Spotkanie z Przeszłością

45 3 0
                                    

Maj 1994 był zaskakująco ciepły jak na Anglię, szczególnie jego końcówka. Uczniowie Hogwartu wylewali się tłumami na błonia by w końcu móc cieszyć się ciepłą pogodą. I choć nad uczniami z piątego i siódmego roku wisiało widmo egzaminów, oni również nie mogli sobie odmówić przyjemnych chwil na słońcu. Czwórka Ślizgonów również przeniosła swoja naukę na świeżę powietrze. Choć stwierdzenie, Teodor i Rose przenieśli swoją naukę jest bardziej prawidłowe. Ilnora i Balsie naturalnie towarzyszyli im za każdym razem, ale oni albo rzucali do siebie piłką albo po prostu leżeli na kocu i nic nie robili. Oczywiście pomiędzy nauką Rose zawsze znajdowała czas na spotkania z Jesse. Uwielbiała ich randki na dworze, szczególnie te nad jeziorem. Była szczęśliwa, oh jakże ona była szczęśliwa.

Właśnie była w drodze do chatki Hagrida. Było późne popołudnie, gdy schodziła ścieżką. Temperatura tamtego dnia ciut spadła, więc była zmuszona ubrać luźny, kremowy sweter oversize z delikatnym wzorem warkocza, a do tego dobrała spodnie o luźnym kroju z wysokim stanem, wykonane z miękkiego materiału w kratkę, w odcieniach czerni i szarości. Na nogach miała czarne, skórzane mokasyny,a jej stylizacja była uzupełniona przez delikatny, srebrny naszyjnik z małym wisiorkiem w kształcie księżyca. Włosy miała spięte spinką w luźny kok oraz miała delikatnie podkreślone oczy cieniem w odcieniu głębokiego brązu,a na ustach miała jasnoróżowy błyszczyk. Od pierwszego roku odwiedzała Hagrida. Był dla niej przyjacielem. Choć w ostatnim roku robiła to zdecydowanie za rzadko. Kiedy tylko zapukała do drzwi usłyszała szczekanie Kła. Chwilę później drzwi otworzył jej olbrzym.

-Cholibka Rose ciebie się nie spodziewałem. - Wytarł dyskretnie łzy.

-Pomyślałam, że wpadnę. Dawno mnie nie było.- Uśmiechnęła się uprzejmie. - Hagridzie czy coś się stało?

-To nienajlepszy dzień na odwiedzi. - Mimo tych słów przepuścił ją w drzwiach. Rose bez zastanowienia weszła do środka i usiadła na krześle. Kieł zaraz zjawił się koło niej domagając się głaskania. Hagrid nastawił wodę na herbatę, po czym wszystko jej opowiedział. O Hardodziobie, o procesie, o ojcu Ilnory i o tym, że to właśnie dzień egzekucji. Rose starała się go pocieszać, jak tylko potrafiła.

-Czy to Harry?- Hagrid patrzył w okno, więc i ona obróciła tam głowę. Rzeczywiście w stronę chatki Hagrida zbliżał się jej brat i jego przyjaciele.

-Muszę iść.-Wstała gwałtownie z krzesła.

-Wciąż z nim nie rozmawiałaś?- Hagrid podszedł by otworzyć jej tylne drzwi.

-Nie było okazji.- Wzruszyła ramionami i wyszła dokładnie wtedy kiedy rozległo się pukanie. Nie wróciła do zamku. Potrzebowała chwili dla siebie. Chodziła po błoniach bez celu. Nawet nie zauważyła, gdy zaczął się zmierzch. Nogi niosły ją przed siebie, aż w końcu wylądowała w pobliżu Bijącej Wierzby. Zmarszczyła brwi patrząc jak profesor Lupin rzuca zaklęcie Immobulus, by ją unieruchomić po czym do niej wchodzi. Jeszcze bardziej zmarszczyła brwi, gdy chwilę później profesor Snape zrobił dokładnie to samo. Naturalnie każdy normalny człowiek obrócił by się i wrócił do Hogwartu. Może nawet zawiadomił dyrektora. Na całe szczęście bądź nieszczęście Rose wykazywała skłonności do bycia nienormalną. Oczywiście ruszyła za nimi. Tym samym zaklęciem unieruchomiła drzewo i zeszła ciasnym wejściem do czegoś przypominającego tunel. Gdzieś w jego połowie zaczęła przeklinać się za to, że nie należy do grupy normalnych ludzi oraz za jasny sweter w tym ciasnym, brudnym tunelu. Z wysoko uniesioną różdżką w końcu dotarła do wyjścia z niego. Przez chwilę się rozglądała, gdy usłyszała hałas na górze. Weszła po cichu po stromych schodach i już była pewna, że jest we Wrzeszczącej Chacie. Stanęła pod drzwiami i zaczęła podsłuchiwać.

-Wolałbym umrzeć!- Jej serce zabiło szybciej, znała ten głos. Nie słyszała go od dwunastu lat.- Wolałbym umrzeć niż zdradzić przyjaciół.

Rose nie do końca wiedziała co nią zawładnęło, lecz w momencie w którym usłyszała pośpieszne kroki w stronę drzwi zagrodziła drogę ucieczki komuś, tym samym zdradzając swoją obecność. Teraz stała twarzą w twarz z kimś kogo wierzyła w życiu już nie spotka celując różdżką w jego klatkę piersiową. Peter Pettigrew w własnej osobie stał przed nią, a jego małe oczka wpatrywały się w nią zaskoczone.

Potter//Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz