6

9.3K 696 73
                                    

Wpatruję się w jej twarz, częściowo okrytą kapturem i nie mogę w to uwierzyć. Czas jakby się zatrzymał, a ja po prostu patrzę jak ukrywa się w kurtce i pędzi w stronę drzwi do domu Liam'a. Chcę tam wejść, muszę tam iść.
Zaciskam oczy i ocieram je, by przypadkiem się nie rozpłakać i zawracam, ruszając w jej stronę.
- Gdzie, kurwa, leziesz?! - krzyczy Becky, zwracając uwagę jej i jej blond towarzysza.
Jej wzrok spoczywa najpierw na Becky, a potem na mnie. Otwiera lekko usta i gwałtownie odwraca twarz, chowając ją pod włosami. Blondyn okrywa swoim ramieniem, tępo się we mnie wpatrując i prowadzi ją do drzwi.
Idę za nimi, jednak Becky szarpie mnie za rękę, sprawiając mi tym samym okropny ból.
- Cholerna kobieto! Czego Ty ode mnie chcesz?! - warczę i wyrywam się z jej uścisku.
Becky zatacza się pod wpływem mojej siły i upada na ziemię, z wielkim hukiem. Matko, przecież ledwo ją dotknąłem!
Kucam przed jej ciałem, które teraz zwija się z bólu i pomagam jej wstać.
- Przepraszam - mruczę, ale ona zaczyna płakać i wyć, ze wszystkich swoich sił.
- Moje dziecko, matko, moje dziecko - wrzeszczy i łapie się za brzuch - Zabiłeś moje dziecko!
- Nic z nim nie jest, uspokój się - uciszam ją i zakrywam dłonią usta.
Wolałbym pójść teraz do domu Liam'a i poszukać Lily, jednak Becky nie dała mi wyboru. Muszę jechać z nią do szpitala.
- Zostaw mnie, psycholu - łka - Zrobiłeś coś mojemu dziecku! 
- Ciii - szepczę i łapię ją w pasie, prowadząc do samochodu.

Wychodzę z auta i pomagam w tym Becky, bo ledwo co się rusza.

- Jeśli coś mu zrobiłeś to będziesz gnił w więzieniu, rozumiesz? - syczy i czym prędzej pędzi na recepcję, domagając się o natychmiastową opiekę medyczną.
Recepcjonistka chyba zauważyła, że z Becky jest coś nie tak i nie ręczy za siebie, więc szybko zawiadomiła lekarza i wywróciła oczami, gdy Becky zaczęła opowiadać całą historię i to jak bardzo skrzywdziłem jej dziecko.
- Jest dziwna - mówię niemo do recepcjonistki, a ona posyła mi uśmiech i kiwa głową.
Po chwili na korytarz przychodzi dość młody facet, około trzydziestki, który zabiera Becky na salę i twierdzi, że badania potrwają tylko kilka minut, więc mogę poczekać na zewnątrz.

Postanawiam napisać do Liam'a, jednak zauważam jedną nieprzeczytaną wiadomość.

od: Louis

Lily płacze, nie mogę jej uspokoić, Harry. wiem, że ona nie chce Cię widzieć, ale przyjedź, proszę. może coś poradzisz..

Kurwa, kurwa, kurwa. Nie mogę zostawić tu Becky, bo Bóg wie co przyszłoby jej do głowy. Nie cierpię tego, że jestem do niej uwiązany.

do: Louis
cholera, naprawdę nie mogę. Becky jest w szpitalu i ma badania, muszę tu zostać.. dlaczego ona płacze, Lou? powiedz mi wszystko, błagam.

od: Louis
nie mam pojęcia. poszła do pokoju dziecka Liam'a i 5 minut później zaczęła płakać. nie może się uspokoić.

Wzdycham ciężko i ukrywam twarz w dłoniach. Ona płacze, a ja nie mogę nic z tym zrobić. Nie cierpię tego uczucia, nienawidzę. Powinna być obok mnie i uśmiechać się od ucha do ucha, jak to ona zawsze robi. Powinna być szczęśliwa i zajmować miejsce Becky.

Nie odpisuję mu, bo wiem, że jeśli zagłębiłbym się w szczegóły to pojechałbym do Liam'a, by pocieszyć, ale nie mogę. 
Po kilkunastu minutach z gabinetu wychodzi Becky i posyła mi groźne spojrzenie.
- I jak? - pytam zdenerwowany, bo faktycznie mogło jej się coś stać.
Nie jej, a dziecku, które prawdopodobnie jest moje.
- Wszystko w porządku - mówi z wyrzutem, a ja wzdycham z ulgą - Nie ciesz się tak, gówniarzu. Popamiętasz mnie jeszcze.
Mam już tego serdecznie dość. Naprawdę mam, kurwa, dość.
Zrywam się z miejsca i pędzę w stronę gabinetu lekarza. Otwieram drzwi, nie pukając i zwracam uwagę mężczyzny.
- Mogę w czymś pomóc? - pyta i marszczy brwi, a ja kiwam głową i siadam na krześle.
- Czy w czasie ciąży można zrobić testy na ojcostwo? - pytam z nadzieją i trzymam kciuki pod biurkiem.
- Jest taka możliwość - uśmiecha się, a ja mam wrażenie, że zaraz rozpłaczę się ze szczęścia - Potrzeba nam komórek DNA z krwi potencjalnego ojca i matki. Wyniki są tak samo wiarygodne jak przy testach po porodzie.
Odchylam głowę w tył i szeroko się uśmiecham.
- Ratuje mi Pan życie - mówię szczerze, a on wybucha śmiechem.
Dziękuje facetowi za wszystko i wychodzę z gabinetu.

- Po co tam byłeś, co? Chciałeś coś przekręcić i zrobić mi na złość? - pyta Becky.
- Nie, kurwa, uspokój się. W czasie ciąży można zrobić testy na ojcostwo i zrobimy je.. jak, kurwa, najszybciej - tłumaczę jej, wychodząc ze szpitala - Potrzeba tylko pobrać krew i tyle, więc żądam byśmy jutro tu przyszli i zrobili te głupie testy - pomagam jej wsiąść do auta i ruszam na swoje miejsce.
- Nie ma takiej mowy, Harry - odpowiada stanowczo, a ja wywracam oczami.

- Ależ oczywiście, że jest. Zrobimy, dowiemy się i tyle, jasne? - odpalam silnik i wjeżdżam na ulicę.
- Ja jestem pewna, że jesteś ojcem, więc równie dobrze możemy wcale nie robić testów.
No ona chyba, kurwa, oszalała.
- Nie żartuj nawet! 
- Nie krzycz, kurwa! - wrzeszczy, a ja wzdrygam się i wywracam oczami.
- Co mam zrobić, żebyś chciała zrobić testy, Becky?
- Nigdy nie zbliżysz się do Lily - mówi całkiem poważnie, a ja wybucham śmiechem.
- Co to mają być za zachcianki, co? - prycham.
- Mówię serio. Chcesz testy? Okay, jutro zrobimy, tylko nigdy się do niej nie zbliżaj.
Kiwam głową i przysięgam, mimo że i tak złamię obietnicę. To nie fair wobec niej, ale czy mam inny wybór? Cholernie potrzebuję tych testów.
Nagle mój telefon zaczyna irytująco pikać, więc odblokowuję ekran i odczytuję wiadomość.

od: Louis
już wiem o co chodzi. ktoś zniszczył jej zeszyt z tekstami piosenek.

__________________________________________________________________

mam i 6 rozdział:)
piszcie i gwiazdkujcie:3 

Finally [book three] || Harry Styles [PL]Where stories live. Discover now