Rozdział IV

1.8K 119 2
                                    

Po trochę ponad dwóch tygodniach ważę 45.8 kilo. Poszło szybciej, niż myślałam. Moim celem było idealne 45, jednak to wydaje mi się za dużo.
Chyba spróbuję dojść do 42, może 40... I wtedy przestanę się odchudzać.

Umówiłam się z Natalą o 18 pod naszym drzewem. Teraz większość naszego czasu spędzałyśmy właśnie tam, leżąc, mierząc się, użalając się nad sobą i dziękując sobie nawzajem, że jesteśmy, całe dla siebie.

Wyszłam o 17:40, aby móc wolnym spacerem dość do miejsca naszego spotkania. Nie jadłam dzisiaj jeszcze nic, a wczoraj jedynie jabłko i jednego pieroga, więc idąc moim normalnym tempem mogłabym zemdleć na środku ulicy, a tego zdecydowanie nie chciałam. Bolała mnie głowa i czułam skurcze żołądka, ale próbowałam zapomnieć o bólu. Wyciągnęłam telefon i szybko napisałam do Natalii, żeby wzięła dla mnie tabletki przeciwbólowe, bo jestem już w połowie drogi i nie dam rady wrócić. Byłam na miejscu o 17:55 i chwilę później przyszła Natalia dając mi tabletkę i butelkę wody.

- Wiesz co? Nie musisz nie jeść, żeby dojść do ideału.

Zaniemówiłam. Nie miałam zielonego pojęcia o czym ona gada. Natalia chyba zrozumiała moje spojrzenie, bo znowu otworzyła usta. Wtedy zauważyłam jej zęby. Były jakieś inne. Miały brzydki kolor i wydawały się dziwnie wybrakowane. Nagle zrozumiałam, co chce mi powiedzieć, ale to wydawało mi się niedorzeczne.

- No wiesz, ja mogę jeść tyle, ile w siebie zmieszczę, a potem...
- Nie kończ, Natalia. Rozumiem. Ale to obrzydliwe. Raz spróbowałam, kiedy babcia kazała mi zjeść cały obiad, ale nie udało mi się. I nie mam zamiaru robić tego ponownie.
- Też tak myślałam, Ania. Ale nie brakuje ci jedzenia? Tego słodkiego smaku czekolady, który kiedyś tak kochałaś?

Smak czekolady. Zapomniałam już, jak smakuje czekolada. Kiedyś uwielbiałam, jak ona rozpuszczała się w moich ustach, ale teraz na samą myśl o tym miałam odruch wymiotny. Zaburczało mi w brzuchu. Spojrzałam na Natalię. Wyciągała coś z torebki. Było to pół tabliczki czekolady. Oderwała jedną kostkę.
- A kiedy mam na coś ochotę, po prostu biorę to do ust, gryzę i wypluwam. Chcesz spróbować? - Natalia podała mi resztę czekolady w papierku. Ułamałam sobie kawałek i ostrożnie włożyłem go do ust. Nie smakowała mi. Była za słodka. Uśmiechnęłam się do Natalii i wstałam, odeszłam parę kroków, po czym wszystko wyplułam. Poprosiłam Natalię o wodę i wypiłam dwa duże łyki, aby pozbyć się smaku czekolady z ust.

- Jak ty możesz to jeść?
- Nie jem, wypluwam.
- Ohyda.

Natalia zwierzyła mi się ze smutkiem, że zaczęła mieć napady głodu, podczas których potrafiła zjeść nawet 5000 kalorii i od tego czasu zaczęła wymiotować. Robiła to tyle razy pod rząd, aż nie poczuła się pusta w środku, ale mimo to zaczęła chudnąć wolniej i teraz waży 47 kilo.

Ekran mojego telefonu podświetlił się. Dzwoniła babcia.

Odebrałam telefon, a na dźwięk słów wypowiedzianych przez nią zamarłam.

Nie pamiętam co było dalej.

Zemdlałam.

Not Thin EnoughOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz