11

9.3K 611 57
                                    

~n
Został tydzień do urodzin Lily, a my jeszcze nie mamy całego prezentu. Stwierdziliśmy, że postawimy na coś prostego. Ogromny tort, jakieś balony, szampan i kilka drobiazgów, dzięki którym zapamięta nas na długo. 
Liam miał zająć się tortem, jednak zamknęli najlepszą cukiernie w mieście i nie mamy pojęcia co robić. 
- Liam, zadzwoń jeszcze raz - mówi Louis nieco zdenerwowany, gdy kolejna cukiernia nie odbiera - Mamy tylko zasrany tydzień.
- Hej, spokojnie - wtrąca się Zayn - Zaraz przyjdzie tu Styles, więc błagam, zamknijcie się i załatwcie wszystko teraz.
Wzdycham i kiwam głową w stronę Liam'a, by pospieszył się z tym całym tortem.

Po pół godzinie do mojego domu puka Harry, więc uciszam resztę i otwieram mu drzwi.
- Cześć - uśmiecha się i wchodzi do środka, witając się z resztą.
- Hej - mówię.
- Becky pozwoliła Ci wyjść z domu? - żartuje Zayn, na co posyłam mu wściekłe spojrzenie - To znaczy ten, dobrze Cię w końcu widzieć.
Wywracam oczami i idę do kuchni po piwo, które jest teraz wszystkim potrzebne. 
- Dlaczego od niej nie spieprzysz? - zaczyna temat Lou, a Harry wzdycha.
- Mówiłem wam już milion razy.. 
- Powiedz milion pierwszy, bo nadal nie rozumiem.
- Jeśli to dziecko jest moje, nie mogę uciec, okay? Po prostu muszę wiedzieć czy na pewno jestem ojcem - tłumaczy.
- Zrób testy - wzrusza ramionami Zayn i otwiera swoje piwo, które mu podrzuciłem - Podczas ciąży też chyba można zrobić, więc na co czekasz?
- Zrobiliśmy testy miesiąc temu. Była jakaś awaria czy coś takiego i wyniki dojdą później - wzdycha.
Postanawiam wyłączyć się z tej chorej rozmowy, bo jakoś nie obchodzi mnie ta cała Becky. Najważniejsze, by Harry nie okazał się być ojcem i wszystko będzie po staremu.

~h
Piję z chłopakami od paru godzin i zupełnie zapomniałem o prezencie dla Lily, który spokojnie leży sobie w sypialni na stoliku nocnym.
- Kurwa mać - szepczę i wstaję z miejsca - Będę leciał.
- Hej, co jest? - pyta zdezorientowany Niall - Coś się stało?
- Muszę wracać - mówię szybko i odstawiam kufel na stole, pędząc w stronę wyjścia - Cześć! - krzyczę i wybiegam z domu.
Wsiadam w auto i pędzę do domu, by sprawdzić czy mój prezent dla Lily jest bezpieczny. Becky w każdej chwili mogła się do niego dobrać.
Po kilkunastu minutach wbiegam z hukiem do domu i znajduję śpiącą Becky na kanapie. Oh jak słodko. Żartowałem.
Wymijam ją szerokim łukiem i pędzę do sypialni. Na szczęście na szafce nocnej leży koperta, a na niej białe pudełko z bransoletką.
- Całe szczęście - mruczę pod nosem, gdy nagle drzwi się otwierają.
- Nie zniszczyłam tego gówna tylko dlatego, bo mam nadzieję, że to wszystko dla mnie - odzywa się Becky, a ja zaciskam oczy - To dla mnie, prawda?
- To dla Lily - mam odwagę by jej to powiedzieć, a nawet odwracam się, by spojrzeć jej w oczy - Ma urodziny, więc chcę jej to dać.
- Powtórz, a wywalę to do kosza przy pierwszej lepszej okazji. Masz szansę się jeszcze poprawić - warczy.
- Ten prezent jest dla Lily - mówię groźnie i odpycham ją w tył - Wypierdalaj stąd. Nawet nie próbuj tego dotykać.

________________________________________________________
krótki, ale jest :> 
zbliżamy się do afery roku :D 

Finally [book three] || Harry Styles [PL]Where stories live. Discover now