Rozdział 2

310 20 15
                                    

~*~

Rano w dniu ślubu wymiotuje w łazience Potterów. Kucając nad toaletą, Hermiona zwraca nieistniejąca zawartość żołądka jeszcze kilka razy, ale fakt, że pominęła śniadanie sprawia, że jest to bezużyteczny i bolesny akt.

Opierając się o umywalkę i polewa twarz zimną wodą, Ginny pociera jej plecy w geście wsparcia.

— Skoro nie pozwalasz mi zabić Malfoya, pozwól mi przynajmniej uczesać twoje włosy i zrobić makijaż, masz prezentować się jak najlepiej.

Osłabiona mdłościami Hermiona kiwa głową i pozwala się rozpieszczać. Ginny nakłada lekki makijaż, wystarczający, by ukryć jej bladą, wilgotną od łez twarz.

Podczas gdy przyjaciółka delikatnie układa jej loki i zaplata je w prosty warkocz, Hermiona ledwo powstrzymuje się od wybuchu niekontrolowanego płaczu.

Jej rudowłosa przyjaciółka ściska ją za ramiona.

— Hej. Jesteś najodważniejszą osobą, jaką znam, nie musisz walczyć sama. Nie musisz też w ogóle tego robić, wiesz o tym.

Hermiona potrząsa głową i przełyka gulę zalegającą w gardle.

— Nie. Nie pozwolę im wygrać. A ty i Harry zrobiliście już wystarczająco. Po prostu...po prostu bądźcie przy mnie. Dzisiaj. Podczas...tego wszystkiego.

Liczy głębokie oddechy, a potem przypomina sobie o długości trwania umowy. Tylko trzy lata. To będzie zaledwie epizod w jej życiu. Trzy lata, a potem wolność. Trzy lata powierzchownego podporządkowania się, podczas których opracuje najlepszy sposób na przeprowadzenie sabotażu tej absurdalnej ustawy.

Oprócz kopii formularza o rozwiązanie małżeństwa, Hermiona trzyma listę wszystkich członków Wizengamotu, którzy głosowali za ustawą małżeńską, jest na niej również nazwa każdego wydawnictwa i nazwiska dziennikarzy, którzy ją poparli. Nie zabrakło na niej również każdego członka sztabu ministra Lance'a.

Zakłada swoją zbroję bojową: sukienkę z długimi rękawami w kolorze kości słoniowej. To jej mały bunt, który dokładnie zaplanowała. Jeśli ma poślubić arystokratę czystej krwi lub tymczasowo zrezygnować z różdżki, to wypełni ten niesprawiedliwy obowiązek w mugolskim stylu.

— Wiem, że mówiłaś, aby nic już więcej w tej sprawie nie robić, ale jest możliwość, że ja i Harry wysłaliśmy Malfoyowi mocno sformułowany list — wyznaje Ginny, gdy zapina sukienkę na jej plecach.

— Powinnam była się domyślić.

— Ron wysłał Wyjca.

— Spodziewałam się tego.

— Luna wysłała ci książkę o powszechnych truciznach i ich antidotach. Na wypadek, gdybyś zdecydowała się przedwcześnie zostać wdową.

— Miło z jej strony, że pomyślała o ratowaniu mnie przed więzieniem za użycie niewybaczalnego, ale nie sądzę, żeby trucizna pomogła.

Ginny łapie aluzję i przestaje próbować rozśmieszać Hermionę.

Spacer przez korytarze Ministerstwa jest uroczysty. Luna i Ginny idą obok niej, trzymając jej obie dłonie. Harry i Ron idą przodem, próbując osłonić ją przed ciekawskimi spojrzeniami gapiów.

Cała święta trójca Malfoyów czeka na nią w sali, w której ma odbyć się ceremonia. Żadna z grup się nie wita; przyjaciele Hermiony prowadzą ją na przeciwległą stronę sali i otaczają własnymi ciałami niczym rycerze. Hermiona przynajmniej docenia skrajnie nie romantyczne otoczenie tego, co jest w istocie tylko salą konferencyjną.

[T] W te ciche dni - In These Silent Days  || Dramione PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz