6.

11 7 7
                                    

Patryk POV

Kiedy siedziałem na wykładzie, poczułem wibracje telefonu w mojej kieszeni. I tak mi się nudziło, więc bez większego zainteresowania wyszedłem z sali. Podejrzewałem, że to mój ojciec dzwonił. Jednak okazało się być inaczej. To był ojciec, ale Darii. Czego on chciał? Odebrałem zaskoczony, ale też zaniepokojony. Chyba nie powiedziała mu, że zerwaliśmy pięćdziesiąt dwa dni temu.

— Słucham —  zacząłem.

— Cześć Patryk. Co jest z Darią? Jesteś obok niej?

Daria... coś jej się stało? Oniemiałem kiedy to usłyszałem.

— Nie wiem. Jestem na uczelni panie Jacku — odparłem po kilku sekundach.

— Proszę, daj mi znać jak najszybciej. Nie mogę teraz przylecieć do Polski.

— Jasne, obiecuję. Za maksimum dwie godziny oddzwonię.

Zakończyłem połączenie.

Mimo, że z nią zerwałem ponad miesiąc temu, nadal się o nią martwiłem. Nie mogłem sobie wybaczyć że w taki okrutny sposób ją zraniłem. Nie zasłużyła na to. Tak bardzo na to nie zasłużyła. Czasu nie mogłem cofnąć i rozegrać tego inaczej. Zdążyłem o niej zapomnieć. O tym jakie wyjątkowe uczucia nas łączyły. Te kolorowe wspomnienia zmieniły się w szare, o których musiałem zapomnieć. Zapomnieć, żeby już o niej nie pamiętać.

I żeby to wszystko uderzyło we mnie ze zdwojoną siłą.

Wróciłem do sali i zabrałem swoje rzeczy. Po takiej oszałamiającej wiadomości wiedziałem, że w ogóle nie będę mógł się skupić na wywodzie starszego profesora.

Kurwa, kurwa. Kurwa mać. Czy ona miała wypadek? Co się z nią stało? Czy ona chciała się zabić?

Te myśli krążyły po mojej głowie i napawały mnie różnymi scenariuszami.

Wsiadłem w autobus. Po kilku przystankach znajdowałem się przed szpitalem, do którego prawdopodobnie mogła trafić Darka.

Wparowałem do recepcji. Przecisnąłem się obok dziadka, który stał przy okienku .

— Gdzie jest Daria Mróz? Jestem jej chłopakiem. Chciałbym ją odwiedzić — zapytałem zadyszany.

— Gówniarzu, co ty sobie myślisz! — dziad trącił mnie swoją laską.

Spojrzałem na niego. Zaczęło mi się gotować. Nikt nie będzie mnie obrażał.

— Moja dziewczyna jest w szpitalu, a ja nie zostałem poinformowany! Proszę się postawić w mojej sytuacji pierdolony bucu!

Byłem o centymetry żeby nie wyjebać mu w ten głupi pysk. Boże, usuńcie tych emerytów z tej nieśmiesznej gry.

— Pani mi odpowie czy będzie tak milczeć? — zwróciłem się po raz kolejny do recepcjonistki.

— Pani Mróz jest w sali segregacji. Proszę iść tam prosto — wskazała kierunek, a ja spojrzałem w tę stronę. — Ale następnym razem ostrzegam, że wezwę ochronę i wyniosą pana.

— Dziękuję. Chociaż pani rozumie jak się czuję.

Powolnym krokiem zmierzałem w stronę odpowiedniej sali. Stanąłem przy drzwiach. Czy ja na pewno chciałem tam wchodzić? Jak ona by na mnie zareagowała? Czy ona chciałaby ze mną nadal rozmawiać?

Odkąd z nią zerwałem, prześladował mnie koszmar. Ten jeden. Jej zapłakana buzia, czerwone oczy. I ta pustka w jej tęczówkach. A one były najpiękniejszym odcieniem niebieskiego jakie kiedykolwiek widziałem.

Uwięzieni w uczuciachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz