Gdzie jest Joost?

47 6 2
                                    

Grałam sobie na gitarze przez jakąś godzinę aż nie przerwami mi dzwoniący telefon.
- Hejka Lucas. Co tam?
- Wszystko w porządku. Wpadliśmy z chłopakami na pomysł, żeby pojechać na kemping. No wiesz nasz zespół, Marco i moglibyśmy wziąć ekipę Europapy. - zaśmiał się.
- No w sumie czemu nie fajnie by było spędzić wspólnie czas. Tylko bez picia nie mam zamiaru pić trzeci wieczór z rzędu.
- Spokojna twoja rozczochrana. Nie mam zamiaru narażać kogoś lub czegoś na obrzyganie. A poza tym jutro wieczorem byśmy wracali.
- Dobra to zróbmy tak. Dowiem się czy ekipa Europapy Joosta chce jechać i oddzwonie. Marco nie ma prawa głosu.
- Dobra to do usłyszenia. - i się rozłączył.

Wstałam z łóżka i najpierw ruszyłam do pokoju w którym nocował Marco i zapukałam.
- Proszę. - po usłyszeniu pozwoleniea otworzyłam drzw. Chorwat siedział na łóżku przeglądając coś na telefonie. - Co tam?
- Jedziemy na kemping. Więc się pakuj, ponieważ zapewniam ci niezapomniane atrakcje.
- Ja bardzo chętnie, a kto z nami jedzie?
- Mój zespół i chłopaki kazali zapytać Joosta czy chce wziąć swoich kumpli i jechać z nami. - ten tylko pokiwał głową i zaczą wyciągać rzeczy z plecaka. - A i jak coś jutro wieczorem wracamy.

Wyszłam z pokoju kierując się do salonu w którym spał blondyn i podeszłam do niego aby go obudzić.
- Joost wstawaj.
- Nie będę niczego jadł, daj mi spokój kobieto.
- Boże, wstawaj chcę się o coś zapytać.
- Nieeee. - przetoczył się na drugi bok.
- Wstawaj bo cię inaczej obudzę.
- Dobra już dobra. Tylko ciszej głowę mi rozsadzi. - i podniusł się powoli i z wyczekiwaniem patrzył na mnie.
- Czy chciałbyś ze swoimi kumplami dołączyć do kempingu? - widziałam że przetwarza słowa które mu powiedziałam więc poszłam po proszki na kaca i wodę dla niego po chwili podając mu je.
- Dzięki, a kto w ogóle jedzie i na ile? - wziął proszka i popił go całą szklanką wody.
- Ja, Marco, moi kumple no i wy jeżeli chcecie.
- Dobra zadzwonię do nich i zaraz dam ci znać. - pokiwałam głową i poszłam się spakować. Po kilku minutach usłyszałam pukanie do drzwi.
- Wejdź.
- A więc tak. - obruciłam się w jego kierunku mianowicie się uśmiechając widząc jego rozczochrane włosy. - Chłopaki są chętni. Więc wracam do domu i się spakuje. No i możemy jechać.
- Mogę cię podwiesić. - zaproponowałam mu biorąc kluczyki które leżały na pułce.
- To ty masz prawo jazdy?
- No mam. Tylko zazwyczaj jeżdżę z chłopakami wanem jeżeli chodzi o koncerty, a jak muszę gdzieś pojechać no to mam swój samochód. - chłopak pokiwał głową na zgodę, powiedziałam Chorwatowi że jadę podwiesić Joosta do domu. Po chwili jechaliśmy już w kierunku domu blondyna, jak się okazało nie mieszkał on wcale tak daleko tylko jakieś pół godziny spacerkiem. W międzyczasie oddzwoniłam do Lucasa że wszyscy jadą a ten zaproponował że weźmie kumpli Joosta i pojadą po nich więc podałam mu adresy które powiedział mi Joost i po dojechaniu na miejsce czekałam w samochodzie na niego aż się spakuje. Kiedy wracaliśmy zadzwoniłam do Marco żeby wziął mój plecak z łóżka i wychodził i przy okazji zamkną dom.

Do celu jechaliśmy przez jakieś dwie godziny które były przepełnione rozmowami, aż w końcu dostrzegłam znajomą drogę w lesie i do niej skręciłam. Po kilku minutach dostrzegłam znajomy wan i po zaparkowaniu wysiedliśmy. Na polanie były rozstawione trzy namioty a chłopaki ogarniali miejsce na ognisko.
- No w końcu jesteście. Już myśleliśmy że nie pamiętasz drogi. - zaśmiał się Victor.
- Bardzo zabawne. - uśmiechnełam się do niego z politowaniem i usiadłam na jednym z pieńków. - To jaki jest plan?
- Posiedzimy, pogadamy. Wziąłem gitarę więc możemy pograć, a teraz jemy!

Po posiłku zostałam wysłana razem z Joostem i Apsonem aby nazbierać drewna na ognisko. Na początku szliśmy razem jednak po chwili postanowiliśmy się rozdzielić żeby było szybciej. Chodząc po lesie kątem oka widziałam Apsona który chyba zamierzał już wracać więc zaczełam się kierować w jego kierunku.
- Hej Emma. Widziałaś Joosta?
- Pewnie gdzieś chodzi niedaleko. Jak będziemy wracać pewnie trafimy na niego. - nawet nie wiedziałam jak się wtedy myliłam.
- Pewnie masz rację, a może już siedzi z chłopakami.
- To też jest bardzo możliwe. - wróciliśmy do grupy jednak nigdzie nie widzieliśmy Joosta.
- Ej, widzieliście Joosta? - spytałam chłopaków którzy akurat siedzieli na pniu.
- Nie, a co?
- Bo nie widzieliśmy go po drodze, ale pewnie zaraz przyjdzie.

Minęło ponad pół godziny a po blondynie nie było ani śladu. Jego przyjaciele wydawali się poddenerwowani jednak nic nie mówili. Aż w końcu odezwał się Apson.
- Zgubiliśmy go Emma, zgubiliśmy Joosta! - zaczą panikować. - A co jeśli ktoś go porwał, albo coś go zjadło. Jakieś jego psychofanki go porwały! Biedny Joost!
- Apson spokojnie. Na pewno nic mu nie jest. Pójdziemy go poszukać na pewno go znajdziemy przecież nie mógł pójść daleko.

Rozdzieliliśmy się i zaczeliśmy go szukać. Chodziliśmy po całym lesie nawołując go jednak nikt nie odpowiadał i z każdą minutą byłam coraz bardziej pewna że coś mogło mu się stać. Przez moją głowę przechodziły najróżniejsze myśli że mógł go naprawdę ktoś porwać albo jakieś zwierzę go zaatakowało.
- Chodzimy już po tym lesie ponad godzinę. Co jeśli naprawdę coś mu się stało.
- Emma spokojnie znajdziemy go.
- A co jeśli nie?
- Nie mów tak.-oby Marco miał rację. Cholera Joost gdzie jesteś?
Minęła godzina, a po nim nie było śladu więc wszyscy zaczęliśmy się kierować do naszego kempingu. Jakie było nasze zdziwienie kiedy naszym oczom ukazał się uśmiechnięty blondyn.
- O w końcu jesteście. Gdzie wy byliście?
- Boże, Joost idioto gdzie ty byłeś! Wiesz jak bardzo się o ciebie martwiłam. - podeszłam do niego i go objęłam, po chwili ten niepewnie oddał uścisk. - Gdzie ty byłeś?
- Zbierałem drewno i potem jakichś grzybiarzy spotkałem i się zagadałem. - zaśmiał się.
- To nie jest śmieszne myśleliśmy że coś ci się stało. - podszedł do niego Apson i też go objął.
- Ooo martwiliście się o mnie. To urocze. - odsunęłam się od niego i mierzyłam go wzrokiem.
- Nienawidzę cię za to. Wiesz jak bardzo się o ciebie martwiliśmy! Myśleliśmy że coś ci się stało a ty sobie z grzybiarzami urządzasz konwersacje! Nie rób tak więcej!
- Emma spokojnie. - próbował mnie uspokoić Marco.
- Jak mam być spokojna jak on zachowuje się jakby nic się nie stało! - wyciągnęłam z kieszeni paczkę papierosów po czym wyjęłam jednego i go zapaliłam odchodząc od nich żeby się wyciszyć.

Siedziałam pod drzewem z opuszczoną głową kilka minut, aż usłyszałam zbliżające się kroki. Po chwili osoba która przyszła usiadła obok, przed dłuższą chwilę milczała jednak po chwili postanowiła się odezwać.
- Emma, przepraszam naprawdę nie chciałem cię martwić. Nie sądziłem że będziesz się tak martwić. - podniosłam głowę i spojrzałam na niego.
- Już nie jestem zła. Po prostu zdążyłam cię naprawdę polubić i bym nie chciała żeby coś ci się stało.
- Naprawdę mnie lubisz? - pokiwał głową.
- Wydajesz się być naprawdę fajną osobą. I chciałabym mieć z tobą kontakt.
- Naprawdę, nawet jeśli mam sporo wad i trałme?
- Każdy z nas ma wady i zalety. Nawet trałmy, i to kształtuje to jakim się jest. Ja też nie jestem nieskazitelna. Mam pełno wad, a o niektórych pewnie nawet nie wiem. Mam też masę problemów o których nie wszyscy wiedzą.
- Jesteś naprawdę inteligentna. - zaśmiałam się na słowa blondyna.
- Wiesz Joost może kiedyś ci opowiem wszystko.
- Dziękuję i jeszcze raz przepraszam. - chłopak wstał i wyciągną do mnie rękę którą pomógł mi wstać i wróciliśmy do reszty która zdążyła rozpalić już ognisko.

- No, w końcu jesteście. Już myślałem że was coś wciągnęło. - zaśmiał się Víctor.
- Bardzo zabawne. - zajęliśmy miejsca i dolączyliśmy do rozmowy, chociaż ja niespecjalnie się udzielałam. Raczej siedziałam cicho i wpatrywałam się w ogień. Wsłuchując się w dźwięki gitary, nie zwracałam uwagi na ich żarty, ani na to co robili. Postanowiłam wstać i pójść do namiotu.
- Gdzie idziesz?
- Do namiotu. - i ruszyłam w jego kierunku. Położyłam się na śpiworze i zasnęłam.

Kolejny dzień miną nam spokojnie i już wieczorem wracaliśmy. Po drodze odwiozłam Joosta i wróciłam z Marco do domu. Po wejściu do domu rzuciłam plecak przy kanapie i poszłam zrobić sobię kawę.
- Też chcesz? - popatrzyłam na Marco który siedział na kanapie i pisał z kimś. Popatrzył na mnie i pokręcił przecząco głową. Zrobiłam sobie kawę i usiadłam obok niego.
- Wydajesz się jakaś przygnębiona. - przerwał ciszę która panowała od kilku minut. - To przez wczoraj?
- Wydaje ci się. Wszystko jest okej.
- Przecież widzę że coś jest nie tak.
- Marco, naprawdę wszystko jest dobrze, to po prostu zmęczenie.
- No dobrze powiedzmy że tak jest. - oparłam głowę o jego ramię i zamknęłam oczy, milcząc przez dłuższą chwilę.
- Cieszę się że jesteś moim przyjacielem.
- Cieszę się że pojechałem na twój koncert i tak cię poznałem. To był jeden z lepszych dni w moim życiu.
- No widzisz, dlatego jak będzie kolejny koncert musisz się pojawić na nim koniecznie.
- Postaram się.

Resztę wieczoru spędziliśmy na oglądaniu różnych filmów, śmiejąc się i jedząc przekąski. W pewnym momencie popatrzyłam na niego zdałam sobie sprawę z tego że chciałby mieć kogoś takiego w swoim życiu. Zazdrościłam Marco że miał dla kogo wracać do domu i nie spędzał dni i wieczorów sam.

Dźwięki nocy || Joost KleinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz