... Niektórzy z nas tutaj pracują i mają sporo obowiązków.

– Skąd znasz Kaia? – William zmarszczył brwi. Przyglądał się mi bacznie i próbował wyglądać na poważnego.

– Z Instagrama – odpowiedziałam, zgodnie z prawdą. – Coś jeszcze?

– Co was łączy? – tym razem dziewczyna wtrąciła się do konwersacji.

– To, co było widać. Nic więcej się ode mnie nie dowiecie, to moja prywatna sprawa – wyprostowałam plecy. Zepchnęłam dłoń Amelii, która nadal spoczywała na moim laptopie i ponownie go otworzyłam. – Macie już gotowy plan do nowego projektu?

Tak szybko jak zadałam to pytanie, tak szybko ta dwójka zniknęła z moich oczu. Richard natomiast postanowił zająć ich miejsce i pobawić się w dobrego gliniarza.

– Chcesz mi wytłumaczyć, o co tutaj chodziło?

– Szczerze? Nie.

– Laro... kim jest „Kai pieprzony Rogers"? – zaśmiał się, a ja nie potrafiłam nie odwzajemnić tej reakcji.

– Aktorem. Moim ulubionym aktorem – wzruszyłam ramionami. – Pisałam do niego na Instagramie różne głupie rzeczy, no i w końcu odpisał.

– Coś was łączy?

– Nie, Richardzie. Nic nas nie łączy – pokręciłam przecząco głową. – Po prostu... wczoraj Amelia zaprosiła mnie na drinka. Zgodziłam się, ale już po kilkunastu minutach okazało się, że zaprosiła także Williama. Potrzebowałam wymówki, aby się stamtąd urwać i tak z pomocą przyszedł Kai, który zadzwonił i stwierdził, że mnie pilnie potrzebuje.

– Czyli... – zamyślił się. Podrapał się po czole i ponownie uśmiechnął w moją stronę. – Twój ulubiony, popularny aktor, nie tylko odpisuje na twoje wiadomości, ale także i dzwoni, aby wyciągnąć cię z opresji?

– Richard... jesteś naprawdę mądry. Myślałeś może o prowadzeniu swojej własnej firmy?

– I mówisz, że nic was nie łączy? – zignorował mój kąśliwy komentarz.

– Nic – odparłam, stanowczo.

– Oczywiście.

– Oczywiście

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
ConnectedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz