1.

58 22 43
                                    

Ten dzień należał do jednych z bardziej tłocznych. To wszystko za sprawą jutrzejszego święta zakochanych. Tego dnia plecy bolały mnie do tego stopnia jakby mój kręgłosłup miał się zaraz posypać. Ja oraz kilku moich współpracowników ogarnialiśmy sklep po zamknięciu. Jeździłam z mopem do terenie sklepu. Marzyłam, żeby w końcu wrócić do domu. Do mojego Patryka.

— Dobra. Jest w miarę git — odezwała się Kornelia, która z daleka do mnie zmierzała.

Kornela była jedną z kierowniczek spożywczaka, w którym miałam "przyjemność" pracować. Nie znałam jej zbyt dobrze, ale wydawała się być fajną babeczką.

— Jeszcze nie umyłam podłóg na nabiale — oznajmiłam.

— Dobra, dobra. Nikt nie zobaczy — odparła rozbawiona, po czym klepnęła mnie w plecy.

Cicho syknęłam.

Serio? Chyba chcesz mnie na L4 wysłać...

— Skoro tak twierdzisz, to nie będę tam już zaglądać — powiedziałam, masując miejsce, w które mi przyłożono.

Razem udałyśmy się na zaplecze. Odstawiłam mopa na haczyk i poszłam się przebrać. W szatni znajdowały się pozostałe dwie współpracowniczki.

— Jak wam zazdroszczę wolnego. Mój mąż jest wściekły, że muszę pracować w walentynki — wyżaliła się Karolina.

— Zapewne nie chce żebyś została obsypana kwiatami od klientów — zażartowała kierowniczka.

— Nawet nie żartuj. Prędzej naszą Darcię będą obsypywać kwiatkami niż mnie! Ona nie ma obrączki na palcu — pokazała swoją prawą dłoń wskazując na palec serdeczny.

— Oj tam. Zajęta czy nie zajęta, zawsze mogą ci kwiatka podarować — włączyłam się do rozmowy.

We trójkę się zaśmiałyśmy. Obecna wtedy jeszcze Paulina zdawała się nie być zadowolona z jutrzejszego wolnego dnia. Słyszałam, że miała problemy ze swoim narzeczonym. Zapewne musiała przeżywać wewnętrzny horror.

— Paula, chcesz wyskoczyć na drina? — zapytała ją Karola.

Brunetka spojrzała na nią jakby się przesłyszała.

— Na drina? Oszalałaś? 

— Oszaleć to chyba zaraz ty oszalejesz — odgryzła się.

— Nie to nie. Daria, może ty na szota się skusisz?

— Karola, nie mam czasu na chlanie. Chłopak na mnie czeka — odparłam.

Nie przepadałam za alkoholem. Odkąd zaczęłam tu pracę, miałam wrażenie, że każdy z moich współpracowników kochał używki. Prawie wszyscy palili, codziennie ktoś po robocie kupował czteropaka browara. Nie żebym ja tego nie robiła, bo rzeczywiście zdarzyło się kupić takie specyfiki. Ale nie robiłam tego codziennie.

Po przebraniu się, wszystkie wyszłyśmy z tyłu sklepu i rozeszłyśmy się w swoje strony. Wyjęłam moje bezprzewodowe słuchawki i włączyłam jakiś spokojny kawałek. Padło na "Love" od Simona Curtisa. Rany. Jak jego głos mnie uspokajał. Uwolniłam moje brązowe włosy z warkocza i potrząsnęłam nimi. Czekoladowe loki swobodnie opadły na moje plecy i ramiona.

Przemierzałam tętniącą życiem ulicą Piotrkowską. Zawsze kiedy czegoś słuchałam, przenosiłam się w chmury. Wyobrażałam sobie jak mogłaby wyglądać alternatywna wersja teledysku piosenki, która grała mi w uszach. Jednak ta nuta nie powodowała żebym chciała wyobrazić cokolwiek. Minęłam kilka dyskotek, kilka restauracji. W pewnym momencie zostałam zaczepiona przez jakiegoś typka. Zdjęłam słuchawki z uszu.

Uwięzieni w uczuciachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz