Amor Caecus 22

745 118 10
                                    

Riana po raz pierwszy od rozpoczęcia nauki w Hogwarcie zaspała na śniadanie, lecz zupełnie się tym nie przejęła. Miała przeczucie, że i tak niczego by nie przełknęła, bo wciąż myślała o balu.

Krukonka od dziecka miała tendencję do przesadnej analizy wszystkiego w życiu. Zastanawiała się często, skąd się to brało, bo swoich rodziców mogłaby określić jako narwanych i nie przejmujących się niczym. Może los zadecydował, że już za dużo brawury w tej rodzinie i ktoś musi wreszcie zacząć myśleć o tym, co robi, a wtedy przeskoczył z jednej skrajności w drugą?

Pamiętała, jak bardzo przejęła się pójściem do Hogwartu. Przed wyjazdem zrobiła trzy listy potrzebnych przedmiotów, nawet pomimo tego, że szkoła ją jej przysłała. Na podstawie ksiąg i opisów rodziców mniej więcej rozrysowała sobie mapkę szkoły, nie chcąc nawet słuchać ich historii o tym, że na początku zapewne i tak będzie się gubić. Wypisała sobie tematy do rozmowy z nowo poznanymi osobami, przygotowała plany nauki, a nawet wypisała zalety oraz wady trafienia do każdego z domów.

Nie miała początkowo pojęcia, w którym z domów by się odnalazła, a to spędzało jej sen z powiek. Jednak Tiara Przydziału najwyraźniej nie miała z tym problemu, bo już po kilku sekundach przydzieliła ją do domu Roweny Ravenclaw, w którym bardzo szybko się odnalazła. Prędko okazało się, że jej analityczne, a też i kreatywne myślenie doskonale łączy się z ideałami Krukonów. Nie zmieniło to jednak faktu, że przez cały czas przygotowywała każdą najmniejszą rzecz w swoim życiu zbyt małostkowo.

Z balem było dokładnie tak samo, choć teraz miała już siedemnaście lat i znacznie więcej doświadczenia. Gdy tylko otworzyła oczy, zaczęła ponownie rozmyślać o tym, co minionej nocy spędzało jej sen z powiek. Wyobrażała sobie bal od początku do końca, próbowała przewidzieć reakcje Ominisa, wymyślić plan w razie gdyby ktoś z jego rodziny naprawdę obruszył się ich wspólnym wyjściem, zaplanować taniec, to, co mu powie, a przy tym jeszcze jakoś opanować emocje...

Zerknęła na swoją suknię, która wisiała na boku jej łóżka. W zasadzie zrobiła to tylko po to, by mieć pewność, że ta przez noc znikąd nie wyparowała, a ona wciąż będzie miała się w co ubrać. To była jedna z dziesiątek rzeczy, które według niej mogły pójść źle. Karciła się za takie katastroficzne myślenie, lecz z drugiej strony nie potrafiła go powstrzymać. Po prostu tak bardzo jej zależało, żeby ten wieczór poszedł dobrze, zależało jej na Ominisie.

Nie zamierzała schodzić z wieży Krukonów, żeby znaleźć coś do jedzenia, tylko postanowiła zjeść już na balu. Zamiast tego ruszyła do jednej z łazienek, by wziąć kąpiel i w jakiś sposób się rozbudzić.

Powoli zdejmowała z siebie ubrania, gdy nagle usłyszała gdzieś za sobą damski głos:

- Wyglądasz na zamyśloną.

Riana prawie podskoczyła. Przecież jeszcze dziesięć sekund wcześniej upewniała się, że drzwi były zamknięte, a do tego zabezpieczone magią. Kto mógł tam wejść?

Odwróciła się, a wtedy zobaczyła szarą postać lewitującą nad podłogą i wydała z siebie głośne westchnienie ulgi. To była Helena, patrząca swoim nieobecnym wzrokiem nie na nagie ciało Riany, które obecnie zakrywała wymiętą koszulą nocną, lecz prosto w jej oczy.

- Helena. Wystraszyłaś mnie.

- Idziesz na bal z tym Ślizgonem - odparł duch, najwyraźniej niewzruszony całą sytuacją czy brakiem powitania.

Riana przewróciła oczami.

- Jeśli chcesz mnie namawiać, żebym zrezygnowała, to się nie uda.

- Będziesz tego żałować.

Riana przełknęła ślinę. Nie potrzebowała, by ktoś zasiewał w  niej jeszcze więcej wątpliwości. Pragnęła pójść na ten bal z Ominisem całą sobą, lecz nieustannie obawiała się potencjalnych konsekwencji. Nie zamierzała jednak pokazywać Helenie, że napawała ją strachem.

- I przyszłaś mi to powiedzieć akurat teraz i tutaj? Chciałabym, wiesz, trochę prywatności.

- Tu on nas nie znajdzie.

- Ominis? - Riana uniosła brew, lecz Helena nie odpowiedziała i ostatecznie wcale nie zdradziła jej, o kogo chodziło.

- Jeszcze możesz się wycofać - dodała po chwili, wciąż lewitując nad podłogą w tym samym miejscu.

Te słowa już nie tyle wystraszyły Rianę, co ją zirytowały. Wydała z siebie kolejne głębokie westchnienie, poprawiając koszulę, za którą wciąż się kryła.

- Czy to wszystko? Naprawdę chcę być sama, Heleno.

- Jak wolisz - mruknął duch obojętnie. - Nie mów tylko później, że nie zostałaś ostrzeżona. Być może dołączysz do mnie w tych murach.

Jak gdyby nigdy nic, Szara Dama przeniknęła przez ścianę i opuściła łazienkę, zostawiając Rianę co najmniej roztrzęsioną. Nie było to zbyt częste, że któryś duch zapowiadał ci śmierć w konsekwencji twoich wyborów.

- No dzięki, Helena - mruknęła sama do siebie, po czym pokręciła głową sama do siebie. Słowa Szarej Damy wydały się jej w tamtej chwili tak absurdalne, że sama postanowiła przestać panikować i nastawić się na bal pozytywnie, bo przecież miało to być miłe wydarzenie. Jeśli wszystko pójdzie dobrze - nie, kiedy wszystko pójdzie dobrze, tego samego wieczoru będzie tańczyć z Ominisem, zapominając o całym świecie.

Nie miała pojęcia, że w tym samym czasie Gaunt również panikował, choć z zupełnie innego powodu.

- Nie widziałem Riany - powiedział do Sebastiana, gdy wspólnie opuszczali Wielką Salę po śniadaniu. - Zaczynam się martwić.

- Ale czym? Że uciekła?

- Nie, tym nie... - mruknął, choć zważywszy na swój poziom samooceny, wcale nie wykluczył tej opcji. - Ale może się jej coś stało.

- Bez przesady, Ominis. Widziałeś ją przecież wczoraj wieczorem. A ona pewnie już siedzi i szykuje się na bal, tak jak Evie.

- Wolałbym jednak sprawdzić - przekonywał Gaunt, po czym mocniej chwycił różdżkę, chcąc, by doprowadziła go do skrzydła szpitalnego.

Sebastian się roześmiał, a następnie poklepał przyjaciela po ramieniu.

- Och, Ominis, ty przepadłeś bardziej, niż się spodziewałem.

- Przyganiał kocioł garnkowi - burknął Gaunt w odpowiedzi, doskonale pamiętając ekscesy Sebastiana w trakcie prób zdobycia Evie.

- Hej, ja przynajmniej wiem, że Evie przez noc nie rozpłynęła się w powietrzu. Będzie dobrze, Ominis. Nic się nie stało.

- Dzięki za rady, ale sprawdzę sam - nalegał Ominis, zmierzając prosto w stronę skrzydła szpitalnego, choć zupełnie nie miał pomysłu na to, co zrobi, jeśli Riany tam nie znajdzie. Do wieży Krukonów w zasadzie nie mógł wejść, no ale...

Do uszu chłopaka ponownie dobiegł śmiech Sebastiana, który zaczął się oddalać.

- Zapytam Sharpa, czy jest na to jakiś eliksir!

Ominis wypuścił powietrze nosem i, ignorując przyjaciela, kontynuował drogę do skrzydła. Po cichu przyznawał mu rację, że może trochę przesadzał, ale za to można było winić tylko tę celtycką czarodziejkę...

Amor Caecus • Ominis GauntOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz