8.

9 5 0
                                    

Po wyjściu ze szpitala, dostałam przymusowe wolne. Cały tydzień. Zastanawiałam się co mogłam ze sobą zrobić kiedy zabrano mi jedyną robotę, by zająć myśli. Przypomniałam sobie o czym myślałam podczas pobytu na oddziale.

Muszę zacząć szukać pokoju do wynajęcia.

Włączyłam laptopa i zaczęłam przewijać oferty. Rany. Przy pierwszych ofertach wiedziałam, że ceny będą z kosmosu. Za głupi pokój wydawać ponad tysiaka miesięcznie? Nie wiem jak do tego doszło, ale taka była smutna rzeczywistość życia w Polsce. W pewnym momencie znalazłam ofertę wynajmu pokoju za dziewięćset złotych. Kliknęłam w nią.

Przed moimi oczami pojawiła się galeria całkiem uroczego(na pierwszy rzut oka) pomieszczenia. Rozmiarami zdawał się być podobny do tego, w którym Zoe pozwoliła mi się zatrzymać. Spojrzałam na dane osoby, która wystawiła te ogłoszenie.

Aleksander? Dosyć niespotykane imię jak na te czasy.

Pod spodem spisałam numer telefonu i zadzwoniłam do niego.

— Aleksander Niedźwiedź przy telefonie. Słucham — odezwał się głos po kilku sygnałach.

Rety, jak oficjalnie. Zapewne jakiś biznesmen, który żyje z wynajmu mieszkań.

— Dzień dobry. Daria Mróz z tej strony. Widziałam pańskie ogłoszenie na stronie. Byłabym zainteresowana obejrzeniem pokoju.

— Jasne. Jutro może być? Dzisiaj nie ma mnie w Łodzi.

— Tak, pewnie. Jutro jestem dostępna przez cały dzień.

— Dobrze. Oddzwonię do pani.

Zakończyłam rozmowę i zaczęłam przygotowania do wyjścia na spotkanie.

⛓⛓⛓

Zaczęło się robić cieplej. Połowa kwietnia. Jak szybko ten czas leciał. Jeszcze niedawno o siedemnastej robiło się ciemno. Nie wspominając o śniegu. Razem z Kacprem wybraliśmy się do kina na jakiś losowy film. Po dwugodzinnym seansie wyszliśmy z sali.

— Jezusie. Jak jasno — powiedziałam, kiedy jaskrawe światło dotarło do moich źrenic.

— Jestem Kacper dla twojego przypomnienia — zaśmiał się swoim niskim głosem.

— Bardzo śmieszne — w tym momencie zarobił ode mnie kuksańca w żebro.

— Jestem boski, ale bez przesady — objął i przyciągnął mnie do siebie.

Czułam jak policzki paliły od rumieńców. Ale czułam lekki dyskomfort. Mimo, że się przytulaliśmy wielokrotnie na przywitanie i pożegnanie.

— Gdzie teraz? — zapytałam.

Nie zdradził mi planu randki, więc chciałam się mentalnie przygotować na kolejną atrakcję. Nie żebym się bała jego pomysłów. Albo coś.

— Lubisz sushi?

— Nigdy nie jadłam.

— To postanowione. Idziemy na sushi.

Mogłeś zapytać czy bym w ogóle chciała spróbować.

Zjechaliśmy ruchomymi schodami na niższe piętro gdzie znajdowała się strefa z jedzeniem. Weszliśmy do środka knajpy. Kacper jak prawdziwy gentleman odsunął mi krzesło, po czym zajął miejsce naprzeciw mnie. Sięgnął po menu. Za to ja zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu.

Wystrój był... dosyć dziwny. Ściany pokrywała zieleń, a ozdobienie obrazami wykonanymi atramentem pasowały jak pięść do nosa. Jedynie lampy budziły we mnie jakiś spokój. Nadzwyczajny klosz w kształcie gałęzi z różowymi kwiatami sakury, w których środki były wetknięte małe żarówki. Stolik, przy którym siedzieliśmy wyglądał jakby właściciele wynieśli go z sąsiedniego baru mlecznego. Do tego jeszcze był przykryty obrusem w zieloną kratkę. I wszystko kończyło się na siedziskach rodem z PRL'u, czyli twarde i niewygodne drewniane krzesła.

Uwięzieni w uczuciachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz