Na dzień przed balem siódmoklasiści nie rozmawiali o niczym innym, co zauważał nawet profesor Sharp. Kiedy zaczął dwie ostatnie godziny z Owutemową klasą, wiedział, że nic nowego nie przyswoją.
- Dobrze. - Wydał z siebie głośne westchnienie, opierając obie ręce o biurko. - Widzę, że dzisiaj i tak nic się nam nie uda. Dobierzcie się w pary. Chyba na siódmym roku umiecie to zrobić bez awantur? - Posłał wymowne spojrzenie w stronę Garretha, jednak ten uniósł ręce w geście poddania się i natychmiast przysunął do Lacey. Obserwująca to Riana pomyślała, że Samantha miała co do nich rację.
Nie poświęcała jednak zbyt wiele uwagi Gryfonowi, bo odwróciła głowę w stronę Ominisa. Może i nie mogła spotkać się z nim wzrokiem, lecz czuła, że myślał o tym samym, co ona. Podeszła do niego, a po tym położyła dłoń na jego ramieniu.
- Mogę prosić? - zapytała żartobliwie.
- Tańce to dopiero jutro, Riana...
- Oj, ty! - Trąciła go delikatnie, na co się roześmiał, a jego śmiech zmieszał się z gwarem, który powstał w klasie w wyniku dobierania
- Dobrze, skoro się dobraliście w miarę sprawnie... - Sharp westchnął głęboko - ... to macie całe zajęcia na przygotowanie dowolnego eliksiru z sekcji powtórek. Tylko coś krótkiego, by dało się to dziś ocenić. Najlepsza para zdobędzie po dziesięć punktów od osoby.
Po wszystkim nauczyciel usadowił się za biurkiem i otworzył książkę, kręcąc głową i mrucząc coś o tym, że młodzież jest teraz nie do zniesienia.
- Na jaką truciznę ma pan dziś ochotę, panie Gaunt? - zapytała Riana ze śmiechem, otwierając podręcznik. - O, do tego eliksiru potrzeba jaja widłowęża, może zniósłbyś jakieś na szybko?
Ominis teatralnie złapał się za serce, kręcąc głową.
- I ja cię zaprosiłem na bal? Może jest jeszcze czas, żeby się wycofać...
- Spróbowałbyś. - Zachichotała.
- Tak? Bo co mi zrobisz? Moi rodzice znają dyrektora - odparł, nie mogąc przestać żartować. Jeszcze rano, gdy przy śniadaniu Sebastian wspomniał o balu, oblały go zimne poty. Dziesiątki czarnych scenariuszy zalały mu głowę, włącznie z tym, że Riana w ostatniej chwili się wycofa, lecz teraz wyparowały bezpowrotnie. Był w wyśmienitym humorze, bez względu na wszystko.
- Jak jesteś taki mądry, Gaunt, to wybierz eliksir, proszę bardzo. - Wymownie uderzyła okładką podręcznika o blat.
- A z chęcią - odparł, wciąż próbując się wymądrzać, lecz Riana widziała, że z trudem przychodziło mu powstrzymanie się od śmiechu.
Wskazał różdzką na stronę, by móc przyswoić jej zawartość, a po tym przerzucił kilka kolejnych kartek, sprawdzając poszczególne eliksiry.
- Może Wywar Żywej Śmierci? - zaproponował wreszcie, na co Riana przewróciła oczami.
- Och, oczywiście, że tak. Co innego mógłby wybrać taki przeklinacz rodów, jak ty? Na koniec chcesz mnie zabić dla przykładu?
- Wiesz, zważywszy na to, ile razy mnie już dziś znieważyłaś...
Praca przebiegała im we wspaniałej atmosferze. Ciągłe chichoty pary Krukonki i Ślizgona przykuwały uwagę ich kolegów z klasy, nieprzyzwyczajonych do takiego połączenia, a zwłaszcza do takiego Gaunta. Riana czuła na sobie zdumione spojrzenia, w tym nawet samego profesora Sharpa, lecz zupełnie się nimi nie przejmowała. Ominis zaś sam sobie się dziwił, że po latach strachu potrafił żartować ze swoich złych wspomnień.
- Wygląda naprawdę dobrze. Już prawie kończymy - zapewniała Riana, wyuczonym ruchem mieszając miksturę w kotle. Ominis nie mógł tego zobaczyć, lecz słyszał i czuł, z jaką pewnością przechodziła przez wszystkie etapy przygotowania eliksiru.
- Jesteś znacznie lepsza z eliksirów, niż sądziłem. Dopiero teraz to zauważyłem, bo razem pracujemy, ale pewnie zawsze tak było, co?
Riana delikatnie uniosła kąciki ust, wciąż mieszając.
- Moi przodkowie też warzyli sporo eliksirów. To wiąże się z tym moim zbieraniem ziół, a ja lubię wrzucać różne rzeczy i patrzeć, co z tego wyjdzie. Oczywiście nie tak, jak Garreth. - Ostatnie zdanie dodała pospiesznie, kątem oka widząc, jak Weasley już otwiera usta, by wtrącić swoje trzy sykle.
- Czyli gotować też lubisz? - dopytywał Ominis, zadowolony perspektywą poznania Riany jeszcze lepiej.
- No, w sumie tak. Zważywszy na to, jak dobrze nam poszło z tym eliksirem, gotowania razem też musimy kiedyś spróbować.
Pod koniec zajęć zwycięzcami rywalizacji Sharpa okazali się Garreth i Lacey, co profesor przyznał wyraźnie niezadowolony, bo on również nie przepadał za wybuchowymi eksperymentami Weasleya. Zdawało się jednak, że Gryfonka miała na niego zbawienny wpływ, a więc tym razem odbyło się bez żadnego niekontrolowanego wybuchu.
Riana i Ominis byli w tak dobrych humorach, że wcale nie przejęli się przegraną, nawet jeśli oboje mieli na nią ambicje. Od razu po zajęciach ruszyli wspólnie na obiad, nie odstępując się na krok, przez co nawet nie zauważyli, kiedy Krukonka usadowiła się przy stole Ślizgonów.
- O cholera, co ja robię... - Riana zaczęła wstawać, by prędko się ulotnić, jednak powstrzymał ją Ominis... Czy też jego ręka na jej dłoni.
- Nie, nie, Riana, zostań.
Dziewczynę zmroziło. Niby nie było niczego nadzwyczajnego w siadaniu przy stole innego domu, lecz z drugiej strony Slytherin stanowił bardzo specyficzny przypadek. Czy profesor Black miałby coś przeciwko temu? A
- Jesteś pewny? - zapytała ze zmartwieniem, patrząc pytająco na siedzących naprzeciwko Sebastiana i Evie.
- Jasne, Riana. Siadaj - przekonywała, a wtedy Krukonka niepewnie opadła z powrotem na siedzenie.
- Dzięki - powiedziała cicho, zerkając ukradkiem na stół nauczycieli, przy którym jeszcze nie było dyrektora. Wtedy zdała sobie sprawę, że następnego dnia się dowie, że jej partnerem na bal jest Ominis, o czym na pewno doniesie jego rodzinom.
Cholera... A co, jeśli zabronią się im po tym spotykać? Jeżeli Gauntowie wpadną w furię? Ominis był już dorosły, ale opowiadał jej takie rzeczy, że wiedziała, że byli zdolni do wszystkiego. Przełknęła ślinę, sięgając po chochlę do zupy i pokręciła głową sama do siebie, chcąc odgonić złe myśli. Dlaczego zawsze, gdy musiało wydarzyć się coś dobrego, głowa ściągała ją na złe tory?
- Riana, słyszysz mnie?
Dotarł do niej głos Ominisa, gdzieś jakby z innego wymiaru, wyrywając ją ze świata zamglonego jej myślami.
- Och, przepraszam, zamyśliłam się. - Zdecydowanym ruchem podniosła chochlę i zaczęła nabierać nią zupę. - Pytałeś o coś?
- Pytałem, czy po obiedzie pójdziemy do krypty? Chciałbym cię... O coś zapytać. - Ostatnie słowa wypowiedział naprawdę cicho, jakby nie chciał, żeby usłyszeli je ich przyjaciele z naprzeciwka.
Serce Riany zaczęło bić tak szybko, że poczuła je w różnych miejscach swojego ciała. Przed chwilą sama przyprawiła się o nerwy, a teraz Ominis zapewnił jej taki zastrzyk adrenaliny, że ręka, którą trzymała chochlę, zatrzęsła się nad blatem stołu. O co mógł chcieć zapytać, jeśli potrzebowali do tego być na osobności? Z jednej strony wolała sobie tego nie wyobrażać, a z drugiej pocieszała faktem, że może ponownie podzieli się z nim swoimi obawami, a ten je uspokoi.
- Pewnie, możemy iść.
CZYTASZ
Amor Caecus • Ominis Gaunt
Fanfiction🍃 Ominis i Riana nigdy nie zwracali na siebie większej uwagi, aż do momentu, gdy połączyła ich wspólna nauka. To wtedy Gaunt odkrył, że nikt tak pięknie nie opisuje świata, jak tamta mądra, tworząca zielnik Krukonka, która uruchomiła jego wyobraźni...