Riana zastanawiała się, czy wyczulony słuch Ominisa był w stanie wyłapać walenie jej serca, gdy powoli zbliżali się do jego kryjówki. Uznała, że prawdopodobieństwo tego, że Gaunt zrezygnuje z jej towarzystwa na balu, było naprawdę znikome, a jednak gdzieś chodziło jej po głowie, plątało się i przyprawiało o szybszy oddech. Zastanawiała się, skąd zawsze miała w sobie tyle paranoi, podczas gdy jej rodzice zdawali się nie bać absolutnie niczego.
Krypta przywitała ich ciszą i chłodem, czyli zupełnym przeciwieństwem tego, co działo się we wnętrzu Riany. Gdy zauważyła, że Ominis nie siada na jednej z kanap jak zazwyczaj, spanikowała jeszcze bardziej - jakby był to co najmniej omen wielkiej katastrofy.
- Nie pomyślałem - wypalił Ominis po chwili, a przez to, że nie podał dziewczynie żadnego kontekstu, na ułamek sekundy przeraził ją jeszcze bardziej. - Pewnie za późno o tym mówię, ale jakoś wypadło mi to z głowy, a dziś mi się przypomniało, więc stwierdziłem, że ci o tym powiem, bo lepiej późno niż wcale i...
- Ominis, Ominis, Ominis - Riana przerwała mu stanowczo, łapiąc go za ręce, gdy sama nie potrafiła już znieść napięcia. - Poczekaj, weź głęboki wdech. O czym mówimy?
Ominis się zawahał, po czym spuścił głowę. Nastała chwila napiętej ciszy, w czasie której Riana przygotowywała się na brutalne odrzucenie, po czym...
- O tańcu.
- O... Czym?
- O tańcu - powtórzył chłopak, przełykając ślinę. - W sensie na balu. Bo... Cóż, no, wiesz, jak ze mną jest. Ja byłem uczony tańca, ale potem nawet moi rodzice tego zaprzestali, bo kto chciałby tańczyć ze mną, ale teraz... Po prostu obawiam się, że nam to nie wyjdzie i będziesz zawiedziona.
Przez moment Riana trwała w bezruchu, przyswajając jego słowa, a po tym głośno odetchnęła z ulgą. Osunęła się na kanapę, czując, jak powoli spływa z niej cały stres sprzed chwili.
- Cholera, Ominis. Prawie przyprawiłeś mnie o zawał, a tobie chodzi tylko o taniec?
- Czyli cię to nie martwi? - zapytał z nieukrywanym zdumieniem, a Riana żałowała, że nie mógł zobaczyć jej niedowierzającego spojrzenia.
Ty mnie kiedyś wykończysz, Gaunt, i to nie klątwą.
- Akurat taniec martwi mnie najmniej.
- Najmniej? - Gaunt uniósł brew. - Czyli coś cię jednak martwi.
Dziewczyna nie widziała nawet sensu w tym, żeby kłamać. Przejechała dłonią przez włosy, decydując się na odpowiedź bez ogródek.
- Cóż... Jeśli mam być szczera... To nadal trochę się obawiam twojej rodziny. Nie chcę, żebyś miał kłopoty.
- Riana... Mówiłem ci, żebyś się w ogóle tym nie przejmowała. - Chłopak usiadł obok niej. - Oni i tak już mnie skreślili. Nic złego się nie stanie, obiecuję. Gwarantuję ci, że taniec to jednak większy problem.
Wbrew wszystkiemu, Riana się roześmiała, decydując się już nie drążyć tego przeklętego tematu rodziny i choć raz w życiu wyluzować.
- Ale w sumie dlaczego? Nikt z naszego roku jakimś wybitnym tancerzem nie jest...
- Ale też nikt poza mną nie będzie nie widział swojej partnerki. Ani niczego innego.
- Och, Ominis... Nie jestem może genialną tancerką, ale cię poprowadzę. A zresztą, wcale nie musimy dużo tańczyć. Mnie tylko zależy na tym, żebyśmy się dobrze bawili, ty i ja. I żebyś ty nie żałował, że mnie zaprosiłeś.
- Żałował? Zwariowałaś? Nikt inny nawet nie chciałby ze mną pójść - wypalił Ominis, po czym zrozumiał, jak jego słowa mogły zabrzmieć. - Znaczy, to nie dlatego cię zaprosiłem! Po prostu jestem realistą.
- My oboje jesteśmy jacyś dziwni, Ominis - stwierdziła ostatecznie Riana, kręcąc głową. - Musimy w końcu przestać się martwić i iść na ten bal się bawić, w końcu od tego jest...
Usta Ominisa opuściło głębokie westchnienie, a on sam oparł głowę o oparcie kanapy
- Chyba masz rację. Albo i na pewno, jak zazwyczaj. - Uśmiechnął się delikatnie, co natychmiast udzieliło się jego rozmówczyni.
- Oj, czyli w końcu to przyznałeś. - Trąciła go łokciem, na co się roześmiał, po czym prędko spoważniał ponownie.
- Mimo wszystko, wracając do tańca... Moglibyśmy to chociaż... Przećwiczyć? Poczułbym się pewniej.
- O. Dobrze. No to... - Riana wstała, a chłopak zaraz za nią.
Nastąpiło kilka chwil niezręcznej ciszy, aż do dziewczyny dotarło, że będzie musiała go naprowadzić.
- Zatem tu jest moja talia... - Złapała go za nadgarstek i poprowadziła dłonią w odpowiednie miejsce, a wtem natychmiast powróciło do niej przyspieszone bicie serca.
Chwilę później stała już z Ominisem w pozycji gotowej do tańca, twarzą w twarz - i dopiero wtedy zrozumiała, że z taką bliskością będzie musiała sobie poradzić kolejnego dnia, i to przy tłumie ludzi. Nie mogła przecież zacząć panikować, nawet jeśli wydawało się to niezwykle wygodne. Na brodę Merlina, jeżeli w tych wszystkich celtyckich korzeniach on też był jej przodkiem, to lepiej, żeby teraz wspomógł ją po stokroć, bo na krukoński rozum już nawet nie próbowała liczyć.
- Teraz nie pamiętam, którą nogą zaczynam - wymamrotała Riana, całą sobą próbując sobie przypomnieć lekcje dawane jej kiedyś przez ciotkę, których wtedy nie traktowała zbyt poważnie. Skąd miała jednak wiedzieć, że przyjdzie jej tańczyć z potomkiem jednego z największych czarodziejów wszechczasów, czystokrwistym arystokratą, a do tego chłopakiem, o którym nie potrafiła przestać myśleć?
Leżąc wieczorem w swoim łóżku, Riana wciąż odtwarzała w głowie tamte chwile z ciemnego pomieszczenia. Sunęła z nim po kamiennej posadzce, na początku bez ładu i składu, depcząc sobie nawzajem po stopach, jednak po kilku minutach złapali wspólny rytm. Bez muzyki, lecz z głośnym liczeniem, uczyli się, jak wyczuć tę drugą osobę i szło im to naprawdę dobrze jak na fakt, że Riana wciąż przeżywała ich bliskość, a Ominis musiał ufać, że dziewczyna poprowadzi ich tak, że na nic nie wpadną.
Jednak taniec był w tym wszystkim, zdawało się, najmniej ważny. Riana wciąż myślała o tym, jak przyjemnie było poczuć rękę Ominisa na swojej talii, próbowała nawet jakoś je odtworzyć, lecz szybko się przekonała, że było to coś niepowtarzalnego.
Jej ekscytacja związana z balem stała się jeszcze silniejsza niż przedtem. Riana próbowała zasnąć przez ponad godzinę, jednak głowa nie pozwalała jej odpocząć ani na chwilę. Mając dosyć ciągłego odwracania się z boku na bok, dziewczyna szczelnie zasłoniła kotary wokół łóżka, a następnie sięgnęła po różdżkę i książkę leżące na szafce nocnej.
- Lumos - szepnęła, układając różdżkę na poduszkach tak, by oświetlała stronice księgi.
Wróciła do czytania historii, o której niedawno opowiadała Ominisiowi. Na ironię, główna bohaterka też nie mogła spać, rozważając, czy oddać się rodzącemu się uczuciu wobec króla, czy jednak posłuchać serca wciąż bijącego do jednego z rycerzy, z którym łączyła ją tylko jedna namiętna noc?
Co prawda Riana nie miała takiego dylematu - nie wyobrażała sobie zresztą sytuacji, w której podobałaby się jednemu, a co dopiero dwóm chłopakom - lecz poniekąd potrafiła utożsamić się z bohaterką. Sen z powiek Krukonki spędzał inny konflikt...
Czy oddać się tym coraz silniejszym uczuciom, które żywiła do Gaunta?
CZYTASZ
Amor Caecus • Ominis Gaunt
Fanfiction🍃 Ominis i Riana nigdy nie zwracali na siebie większej uwagi, aż do momentu, gdy połączyła ich wspólna nauka. To wtedy Gaunt odkrył, że nikt tak pięknie nie opisuje świata, jak tamta mądra, tworząca zielnik Krukonka, która uruchomiła jego wyobraźni...