Rozdział 1

111 6 14
                                    

Ig:
●madii_aautorka ●madison_books_bookstagram
●madison_brown_official

Tt:
●booksaremylove_mb
●madisonbrown9125

Katherine

- Kochanie może jednak byś została? Przecież Sarasota jest pięknym miastem - zaczęła moja mama.

- Mamo... - jęknęłam i przymknęłam oczy. Padłam zmęczona na łóżko, na którym właśnie kończyłam pakować walizkę.

Jakie szczęście, że spakowałam wcześniej resztę rzeczy.

Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze naprzeciwko łóżka. Moje ciemne, brązowe włosy opadały miękko na ramiona, tworząc naturalne fale, które zawsze zdawały się mieć własne zdanie. W świetle padającym przez okno wyglądały na jeszcze ciemniejsze, prawie czarne, ale to tylko dodawało im głębi. Moje oczy, również brązowe, patrzyły na mnie zmęczone, ale spokojne. Niczym nie różniłam się od innych nastolatek - byłam zwykłą dziewczyną, jakich wiele. Wiedziałam, że mam przed sobą długą drogę, ale czułam, że dam radę.

Moja skóra, delikatnie muśnięta słońcem, wydawała się lśnić w blasku dnia. Usta, pełne i naturalnie różowe, były lekko zaciśnięte, co było oznaką skupienia na tym, co jeszcze muszę zrobić przed wyjazdem. Całość mojego wyglądu dopełniał delikatny naszyjnik, którego wisiorek subtelnie połyskiwał przy każdym ruchu. W głowie miałam mnóstwo myśli, ale wiedziałam, że z taką energią i wsparciem, jakie mam wokół siebie, wszystko się ułoży.

Patrząc na siebie, widziałam zwyczajną dziewczynę

Moja mama z całej siły chciała mnie przekonać żebym nie uczestniczyła w wymianie studenckiej. Zawsze chciałam, żeby przestała być taka nadopiekuńcza. Przez te dwadzieścia jeden życia nie mogłam wyjść z domu bez jej wiedzy..

Spojrzałam błagalnie na tatę, który stał w drzwiach.

- Laura... - mruknął znudzony. Podszedł i złapał ją za rękę - Katherine ma dwadzieścia jeden lat. Nie możemy jej kontrolować przez całe życie. Jest młoda niech korzysta.

Wróciłam do pakowania

- Zawieziecie mnie czy mam zamówić taksówkę? - zapytałam zamykając walizkę.

- Oczywiście, że tak! Co ty sobie myślisz drogie dziecko? - spytała mnie matka z surowym wyrazem twarzy - Boże... żeby nikt ciebie tam nie skrzywdził! - schowała twarz w dłoniach - A jak ją ktoś tam zabije? - Uniosła głowę i spojrzała na mojego ojca - Blaze, co jeśli ktoś coś zrobi twojej księżniczce?

- Zadbam wtedy o to - mruknął ponuro. Tata robił podejrzane interesy w mieście, wiele osób mówi, że jest jakimś szefem mafii, czy coś. Nie wierzę w plotki, ale tata robi jakieś szemrane interesy.

- Ej! może przypomnieć wam jak wy się poznaliście? Kim jest tata? Wy jesteście Laura i Blaze. Blaze i Laura Reed! - zaczęłam machać rękami, a rodzice patrzyli na mnie jakbym..była idiotką. - Chodziło mi o to, że u was wygrała miłość.

- Ty możesz nie mieć tyle szczęścia drogie dziecko.

- Mamo...

- Lauro...

Razem z tatą jękneliśmy długo.

- Idioci - mruknęła moja mama pod nosem próbując ukryć uśmiech wkradający się na jej twarz. Po chwili wyszła z pokoju - Za 10 minut jedziemy na lotnisko! - Krzyknęła a po chwili usłyszeliśmy jej śmiech.

Tata spojrzał na mnie i podszedł.

- Stres? - Spytał

- Nie...chyba nie. Mam tam przecież Maddie.

Smile||Reznov #1 [W TRAKCIE KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz