Rozdział 6 - To się nie dzieje

10 2 0
                                    


- Witaj, synu.

Aaron Gonzales stał przed swoim jedynym męskim potomkiem, świdrując go wzrokiem. Mężczyzna był wysoki, miał czarne, proste włosy i zielone oczy. Na twarzy wyraźnie odznaczał się orli nos, zajmujący królewskie miejsce. Opaloną skórę znaczyły zmarszczki oraz nieogolony zarost. Koszula z wzorkiem w liście opinała ciasno pokaźnych rozmiarów brzuch, który został podniesiony w górę przez pasek spinający granatowe spodnie. Całość stroju pana Gonzalesa prezentowała się raczej jako ubiór kogoś kto nie bardzo umie dobrać ubrania. Noah doskonale pamiętał, że jego ojciec raczej nie miał dobrego gustu, przynajmniej na obecne czasy. Choć i tak ostatnio wychodziło mu to lepiej niż kiedyś. Prawdopodobnie był to wpływ jego dziewczyny. Chłopak przeniósł swoje spojrzenie na kobietę. Czarne włosy, jasna karnacja oraz bardzo mocno zaznaczone kości policzkowe wyglądały jak przekopiowane z twarzy Shawna, co potwierdzało ich pokrewieństwo lepiej niż jakiekolwiek dokumenty. Wywołało to ucisk strachu w piersi Noah. Elegancki garnitur w kolorze czerwieni leżał na ciele pani Taylor jak druga skóra, dodając jej charakteru.

- Noah, mógłbyś się przesunąć? – chłopak spojrzał na Shawna, który wyczekująco patrzył na niego.

- A tak. Bardzo cię za to przepraszam – brunet odwrócił wzrok, by nie patrzeć w czarne oczy drugiego chłopaka. – Nie chciałem na ciebie wpaść.

- Nic się nie stało – Noah zaskoczył łagodny ton głosu, który wydobył się z ust starszego kolegi. – Wypadki się zdarzają. Wiesz co pogadamy później, bo teraz jestem zajęty.

Shawn minął go, prowadząc za sobą matkę, dyrektora i Aarona. Kobieta słuchała swojego syna, opowiadającego jej o szkole, wspierany od czasu do czasu przez dyrektora. Ojciec Noah bez słowa ruszył za resztą grupy, pozostawiając swojego syna z mętlikiem w głowie. Brunet szybko obrócił się na pięcie, niemal biegnąć w stronę stołówki. Wpadł jak burza do pomieszczenia, szukając wzrokiem przyjaciół. Odnalazł ich w stoliku stojącym przy przeszklonej ścianie budynku.

Stołówka była wysoką salą, zbudowanej w starej oranżerii. Miała dwa piętra, ale strop wyższego tworzył okrąg przylegając do ścian i pozostawiając na środku otwór w podłodze, otoczony barierkami, przez temu na parterze nie potrzeba było stawiania lamp. Naturalne światło pozwalało rosnącym w budynku roślinom rosnąć niezwykle szybko.

Noah szybko wziął z blatu talerz z jedzeniem, po drodze zgarniając zagubionego Alexa i ruszył w stronę stolika, przy którym siedziała Naomi oraz Lyan. Obaj chłopcy zajęli miejsca obok dziewczyn. Brunet otworzył usta, żeby opowiedzieć co stało się przed chwilą na dziedzińcu szkoły, jednak ostry dźwięk dochodzący z radiowęzła mu przerwał.

- Drodzy uczniowie, informuje was, że od dnia dzisiejszego stanowisko opiekunki Skrzydła Naukowego zajmie pani profesor Morgana Taylor. Dziękuję wszystkim za uwagę i życzę wam miłej przerwy obiadowej.

W całej stołówce zapadła grobowa cisza, przerywana okazjonalnymi szeptami pierwszorocznych uczniów. Lyan i Naomi miały oczy szerokie jak spodki, kiedy po krótkiej chwili wytłumaczyły młodszym kolegom, że poprzednia opiekunka jeszcze dzisiaj była obecna na zajęciach, a taka zmiana powinna być ustalona o wiele wcześniej. W głowie Noah zaczęły obracać się trybiki, gdy zaczął analizować całą sytuację. Opowiedział całej grupie o wydarzeniach, które miały miejsce na początku przerwy.

- Czyli chcesz nam powiedzieć, że mama Shawna od tak wpada sobie do szkoły razem z twoim ojcem i zostaje sobie opiekunką Skrzydła? – spytała Naomi.

- Chyba tak – Noah przerwał. – Bo jak inaczej ci to wygląda?

- Właściwie to nie wiem – przyznała latynoska.

Shadow in the light of dayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz